Zwabili ją do samochodu, wywieźli do lasu i urządzili jej krwawą kaźń. Bili Kasię pięściami, kopali, na koniec zmasakrowali jej głowę młotkiem. Powód? Była winna jednemu z nich 2 tys. zł. Już po wszystkim zwyrodniali zabójcy 18-latki spędzili noc, bawiąc się na imprezie.
Nie mają uczuć. Nie mają wyrzutów sumienia, nie żałują tego, co zrobili. Jeżeli coś ich niepokoi, to perspektywa wieloletniej odsiadki. Dlatego zarówno Michał B. (20 l.), jak i Kewin M. (20 l.) konsekwentnie nie przyznają się do zbrodni.
– Ja jej nie biłem, to Kewin – zrzuca winę na kumpla ten pierwszy.
– To nie ja, to Michał – rewanżuje się ten drugi.
Obaj siedzą w areszcie śledczym, a wkrótce staną przed Sądem Okręgowym w Siedlcach (woj. mazowieckie), do którego w ubiegłym tygodniu trafił akt oskarżenia w ich sprawie. Wynika z niego, że prokuratorzy nie mają żadnych wątpliwości, że sprawcy działali „wspólnie i w porozumieniu oraz w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Katarzyny S.”. Ta prawnicza formuła oznacza, że obu młodym zwyrodnialcom grozi dożywotnie więzienie.
To nie była zbrodnia w afekcie. 18-letnia Kasia pechowo wybrała swego dobroczyńcę. Potrzebowała pieniędzy na kurs kosmetyczny, więc poprosiła o pożyczkę Michała B., a potem nie była w stanie oddać jej w terminie. A chłopak nie zamierzał czekać. Zabrał ze sobą Kewina M. i pojechali do Stanów Dużych odebrać dług. A gdy okazało się, że pieniędzy nie dostaną, wywieźli Kasię do lasu i zatłukli. Nie mieli żadnych skrupułów. Bili pięściami i młotkiem, aż skonała. Zwłoki ukryli w krzakach i ruszyli coś przekąsić. Nawet nie wytarli butów z krwi. Noc po zabójstwie spędzili, bawiąc się na imprezie. Czy myśleli, że unikną odpowiedzialności? Prawdopodobnie nic nie myśleli.