Macierewicz zdołał co prawda skutecznie rozwiązać WSI, ale nie był w stanie zorganizować nowych służb. Nawet wewnętrzny audyt wykazał, że wojskowe służby specjalne nie są w stanie wypełniać obowiązków – pisze w książce „Zdradzeni” Edyta Żemła, która prześledziła losy polskich żołnierzy w Afganistanie.
Malutki, zamknięty w bazie Bagram kontyngent nie wymagał zbyt wielkich zabiegów, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Jednak gdy w 2005 roku stało się jasne, że do Afganistanu pojedzie więcej polskich żołnierzy, dla Wojskowych Służb Informacyjnych był to sygnał, że trzeba przyspieszyć działania. Powstał wówczas pomysł, by w Kabulu stworzyć firmę budowlaną, w której pod przykrywką biznesmenów będą pracować oficerowie WSI.
– Opracowaliśmy szczegółową koncepcję i przygotowaliśmy kompleksowy raport dla Ministerstwa Obrony Narodowej na temat tego, jak powinna wyglądać ochrona kontrwywiadowcza kontyngentu – wspomina pułkownik Aleksander Makowski, oficer wywiadu cywilnego SB i wywiadu wojskowego WSI – red.
Plan był prosty. Oficerowie działający pod przykryciem jako budowlańcy mają zbierać informacje. Do współpracy miały zostać zaproszone lokalne firmy z regionu, w którym mieli służyć polscy żołnierze. W ten sposób całe afgańskie klany i rodziny zarabiałyby na tej współpracy. W zamian lokalni przedsiębiorcy dostarczaliby informacje o ruchach wroga, zasadzkach, planach talibów.
– Tłumaczyłem szefom wojskowych służb, że w Afganistanie należy zbudować rezydenturę, działającą pod dobrym i wiarygodnym przykryciem – opowiada Makowski. – Inaczej nie da się prowadzić operacji wywiadowczych z prawdziwego zdarzenia. Na miejscu musi być kilku oficerów operujących nie z bazy wojskowej, ale ulokowanych w mieście jako cywile.
Operacja służb w Afganistanie została jednak w skandaliczny sposób zdekonspirowana. W lutym 2007 roku jej szczegóły znalazły się w tak zwanym Raporcie Macierewicza. Raport ujawniał nazwiska oficerów wojskowych służb, ich agentów oraz szczegóły tajnych operacji, jakie prowadził polski wywiad. To precedens na skalę światową. Nigdy żadne państwo na świecie nie zrobiło czegoś podobnego. To oczywiste, że wszystkie traktują dane wywiadowcze jako najbardziej tajne dokumenty. Nikt na świecie nie naraża w ten sposób życia swoich agentów, dekonspirując ich nazwiska. Tymczasem Polska publikuje raport zawierający strategiczne informacje dla bezpieczeństwa państwa i jeszcze tłumaczy go na kilka języków obcych, w tym na rosyjski. Autorzy raportu sporo miejsca poświęcili operacji „Zen”. Tak nazwali działania, które w Afganistanie prowadzili oficerowie WSI i pułkownik Makowski.
Efekty pracy polskich agentów zostały w ten sposób zrujnowane. Firma przykrywka nie powstała, a pierwsza zmiana polskich żołnierzy pojechała do Afganistanu praktycznie bez żadnego zabezpieczenia wywiadowczego i kontrwywiadowczego. – W raporcie ujawniono mnie jako agenta polskiego wywiadu cywilnego i wojskowego, ujawniono oficerów wywiadu wojskowego, z którymi współpracowałem, oraz tajną operację wywiadu wojskowego realizowaną w Afganistanie w latach 2002-2006. Publikacja tych informacji spowodowała, że w ich posiadanie mógł bez trudu wejść wywiad Al-Kaidy, a więc organizacji, przeciwko której nasze działania były prowadzone – mówi Makowski.
Dodatkowo w służbach wojskowych zapanował wtedy niebywały wręcz bałagan i chaos. Jednym z haseł, z którymi partia PiS szła po zwycięstwo w 2005 roku, była likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych. Politycy tej partii nazywali je organizacją przestępczą i oskarżali o bliskie związki z rosyjskim wywiadem. Obietnica wyborcza szybko została zrealizowana. W 2006 roku Sejm podjął decyzję o likwidacji WSI i powołaniu Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ostatecznie stare wojskowe służby przestały istnieć 30 września 2006 roku.
Misję ich likwidacji i tworzenia nowych wojskowych służb powierzono wpływowemu politykowi Prawa i Sprawiedliwości Antoniemu Macierewiczowi, który objął też stanowisko wiceministra obrony narodowej. Resortem obrony kierował Radosław Sikorski. Od początku na linii Sikorski – Macierewicz iskrzyło. Likwidator WSI nie ufał szefowi MON. I odwrotnie. Macierewicz powoli, ale systematycznie odcinał Sikorskiego od danych wywiadowczych, sekował na każdym kroku. W końcu Sikorski nie wytrzymał. Postanowił odejść.
Nowym ministrem obrony został lubiany i szanowany przez wojskowych zaufany człowiek prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Aleksander Szczygło. On także miał jednak niewielki wpływ na poczynania Antoniego Macierewicza. A Macierewicz, układając nowe wojskowe służby po swojemu, otoczył się zaufanymi ludźmi. Do SKW i SWW przyjmowano oficerów i funkcjonariuszy praktycznie bez doświadczenia. Wysyłano ich na siedemnastodniowe kursy i posyłano z miejsca do pracy operacyjnej, między innymi w Afganistanie.
Tak więc Macierewicz zdołał co prawda skutecznie rozwiązać WSI, ale nie był w stanie zorganizować nowych służb. Nawet wewnętrzny audyt wykazał, że wojskowe służby specjalne, odpowiedzialne za ochronę wywiadowczą i kontrwywiadowczą oraz zapewnienie tajnej łączności i obiegu dokumentów z NATO, nie są w stanie wypełniać obowiązków. Brakowało kadr, panowały monstrualny bałagan i obawy o dekonspirację agentów.
EDYTA ŻEMŁA