Plany MON dotyczące dostarczenia żołnierzom nowych śmigłowców zmieniają się jak w kalejdoskopie. Według najnowszych informacji przedstawiciela ministerstwa, sekretarza stanu Wojciecha Skurkiewicza, pieniądze na ten cel ograniczono niemal o połowę, a priorytety się zmieniły. Ani słowem nie wspomniał o uznawanym dotychczas za najważniejszy zakupie maszyn dla Wojsk Specjalnych. Przedstawiciel MON mówił na czwartkowym posiedzeniu Sejmu o planach modernizacji floty śmigłowców wojska. Zdawał ogólną relację na wniosek posłów opozycji. To, co powiedział, wywołało jednak zdziwienie wśród ekspertów, którzy mają problem ze zrozumieniem, co chciał przekazać wiceminister. – Nie podejmuję się jednoznacznej interpretacji tych słów – mówi tvn24.pl Tomasz Dmitruk, dziennikarz miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”. Jak tłumaczy, w wypowiedzi Skurkiewicza jest po prostu kilka istotnych niejasności dotyczących planów MON.
Nowy problem
Wiceminister najpierw ogólnie opisał sytuację floty śmigłowców wojskowych. Po wymienieniu praktycznie wszystkich typów stwierdził, że mają one „wykorzystaną docelową normę eksploatacji średnio powyżej 70 procent”. Oznacza to, iż przeciętny śmigłowiec polskiego wojska spędził w powietrzu już zdecydowaną większość czasu przewidzianego przez konstruktorów. Później opisał różne działania, jakie MON chce podjąć przed 2022 rokiem, by zaradzić problemowi zużycia maszyn. I już na początku pojawiła się zaskakująca informacja na temat czterech śmigłowców SH-2G produkcji amerykańskiej, które stacjonują na pokładach dwóch fregat Marynarki Wojennej. – Będą musiały zostać wycofane z powodu braku dalszego wsparcia przez producenta – stwierdził wiceminister. Dotychczas nie mówiono o konieczności ich wymiany jako o pilnej sprawie, ponieważ są stosunkowo mało wyeksploatowane i – jak na polskie warunki – nowe, z początku lat 90. Jednak flota USA już od lat ich nie używa. Poza Polską maszyny tego typu latają jeszcze w niewielkiej liczbie w Egipcie i Peru. Być może produkująca je kiedyś firma Kaman zaprzestała produkcji części zamiennych.
Zagadka ze śmigłowcami dla Marynarki Wojennej
Według słów wiceministra, cztery SH-2G mają zostać zastąpione maszynami nabytymi w ramach już prowadzonego postępowania na zakup śmigłowców Zwalczania Okrętów Podwodnych (ZOP). Dodatkowo MON chce, aby mogły one też latać na misje ratunkowe (SAR), choć takie łączenie obu zupełnie różnych funkcji krytykują eksperci. Problem w tym, że z dotychczasowych deklaracji ministerstwa wynikało, iż cztery nowe maszyny (i cztery dodatkowe w opcji) mają zastąpić ciężkie Mi-14 działające z baz na lądzie. Śmigłowce tej klasy nie będą w stanie działać z polskich fregat tak, jak SH-2G, bo po prostu nie ma tam tyle miejsca. Teraz nie jest więc już jasne, co właściwie chce kupić MON. – Wymagania w postępowaniu na zakup nowych śmigłowców ZOP są już od kilku miesięcy redefiniowane – zaznacza Dmitruk. Jak przypuszcza, może to oznaczać, że teraz zamiast maszyn, które miały działać głównie z lądu i tylko opcjonalnie lądować na okrętach, wojsko będzie chciało kupić inne. Takie, które będą działać głównie z pokładów okrętów. Dotychczas planowane do wycofania lądowe Mi-14PŁ (przeznaczone do misji ZOP) mogą natomiast zostać wysłane na remonty wydłużające ich żywot, choć do niedawna planowano ich wycofanie w najbliższych latach.
Wielki nieobecny
Kolejnym dużym zaskoczeniem jest to, iż wiceminister nie powiedział ani słowa na temat zakupu ośmiu maszyn dla Wojsk Specjalnych. Stosowne postępowanie ogłoszono w połowie 2017 roku i do grudnia miały zostać nadesłane ostateczne oferty od koncernów zbrojeniowych. Antoni Macierewicz zdeklarował, że pierwsze przylecą w połowie 2019 roku. Już na początku 2018 roku MON informowało jednak, że trzeba było zmodyfikować wymagania dla nowych maszyn. Później sprawa ucichła.
– To miała być pełna informacja na temat modernizacji floty śmigłowców. Nie padło jednak ani jedno słowo na temat prowadzonego już od zeszłego roku postępowania na zakup ośmiu maszyn dla Wojsk Specjalnych. Nie wiem, czy pan wiceminister je z jakiegoś powodu pominął, czy to oznacza rezygnację z ich zakupu przed 2022 rokiem – mówi Dmitruk. Zakup ośmiu maszyn dla Wojsk Specjalnych był jeszcze rok temu określany jako priorytetowy, co wywoływało zdziwienie ekspertów, ponieważ służące obecnie komandosom maszyny Mi-17 są najnowszymi w całym wojsku. Dzisiaj priorytet jest już inny. – Obecnie najpilniejszym zadaniem jest pozyskanie nowych śmigłowców ZOP w wersji pokładowej – mówił wiceminister. Do tego, zadeklarował odsunięcie w czasie dostaw śmigłowców szturmowych w ramach programu Kruk – mają się pojawić po 2022 roku. Jeszcze w styczniu MON informował tvn24.pl, że dostawę pierwszych tego typu maszyn planuje się przed tą datą. Wiceminister mówił też o remontach różnych maszyn transportowych, które mają zapewnić „realizację zadań transportowych Sił Zbrojnych w okresie najbliższych 10 lat.” Dotyczy to między innymi pochodzących w większości z lat 70. Mi-8, których wycofanie miało nastąpić w najbliższych latach.
Znacznie mniej pieniędzy
Finalnie wiceminister oznajmił, że na wszystkie wymienione przez siebie zakupy i remonty MON planuje wydać do 2022 roku 4,7 miliarda złotych. Tymczasem jeszcze w styczniu minister finansów Teresa Czerwińska mówiła w Sejmie, że na ten cel zarezerwowano do 2022 roku 7,2 miliarda złotych. Nie wiadomo, skąd taka różnica.
– W swoim wystąpieniu wiceminister użył sformułowania „na powyższe zamierzenia”. Być może koszt zakupu ośmiu maszyn dla Wojsk Specjalnych, o którym przecież nie wspomniał, trzeba doliczyć do tych 4,7 miliarda złotych i wtedy zbliżymy się do wcześniej deklarowanej kwoty 7,2 miliarda złotych na śmigłowce do 2022 roku – przypuszcza Dmitruk. Traktując wypowiedź wiceministra wprost, do 2022 roku MON planuje zakup czterech maszyn na miejsce SH-2G i bliżej nieokreślonej liczby „lekkich śmigłowców szkolnych”. Nie padły żadne inne deklaracje co do nowych śmigłowców. – Dalsze decyzje dotyczące pozyskania kolejnych śmigłowców różnych typów w okresie po roku 2022 zostaną wypracowane w ramach prac nad programem rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2017–2026 (powinien zostać przyjęty w 2016 roku, ale może będzie w tym – red.) – zakończył minister. Oznaczałoby to odłożenie modernizacji floty śmigłowców wojskowych na później, choć nie jest pewne, czy przedstawiciel MON przedstawił wszystkie informacje.