Izrael wcale nie boi się mówić o tym czego chce, a mianowicie wojny w Syrii, której celem jest zarówno Damaszek, jak i Teheran, co ma doprowadzić do znacznie większej wojny z Irańczykami – wojny prowadzonej przez Wuja Sama, oczywiście, gdyż żydowskie życie jest zbyt cenne, by je zmarnować – pisze były oficer CIA, Philip Giraldi, na łamach Unz.com
W marcu 2003 r. Pat Buchanan napisał przełomowy artykuł zatytułowany „Czyja wojna?” w opozycji do administracji Busha, która podsycała rosnącą histerię w sprawie rzekomej broni masowego rażenia Saddama Husajna i która żądała interwencji zbrojnej, by go rozbroić. Buchanan słusznie zidentyfikował wielu wybitnych żydowskich urzędników i dziennikarzy, blisko związanych z lobby izraelskim, jako główną siłę napędową wojny.
Aby nie było żadnego nieporozumienia, to samo państwo jawi się obecnie jako główny gracz w wojnach Ameryki o zmianę reżimu, które obejmują ostatni nielegalny atak na Syrię, drugą taką interwencję w przeciągu roku. To państwo to Izrael.
Ślady Izraela są widoczne wszędzie w amerykańskim interwencjonizmie, odzwierciedlającym żydowską potęgę w Stanach Zjednoczonych i obecność mnóstwa dobrze finansowanych, skoncentrowanych wokół lobby izraelskiego ośrodków analitycznych i mediów. Tylko w zeszłym tygodniu, jedynym upartym głosem w mediach głównego nurtu, który przed atakiem rakietowym Trumpa zapytał, dlaczego Stany Zjednoczone powinny rozważać poważną konfrontację sił w Syrii, gdzie Waszyngton nie ma żywotnych interesów – konfrontację mogącą zakończyć życie na tej planecie, był Tucker Carlson z Fox News. Jego pamiętny monolog, w którym skrytykował dziennikarzy, „nie mających pojęcia o tym, co się naprawdę dzieje”, i w którym przekreślił pretekst do wojny oraz wskazał na brak realnego zagrożenia skierowanego przeciwko Stanom Zjednoczonym lub istotnego interesu narodowego, jest wzorem tego, co powinna robić czwarta władza, a czego nie robi. Carlson przeprowadził póżniej wywiad z senatorem Rogerem Wickerem z Mississippi. Zapytał, jaki może być amerykański interes narodowy, który wymagałby zaangażowania wojskowego w Syrii. Wicker bez wahania odpowiedział: „Jeśli zależy ci na Izraelu, musisz być zainteresowany tym, co się dzieje w Syrii”.
A więc Izrael. A Izrael wcale nie boi się mówić o tym czego chce, a mianowicie wojny w Syrii, której celem jest zarówno Damaszek, jak i Teheran, co ma doprowadzić do znacznie większej wojny z Irańczykami – wojny prowadzonej przez Wuja Sama, oczywiście, gdyż żydowskie życie jest zbyt cenne, by je zmarnować.
Tel Awiw od dawna napędza kampanię propagandową dotyczącą tego, dlaczego wojna z Syrią i Iranem jest pożądana. Gilad Erdan, który jest zastępcą Netanjahu w Likudzie i służy jako minister bezpieczeństwa publicznego, odniósł się do najnowszego domniemanego użycia broni chemicznej w Dumie, mówiąc: „Szokujący atak pokazuje niesamowitą hipokryzję społeczności międzynarodowej skupiającej się na Izraelu, konfrontującym się z terrorystyczną organizacją Hamas, która wysyła cywilów do naszego [granicznego] ogrodzenia, gdy każdego dnia zabija się w Syrii dziesiątki osób, pokazuje potrzebę wzmocnienia obecności Amerykanów i innych sił międzynarodowych, ponieważ bez nich ludobójstwo, które obserwujemy, tylko się nasili”.
Minister budownictwa Joaw Galant, były generał sił zbrojnych IDF i przedstawiciel bezpieczeństwa z otoczenia Netanjahu, wezwał również do podjęcia działań wojskowych przeciwko przywódcy Syrii. „Asad jest aniołem śmierci, a świat byłby lepszy bez niego”. Współczucie dla syryjskich cywilów, wyrażane zarówno w Waszyngtonie, jak i w Tel Awiwie, jest oczywiście żartem. Donald Trump i John Bolton wcale nie przejmują się syryjskimi dziećmi, a gdyby Trump był autentycznie zaniepokojony śmiercią cywilów z powodu zbrodni wojennych popełnianych przez państwa, pierwszym krajem, który by zaatakował byłby Izrael. Tymczasem Erdan i Galant pełnią służbę w rządzie, który niedawno postrzelił i zabił lub zranił 2000 nieuzbrojonych demonstrantów w Gazie, w niektórych przypadkach poprzez zabawy snajperów strzelających do uciekających chłopców i wiwatowanie, kiedy odnosili sukcesy, więc ich hipokryzja jest oczywista.
Izrael był również zajęty tworzeniem pretekstu do wykorzystania Syrii jako odskoczni do samego Iranu. Associated Press relacjonował komentarze Jossi Cohena, szefa Mosadu, który twierdzi, że jest „w 100 procentach pewien”, że Iran nadal jest zaangażowany w rozwój bomby atomowej, co jest przykładem znanego straszaka „broni masowej zagłady” wykorzystywanego wcześniej do rozpoczęcia wojny w Iraku . Atak bombowy Izraela na Syrię, który miał miejsce dzień po doniesieniach o rzekomym incydencie z bronią chemiczną, celowo namierzył Irańczyków, zabijając 7 w bazie wojskowej w pobliżu Damaszku. Iran obiecał odpowiedzieć, gwarantując, że konflikt się rozszerzy i przyciągnie zarówno regionalnych, jak i zagranicznych graczy, zdecydowanie włączając w to Stany Zjednoczone.
Izraelski premier Benjamin Netanjahu pogratulował USA, Wielkiej Brytanii i Francji nalotów na Syrię, operacji, która była wcześniej koordynowana z Izraelem przez doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona. Netanjahu oświadczył, że syryjski prezydent Baszszar al-Assad musi zrozumieć, że „jego udostępnienie bazy dla Iranu i jego pomocników zagraża Syrii”. Pseudoanaliza, która jest, oczywiście, bzdurą.
Niestety, Izrael ma w zespole Trumpa receptywną quasi-amerykańską publiczność, której przewodzi Jared Kushner, zajmujący się Bliskim Wschodem. Ambasador w Izraelu David Friedman, który ma reprezentować interesy USA, stał się biegły w powtarzaniu oświadczeń izraelskiego MSZ tak, jakby były one polityką amerykańską, podczas gdy główny negocjator Jason Greenblatt ostrzegał mieszkańców Gazy, aby unikali prowokowania Izraela, jednocześnie nie ostrzegając armii izraelskiej, że strzelanie do nieuzbrojonych demonstrantów może być czymś nie do przyjęcia.
Kushner-Friedman-Greenblatt to izraelski zespół marzeń, wspierany przez podporządkowany Kongres, który odruchowo robi wszystko, czego chce Izrael. Można się zastanawiać, dlaczego kongresmeni i media nie krzyczą o rzezi w Gazie i nie zastanawiają się, jak i dlaczego Stany Zjednoczone przekazały swoją suwerenność małemu państwu klientelistycznemu na Bliskim Wschodzie, ale proszę się nie obawiać, żydowska siła poparta dużą ilością pieniędzy sprawuję kontrolę nad jakimkolwiek podmiotem, który może kwestionować złe zachowanie Izraela. Oprócz Friedmana, Greenblatta i Kushnera, można również dodać Johna Boltona, doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, ambasador Nikki Haley i sekretarza stanu Mike Pompeo. A sam Trump? Kto wie, co myśli, jeśli w ogóle myśli. Właśnie ogłosił: „misja zrealizowana” w Syrii, co sugeruje, że żyje złudzeniami i jest ignorantem.
Relacje medialne na temat Syrii, poza Carlsonem, skrupulatnie omijają kwestię, że Stany Zjednoczone znajdują się w Syrii całkowicie nielegalnie i cynicznie wspierają grupy terrorystyczne pomimo obietnicy, że stacjonują w tym kraju, aby pozbyć się tego robactwa. To, że Biały Dom nie zawahał się przed zainicjowaniem drugiego nielegalnego nalotu rakietowego na rząd, który nie zaatakował USA i nie zagraża Amerykanom, ukazuje dysonans w stosunku do realnego bezpieczeństwa USA. Bombardowanie syryjskiego rządu nie zwiększy bezpieczeństwa USA, ani żadnego innego kraju i prawdopodobnie osłabi prezydenta Baszszara al-Assada na tyle, by przedłużyć wojnę domową Syrii i zwiększyć cierpienie ludności cywilnej. Jest to doskonały przykład interwencji wojskowej, która jest wykonywana z powodów politycznych, bez związku z żadnymi zauważalnymi interesami lub ogólną strategią.
Syria jest tylko częścią znacznie większego problemu. Zadziwiające jest to, w jakim stopniu izraelskie obawy dominują w Stanach Zjednoczonych, które obecnie prowadzą politykę zagraniczną często nie będącą w żaden sposób powiązaną z rzeczywistymi interesami USA. Kongres i specjalny prokurator badający rzekomą ingerencję Rosji w amerykański system polityczny, jednocześnie odwracają wzrok, gdy Izrael działa agresywnie w przestrzeni publicznej i wyrządza znacznie więcej szkód. Netanjahu i jego ekipa nieuczciwych bandytów rzadko są cytowani za ich szkodliwy wpływ na amerykańską klasę polityczną i media. Bombardowanie Syrii? Pewnie. W końcu jest to dobre dla Izraela.
PHILIP GIRALDI, AUTOR JEST BYŁYM OFICEREM CIA. ZA UNZ.COM. / KRESY.PL