Zabrali nam synka przez kłamliwy donos! Płaczące dziecko policjanci wyrwali zramion matki!

Odebranie dziecka parze biednych rodziców wyglądało jak likwidacja narkotykowego kartelu. Trzy radiowozy, kurator i pracownicy Centrum Pomocy Rodzinie rankiem 24 marca podjechali pod dom Barbary Królik i Jarosława Ćwiklińskiego we wsi Litychowo (woj. kujawsko-pomorskie).

Płaczące dziecko policjanci wyrwali z ramion matki, zapakowali do radiowozu i odjechali z piskiem opon. Rodzicom do dziś nie udało się nawet usłyszeć synka przez telefon.

Kiedy Jarkowi i Basi urodził się Leszek, lekarze na porodówce stwierdzili u maluszka oczopląs i zalecili wizytę u neurologa. I od tego momentu, jak twierdzi pan Jarek, zaczął ich prześladować Ośrodek Pomocy Społecznej.

– Diagnozę poznaliśmy w piątek a we wtorek przyjechała pani z OPS-u z pretensjami, dlaczego nic nie załatwiłem z dzieckiem. Wystawiła opinię, że jesteśmy upośledzeni, nic nie potrafimy i powiedziała, że będzie naszym asystentem – opowiada Jarek. Jako asystent rodziny rok później pani z OPS przekazała pismo do sądu, w którym Basia oskarża Jarka o przemoc i gwałty. Problem w tym, że Basia nie potrafi pisać.

– Oświadczenie spisał pracownik socjalny w obecności pani Barbary, na podstawie tego, co ona mówiła – broni się kierownik Ośrodka Roman Lewandowski.

– Ja tak nie mówiłam. Jarek nigdy nie zrobił mi krzywdy – twierdzi stanowczo Basia. Niestety, sąd na podstawie pisma wydał decyzję o zabraniu Leszka. Maluch trafił do domu dziecka w Kazimierzy Wielkiej w woj. świętokrzyskim, 380 km od domu. – Mam wielki żal do wszystkich instytucji, które niby miały nam pomagać – mówi zrozpaczony Jarek.

FAKT.PL

Więcej postów