„Piosenka o końcu świata” czyli dlaczego Polska będzie miała mniej pieniędzy z UE niż mogłaby mieć

„Mądralom” z PiS-u odpowiedzialnym za zniszczenie demokratycznych instytucji, reputacji naszej ojczyzny w świecie i pozycji Polski w Unii Europejskiej dedykuję dzisiaj wiersz Miłosza, kończący się słowami „Innego końca świata nie będzie”.

Rzeczywiście innego końca sporu rząd PiS-Unia Europejska prawdopodobnie nie będzie. Komisji Europejskiej (także Parlamentowi i Radzie) nie chodzi przecież o wydanie wyroku na Polskę poprzez uruchomienie sankcji, na które pozwala art. 7, choć rząd PiS zapracował na to w dwójnasób. Unia nie ma czasu na ciągłe potyczki z polskim rządem i zabawę w chowanego, którą proponuje PiS. Unia to wspólnota państw, które chcą się rozwijać, by swoim obywatelom zapewnić dobrobyt, bezpieczeństwo i pokój(!). Swoją drogą polski rząd od 2,5 roku zachowuje się tak, jakby UE była jedynie bankomatem zapewniającym dobrobyt.

I właśnie dlatego, projektując nową perspektywę finansową, postawiono Polskę do kąta na podstawie merytorycznych i racjonalnych argumentów. Z tego kąta możemy jeszcze pohukiwać, ale nikt już nas nie słucha. Wszyscy zrozumieli, że rząd PiS nie wnosi niczego konstruktywnego do debaty o kształcie UE, nie potrafi przedstawić swojej wizji Europy, która byłaby odporna na kolejne kryzysy, przygotowana do rozwiązywania problemu imigrantów, konkurencyjna na światowej arenie gospodarczej, która dynamicznie zmienia się na naszych oczach.

Wieloletnie ramy finansowe UE są emanacją wizji Europy wydyskutowanej w ostatnich latach. Obecność Polski w tej debacie, doskonale pamiętamy. To pokrzykująca na Unię z mównicy sejmowej Beata Szydło, postawa polskiej Premier podczas wyboru Przewodniczącego Rady Europejskiej, odrzucenie opinii Komisji Weneckiej, a w końcu otwarta wojna z Komisją Europejską i atak przedstawicieli rządu PiS na najważniejszych graczy unijnych: Francję i Niemcy. Takie było uczestnictwo polskiego rządu w dyskusji o wizji i przyszłości Unii, tak szukał sojuszy i wzmacniał swoją pozycję negocjacyjną.

Na co PiS liczył? Naprawdę myślał, że najpierw Unię opluje, wyleje na nią wiadro pomyj, będzie torpedował wszelkie pomysły na rozwiązania nowych problemów i wyzwań, z którymi boryka się Europa, zniszczy w Polsce fundamenty demokracji, choć ona jest warunkiem bycia członkiem Unii, a na koniec ta sama Unia wręczy nam na zgodę worek pieniędzy tak duży, jak sobie życzymy?

I niech „eksperci” pisowscy nie opowiadają bzdur o Brexicie jako przyczynie niższego budżetu dla Polski, bo nowe ramy finansowe będą o 200 mld euro większe niż obecne, więc mówienie o mniejszym budżecie jest kłamstwem.

Niech Minister Finansów T. Czerwińska nie opowiada bzdur, że padliśmy ofiarą swojego sukcesu, bo regiony Polski z wyjątkiem mazowieckiego i dolnośląskiego są nadal poniżej 75% PKB per capita średniej unijnej (a to jest wartość, do której odwołuje się metoda berlińska, czyli metodologia podziału środków unijnych). Poza tym jest szereg państw bogatszych od nas, które zyskały, a nie straciły, więc ten argument jest nieprawdziwy.

Swoją drogą przy tej argumentacji działacze PiS muszą po raz kolejny odżegnywać się od własnych słów o Polsce w ruinie, a karkołomne tłumaczenia posłów-propagandystów, że to dwa lata rządu PiS zmieniły Polskę w kraj miodem i mlekiem płynący nie wytrzymują zderzenia z danymi. Tempo, w jakim doganialiśmy bogate kraje UE w ostatnich dwóch latach było zdecydowanie niższe niż w poprzednich ośmiu: gdy Polską rządziła Platforma Obywatelska rozwijaliśmy się 25 razy szybciej niż średnio cała UE, tymczasem gdy Polską rządzi PiS nie rozwijamy się nawet 2 razy szybciej, więc to, że PKB per capita w Polsce w relacji do średniej unijnej wzrósł jest zasługą ośmiu lat Platformy Obywatelskiej!

Konkludując pisowską szarżę na Unię Europejską wymieńmy jej efekty finansowe:

  1. Zamiast 83,9 mld euro na politykę spójności, w najlepszym razie dostaniemy 64,6 mld euro, czyli prawie 20 mld euro mniej niż w obecnej perspektywie.
  2. Niestety to nie jest najgorsza wiadomość związana z polityką spójności, bo Fundusz Spójności, na którym Polsce zależy najbardziej (to są drogi, mosty, kolej, czyli infrastruktura) będzie mniejszy o 45%!
  3. Większy będzie Fundusz Społeczny, czyli projekty miękkie, edukacyjne, szkoleniowe, inwestujące w kapitał ludzki, ale dedykowane przede wszystkim regionom, w których jest wysoki poziom bezrobocia wśród młodzieży oraz inne problemy wynikające z dużej liczby imigrantów.
  4. Zyskuje na znaczeniu Fundusz Rozwoju Regionalnego, a w nim agenda cyfrowa, innowacyjność, wysokie technologie, czyli projekty, w których szanse Polski (wbrew opowieściom M.Morawieckiego) na skonsumowanie środków są niewielkie. Wyraźnie pokazuje to obecna perspektywa i zapaść, którą zafundował nam rząd PiS w Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa.
  5. W polityce spójności pojawi się, oprócz trzech tradycyjnych wymienionych wyżej, nowy fundusz na inwestycje i stabilizację, ale dedykowany będzie strefie euro i państwom, które zadeklarują przystąpienie do niej. (Minister Szymański zarzekał się podczas EKG w Katowicach, że tak nie będzie, ale nie miał racji).
  6. W polityce rolnej także nie czeka nas nic dobrego, bo środki na dopłaty bezpośrednie zamiast rosnąć, spadają. Ale najboleśniej wieś odczuje zmniejszenie funduszu rozwoju obszarów wiejskich o prawie 30%.

Na nic zda się pokrzykiwanie, że taki podział środków na politykę spójności nie przejdzie. Niestety przejdzie, bo Polska zmarnowała ostatnie 2,5 roku i nie zdołała przekonać nikogo, że wciąż warto wspierać przede wszystkim kraje Europy Środkowej i Wschodniej, i że dzięki temu cała Europa będzie silniejsza. Polska przestała być liderem i skutecznym rzecznikiem tej części Europy. Przeciwnie, PiS zrobił wszystko, żeby kraje starej Unii zniechęcić do Polski, a efektem tego będą wymierne straty także dla innych państw naszego regionu. Zmarnowany przez Polskę czas wykorzystały inne państwa i wpłynęły na zmianę podejścia do unijnych ram finansowych. Wygrały państwa, które chcą wspólnie budować europejski dom i mają jego wizję, są solidarne i nie kontestują wartości demokratycznych.

W końcu wprowadzony będzie także mechanizm przestrzegania praworządności, który pozwoli zatrzymać środki, gdy prawo jest łamane. Dla jego uruchomienia nie będzie potrzebna jednomyślność. Ta zmiana jest w zasadzie najmniej istotna, bo po 2020 roku, a wtedy zacznie obowiązywać nowa perspektywa i jej ład prawny, rząd polski nie będzie już łamał prawa, bo nie będzie z PiS-u.

Niestety PiS wcześniej zrobi wszystko, żeby spełnić zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego o tym, że jest gotów poświęcić 1% PKB, byle zrealizować swoją wizję państwa. Dlatego odkąd Komisja Europejska ogłosiła pierwszą wersję budżetu Unii na lata 2020-2027 i wiadomo, że rząd Prawa i Sprawiedliwości swoją agresywną, niekompetentną i antydemokratyczną polityką pozbawił Polaków szansy na to, że w perspektywie 15 lat jakość życia w Polsce będzie porównywalna z jakością życia naszych zachodnich sąsiadów, chodzą mi po głowie słowa wiersza Miłosza:

„A którzy czekali błyskawic i gromów,

Są zawiedzeni.

A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,

Nie wierzą, że staje się już.”

IZABELA LESZCZYNA

Więcej postów