Unia Europejska jaką znamy już się skończyła i nie ma znaczenia kto wygra we Francji

Unia Europejska jaką znamy i na jaką się umówiliśmy już się skończyła. Nie ma znaczenia, kto wygra we Francji. Nie ma również znaczenia, to kto wygra w Niemczech.

Nawet jeżeli w obu przypadkach zwyciężyłyby siły unio-sceptyczne, albo pro-unijne, to nie podlega najmniejszej wątpliwości, że Unia wymaga reformy. Niestety na tą chwilę każdy kraj ma swój pomysł na to, jakby ta reforma miała wyglądać. Pomysły pani Le Pen, na powrót do ECU (European Currency Unit) – rozliczeniowego poprzednika Euro, to poważny krok wstecz, prawdopodobnie pozycja wyjściowa w negocjacjach z Niemcami w sprawie zmiany polityki Europejskiego Banku Centralnego, na taką która pozwoli Francji na wzrost gospodarczy (co jednak bez reform będzie bardzo trudne).

Pomysł na to, że różne gospodarki i różne systemy państwowe w ramach Unii Europejskiej, będą dążyć do uzyskania spójności – był tylko częściowo słuszny. Ponieważ dyfuzje, które zachodzą w takiej przestrzeni mają charakter atawistyczny, są determinowane prawami neoliberalnego, kolonialnego kapitalizmu. Silniejszy bierze więcej, może więcej, tylko traci mniej.

Wstępując do Unii zgodziliśmy się na konkretne zasady i reguły, obecnie nasze państwo w części dotyczącej wartości – zdecydowanie łamie część z nich. Jednak, inne państwa – w tym same Niemcy, również łamały różne wspólne postanowienia i nie było z tego powodu problemów. Wytworzenie obecnie sytuacji, w której Polska staje się chłopcem do bicia, to wielki skandal, nic innego jak pretekst do przedmiotowego traktowania naszego kraju w relacjach na forum unijnym. Będzie to miało bardzo daleko idące konsekwencje i nie chodzi tylko o fundusze unijne, zresztą te już dzisiaj ze względu na postawę Wielkiej Brytanii dotyczącą jej zobowiązań są niepewne. Wręcz nie należy się spodziewać, że dostaniemy 100% tego, czego się mogliśmy spodziewać. Kwestią zasadniczą jest to, czy cięcia będą dotyczyły wszystkich polityk po części, czy np. polityki spójności, której jesteśmy głównym beneficjentem? To są problemy, o których w Polsce realizującej politykę zagraniczną przez pana Ministra, o którym lepiej milczeć nie mówi się. Bo i po co denerwować rolników? Takich kwestii jest więcej, nie ma się co spodziewać, że państwa będące płatnikami netto do budżetu Unii, dołożą się, żeby pokryć braki, jakie wynikają z postawy Wielkiej Brytanii, która bardzo krótkowzrocznie rozumie swoje interesy. W praktyce taką postawą, mogą bardziej pomóc Unii, niż jej zaszkodzić. Z punktu widzenia potencjału kontynentu – 100 mld Euro, to są duże pieniądze, ale nie takie duże żeby to przeżywać. Natomiast korzyści z pokazania co to znaczy zjednoczenie, będą miały o wiele bardziej długofalowe znaczenie.

Nie da się udawać, że jesteśmy na innej planecie. W obliczu nieobliczalności polityki amerykańskiego Prezydenta, Angela Mekrel podjęła jedyną słuszną i potrzebną decyzję – poprawy relacji z Federacją Rosyjską. Zachodnie firmy właśnie zrzucają się na sfinansowanie gazociągu Nordstream 2, co dobitnie wskazuje na znaczenie powiązań gospodarczych Europy i Rosji. Pragmatyczne nastawienie pani Merkel jest bardzo rozsądne, widać że jak uwolniła się od Prezydenta Obamy, ma większą swobodę i dzisiaj jest prawdziwym europejskim liderem. Kraje, które akceptują niemieckie przywództwo mają dla siebie miejsce w Europie, wszystkie inne kraje mają problem. Ponieważ mogą uczestniczyć bez prawa głosu.

Wiele się zmieni wraz z wprowadzeniem budżetu Strefy Euro, wówczas „prawdziwy Zachód”, oddzieli się od reszty, zarazem czerpiąc z niej, tak jak do tej pory czerpał, ale bardziej selektywnie. Problemy, bieda i nierówności zostaną po tej stronie Odry, która nie ma Euro. Inne kraje, będą stopniowo wpisywać się we wspólny system, ewentualne zdystansowanie się Francji będzie bardziej miało wymiar doktrynalny i polityczny, niż faktyczny.

Nasi rządzący z niezrozumiałych przyczyn pozwolili się zapędzić do miejsca, skąd nie maja pola manewru. Nawet nie byli w stanie zrozumieć, że Węgrom pana Orbana, pasuje to, żeby Polska była bardziej stygmatyzowana. Mało brakowało, a media podałyby, że pani Szydło zadeklarowała, że będziemy popierać Wielką Brytanię w Brexicie. Bezsilność Polski na forum unijnej i regionalnej dyplomacji jest faktem. Dzisiaj pragmatyczna Słowacja znaczy więcej – mają Euro i mają się dobrze z tendencją na lepiej.

Polska jest za dużym krajem, żeby sąsiedzi zostawili nas w spokoju – samych sobie. Trzeba o tym pamiętać, że zawsze „ktoś” się zainteresuje naszym potencjałem, albo tym co można z nas wycisnąć np. terytorium (odwieczny problem). Niestety, nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z własnej słabości. Historia może się powtórzyć. Jak na tą chwilę, nie ma w kraju żadnej refleksji – ani po stronie rządzących, ani po stronie opozycji – jak się ustawić do czekających nas zmian. Jak we Francji wygra kandydat pro-unijny, będą reformy na które nasz rząd raczej nie wyrazi zgody, jak wygra pani Le Pen, po prostu będziemy wykluczeni. Niemcy po wyborach również zmienią kurs, po prostu dadzą nam odczuć nasze uzależnienie od siebie. Więcej nie trzeba, wystarczy że skończy się w Polsce wzrost gospodarczy i powieje biedą.

OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów