– Dotąd prezydent zachowywał się zbyt pasywnie, być może zadecydowała lojalność wobec Jarosława Kaczyńskiego, być może brak zaufania wobec zespołu, który zaczął tworzyć dopiero po wyborach. – mówi w rozmowie z „Super Expressem” Rafał Ziemkiewicz, publicysta „Do Rzeczy”.
„Super Express”: – Trwa wymiana listów między prezydentem i ministrem obrony narodowej. O co chodzi?
Rafał Ziemkiewicz: – Trudno mówić o szczegółach, gdy nie ma się dostępu do tajemnic państwowych. Ale chyba te szczegóły nie są tak bardzo ważne. Chodzi tu chyba o to, kto rządzi, Leon czy jego dzieci. Przy czym stroną konfliktu z Antonim Macierewiczem jest nie tylko prezydent Andrzej Duda, który ma formalne podstawy do tego, by dziś interweniować, ale zdecydowana większość PiS-u, szczególnie zaś Mariusz Kamiński i jego środowisko. To jest bowiem spór o służby specjalne i ich kształt. Mariusz Kamiński nigdy nie krył tego, że zależy mu na tym, by służby specjalne były pod jedną, wspólną kontrolą. Z kolei Macierewicz uważa, że wojsko powinno być oddzielnym księstwem, i że dotyczy to też wojskowych służb specjalnych.
– W dyskusję włączył się sam prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
– Jeżeli w sprawę włącza się Jarosław Kaczyński, i do tego, patrząc po rezultatach, jest to nieskuteczne, to widzimy, że mamy do czynienia z pewną samowolką ze strony ministra Antoniego Macierewicza, który nigdy nikomu się nie podporządkowywał. Dzięki narracji smoleńskiej zbudował swój kościółek. Usunięcie go z urzędu byłoby bardzo trudne.
– A czy nie jest tak, że dzięki temu konfliktowi swoją pozycję będzie budował prezydent Andrzej Duda?
– Lepiej późno niż wcale. Dotąd prezydent zachowywał się zbyt pasywnie, być może zadecydowała lojalność wobec Jarosława Kaczyńskiego, być może brak zaufania wobec zespołu, który zaczął tworzyć dopiero po wyborach. Ja wielokrotnie mówiłem, że prezydent popełnił poważny błąd w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Gdyby zamiast przyjmować w nocy zaprzysiężenie sędziów wybranych przez Sejm, zaprzysiągł tylko dwóch sędziów, nie pięciu i uznał, że wybór pozostałych jest wątpliwy i należy go zbadać, dziś pozycja prezydenta byłaby zupełnie inna. Prawo i Sprawiedliwość musiałoby się z nim liczyć. Przespał ten moment. Wybrał rolę człowieka, który przecina wstęgi i pięknie przemawia. To zgodne z konstytucją i oczekiwaniami Polaków, dla których awanturni prezydenci nie są mile widziani. Problem w tym, że Andrzej Duda nieco przesadził, i jeśli chce myśleć o reelekcji, musi zapracować sobie na miano polityka samodzielnego, a nie potulnego pana z „Ucha Prezesa”, który siedzi pod drzwiami i myśli o tym, czy go do gabinetu wpuszczą, czy też nie.
– Prezes PiS publicznie skrytykował zarówno „politykę epistolarną” prezydenta, jak i „ekstrawagancję” szefa resortu obrony. Jaka jest w tym wszystkim rola prezesa Jarosława Kaczyńskiego?
– Jeżeli prezes występuje publicznie i troszkę gani jednego i troszkę drugiego, to znaczy, że zupełnie nad tym sporem nie panuje. Pozostało mu pozorowanie działań, tak, by udawać, że „temu nagada, tamtemu nagada, i nimi rządzi”. Ale jak można rządzić kimś, nie mając struktury?! Minister ma ministerstwo. Prezes korporacji też ma swój aparat. Jaki ma aparat Jarosław Kaczyński? Ano taki, że przychodzą do niego działacze, jeden nadaje na drugiego, a prezes rozstrzyga spory na zasadzie dziel i rządź. Ale tak można zarządzać partią, nie da się rządzić krajem. Bo nawet przy założeniu, że wszyscy ministrowie, premier, nawet prezydent zawsze słuchają Jarosława Kaczyńskiego…
Zapewne słuchają.
To siłą rzeczy, choć Jarosław Kaczyński jest człowiekiem pracowitym, to dochodzić do niego będą jedynie strzępy informacji. Pomysł zarządzania z tylnego siedzenia, pełnienia roli komendanta jest słaby i już Piłsudski się na nim wypierdzielił. Katastrofa wojenna to przykryła, jednak jak ktoś zna się na historii, to zorientuje się, że cała sanacja to była wielka katastrofa. To było wielkie rujnowanie państwa rękami ludzi kompletnie niekompetentnych, dobieranych wyłącznie według klucza lojalności. Nie przypadkiem piszę o złowrogim cieniu Piłsudskiego i staram się zwalczyć tę legendę, która wokół niego narosła, bo niestety wszyscy nasyceni zostaliśmy wiarą, że rządy jednoosobowe są jakimś rozwiązaniem, a rządy parlamentarne są złe, bo partyjniactwo i tak dalej. Otóż nie. Nie ma alternatywy dla rządów parlamentarnych i myślę, że doświadczenie rządów PiS będzie tu kolejnym dowodem.
SE.PL