To cud, że nie doszło do tragedii. W weekend w Dorohuczy (woj. lubelskie) rozpędzony tir z naczepą wypadł z jezdni i wbił się w dom stojący przy drodze. Zatrzymał się… na łóżku, w którym spały trzy małe dziewczynki. Nic na szczęście im się nie stało.
– A u mnie przy łóżku w nocy był tir – rezolutna czterolatka relacjonuje nocne wydarzenia, nie bardzo zdając sobie sprawę, w jakich opałach się znalazła. Jej roczna siostra także, najgorzej jest z 11-latką. – Nie chcę do tego wracać – mówi wciąż przerażona. Do wypadku doszło po godz. 1 w nocy. Dom stoi przy drodze prowadzącej z Lublina do Chełma, a dalej w kierunku Ukrainy. Tir, który prowadził 47-letni obywatel Ukrainy, na prostej drodze zjechał w lewo, złapał pobocze, ściął słup i zatrzymał się w domu stojącym przy szosie. Nie hamował. – Kierowca najprawdopodobniej zasnął za kierownicą. Był trzeźwy, trafił do szpitala – informuje Andrzej Fijołek z lubelskiej policji.
Na szczęście dzieciom nic się nie stało, nie licząc drobnych otarć na ręce najstarszej z sióstr. Kabina ciężarówki trafiła w słupek piętrowego łóżka, przesuwając je o metr. I właśnie ten słupek uratował dziewczynki. Dom, który poszkodowana rodzina wynajmowała, nie nadaje się do zamieszkania. Schroniła się u krewnych mieszkających kilkanaście kilometrów dalej.
SE.PL