U byłej premier wszystko sypie się jak domek z kart! Nie dość, że po awanturze z nagrodami Beata Szydło (55 l.) straciła zaufanie Polaków, to jeszcze po dymisji z funkcji premiera musiała pożegnać się z rządową willą. Luksusową posiadłość – jak ustalił Fakt – zamieniła na blok na rządowym osiedlu w Warszawie.
W satyrycznym serialu „Ucho prezesa” jest fragment, w którym Mariusz (chodzi o byłego szefa MSWiA Mariusz Błaszczak) ostrzega premier Beatę, że jeśli nie wpłynie na Antoniego (czyli byłego szefa MON Antoniego Macierewicza) to straci stanowisko. – Albo pani tego Antoniego okiełzna albo „wracają graty do domu Beaty” – mówi Mariusz.
Serialowa satyra się ziściła. Szydło nie dość, że straciła fotel szefa rządu, musi oddać ponad 80 tys. zł nagród, jakie sama sobie przyznała, w dodatku musiała wyprowadzić się z willi przy ul. Parkowej. Jak ustalił Fakt, mieszkała tam do połowy lutego. Teraz, jak sprawdziliśmy, mieszka w bloku przy ul. Grzesiuka na warszawskim Czerniakowie, skąd Służba Ochrony Państwa limuzyną wozi ją do kancelarii premiera.
Szydło, jako posłanka mogła wziąć 2500 zł z Kancelarii Sejmu i sama wynająć mieszkanie w Warszawie. Takie pieniądze wystarczyłyby raczej na niewielkie lokum. W bloku przy ul. Grzesiuka, choć warunki są skromniejsze niż w rządowej willi, Szydło źle nie ma. Jak ustaliliśmy, była premier ma tam do swojej dyspozycji spore mieszkane. – Trzy pokoje, garderoba, kuchnia i łazienka – wylicza nam jeden z sąsiadów Szydło. Za lokal płacić nie musi, bo – zgodnie z prawem – „należy jej się”.