Jakim ekspertem może być specjalista, który nie jest w stanie wykazać się choćby 3-letnim doświadczeniem? W resorcie Zbigniewa Ziobry może być ekspertem cenionym i docenionym. W 2016 r. na wynagrodzenia i premie 34 ekspertów wydano ponad 1 mln zł. Nagrody były zaś stałym dodatkiem do pensji, przyznawanym zazwyczaj bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Rekordzista zaś otrzymywał przez dłuższy czas dodatek specjalny w wysokości ponad 500 proc. zwyczajnego wynagrodzenia.
„Nierzetelne i niegospodarne” – w ten sposób Najwyższa Izba Kontroli oceniła w ubiegłym roku sposób wynagradzania ekspertów zatrudnionych w ministerstwie sprawiedliwości. Kontrole budżetowe za rok 2017 właśnie trwają i – jak dowiedziałem się nieoficjalnie – sprawa nagród w ministerstwach to dla NIK kwestia szczególnie istotna. W resorcie sprawiedliwości bez wątpienia jest co badać. Inspektorzy z pewnością sprawdzą, czy cokolwiek zmieniło się od ich ostatniej wizyty. Bo to, że zmienić się powinno, nie ulega wątpliwości.
Jeszcze z końcem 2015 r. w resorcie sprawiedliwości zatrudnionych było 23 ekspertów. W 2016 r. ministerstwo Zbigniewa Ziobry rozstało się z siedmioma ekspertami, czterech zaś przeniesiono na inne stanowiska. No i uwaga: zatrudniono aż 22 nowych ekspertów! Jak zatrudniono? Z pominięciem procedury naboru czy konkursu. I najpewniej wielu z nich nie miałoby jakichkolwiek szans na zatrudnienie w takim trybie. Ponad połowa z nowo przyjętych to osoby praktycznie bez żadnej praktyki zawodowej – nie spełniały one wymogu dotyczącego co najmniej 3-letniego stażu pracy.
Jak obchodzono ten wymóg? Rozporządzenie Rady Ministrów dawało możliwość, aby w uzasadnionych przypadkach skrócić pracownikowi okres pracy zawodowej. Ale właśnie – w uzasadnionych. Tymczasem w przypadku trzech pracowników Dyrektor Generalny ministerstwa nawet nie bawił się w tworzenie choćby fikcyjnego uzasadnienia – inspektorzy NIK nie znaleźli wymaganej informacji, jaki był powód zatrudnienia w ministerstwie osób bez praktyki.
Znaleziono natomiast dokumenty pokazujące, jak osoby te były wynagradzane. „Wszystkim nowo zatrudnionym ekspertom przyznano premie, przy czym 15 przyznano premie w maksymalnej wysokości” – czytamy w raporcie NIK-u. I gdy się zbierze sumę wynagrodzeń tych kilkudziesięciu ministerialnych ekspertów łącznie z ich premiami i dodatkami specjalnymi, wychodzi suma 1 mln 11 tys. zł. Oczywiście nie da się tego porównać z sumą ponad 1,4 mln zł na premie dla 21 konstytucyjnych ministrów – tu bowiem są to wyłącznie same nagrody. Ale i tak przyznać trzeba, że skoro wokół ministerialnych nagród był taki szum, to dziwne jest, że sprawa ponad miliona złotych na ekspertów Ziobry przeszła tak właściwie bez echa. Tym bardziej, że w przyznawaniu nagród i premii zastosowano tę samą zasadę: należało się. Za co? Za nic – za zwyczajne przychodzenie do pracy.
W przyznawaniu premii kierownicy w resorcie Ziobry byli na bakier z wewnętrznymi zarządzeniami Dyrektora Generalnego. Określa ono bowiem, że „wysokość indywidualnej premii za dany miesiąc uzależniona jest od rzeczywistych wyników pracy pracownika”. Tymczasem nikt tych wyników pracy nie oceniał, przyznając nagrody. Premia – jak wyjaśnił minister sprawiedliwości kontrolerom NIK – przyznawana była zawsze, jako stały element pensji, chyba że ktoś coś zawalił.
Premie dla ekspertów Zbigniewa Ziobry to jeszcze nie wszystko – do tego dochodziły jeszcze dodatki specjalne. I tu też panowała dowolność, bo bardzo często brakowało jakiegokolwiek uzasadnienia (przynajmniej nie ma na to dowodów w dokumentach), by dodatkowo nagradzać zatrudnionych ekspertów. A w grę wchodzą sumy niebagatelne.
„Czternastu ekspertom przyznano dodatki specjalne, w tym siedmiu w kwotach powyżej 40 proc. wynagrodzenia. Jednemu ekspertowi przyznano, na okres pięciu miesięcy, dodatek specjalny w wysokości 516 proc. podstawy wynagrodzenia” – czytamy w raporcie NIK. Jak to możliwe? Zgodnie z przepisami dodatek specjalny może wynosić do 40 proc. pensji. Jeśli wynosi więcej, musi to być przypadek „szczególnie uzasadniony”. U czterech ekspertów nie było uzasadnienia ani szczególnego, ani nieszczególnego – nikt nawet nie próbował w dokumentach wyjaśniać, na jakiej podstawie przyznano dodatek specjalny. A tam, gdzie uzasadnienie napisano (w 9 przypadkach mowa była o powierzeniu dodatkowych zadań), to i tak często okazywało się, że jest ono całkowicie fikcyjne.
„Dodatki dla dwóch ekspertów przyznano za wykonywanie obowiązków należących do ich podstawowego zakresu czynności”, „dodatek za wykonywanie dodatkowych zadań (w tym w wysokości 75 proc. i 150 proc. podstawy wynagrodzenia) dla trzech ekspertów przyznano jeszcze przed określeniem ich zakresu czynności służbowych” – to tylko dwa przykłady wymienione w pokontrolnej informacji Izby.
A tym przykładom warto się przyjrzeć bliżej – widać tu bowiem, co dla dla resortu Zbigniewa Ziobry jest szczególnie istotne: to promocja! Aż czterech z nowo zatrudnionych ekspertów trafiło do ministerialnego wydziału zajmującego się działalnością informacyjną i promocyjną. To jednak okazało się za mało, jak na potrzeby szefa Solidarnej Polski. Minister zlecił wykonanie zadań promocyjnych także ekspertom zewnętrznym.
I to też jeszcze nie koniec dodatkowych wydatków na promocję – ministerstwo zleciło też „wykonywanie korekty stylistycznej wystąpień i prezentacji resortu sprawiedliwości” za prawie 20 tys. zł rocznie. Dlaczego nie robili tego pracownicy ministerstwa? „Wykonywali oni korektę w takim zakresie, w jakim zostało im wyznaczone takie zadanie” – wyjaśnił minister NIK-owi.
Czy w 2017 r. sytuacja się zmieniła? Najwyższa Izba Kontroli właśnie prowadzi coroczne kontrole budżetowe. Jak dowiedzieliśmy się w NIK, wyniki tych kontroli powinny być znane latem.
Czy w resorcie wzięto sobie do serca uwagi Izby o tym, że premie ekspertom przyznawano bez uzasadnienia? Kim są owi eksperci, których zatrudniono za czasów Zbigniewa Ziobry? No i ile pieniędzy ministerstwo wydało w ubiegłym roku na ekspertów? O to zapytaliśmy także w ministerstwie sprawiedliwości we wniosku o udostępnienie informacji publicznej i czekamy na odpowiedź.
TOMASZ ŁAWNICKI