Zdaniem szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkeviciusa, problemy polskiej mniejszości na Litwie, m.in. w kwestii szkolnictwa, w zasadzie nie istnieją, ale są przez Polaków wyolbrzymiane i ideologizowane. Sugeruje również, że Polacy na Litwie „w większości popierają Putina” i bezmyślnie wierzą w narrację rosyjskich mediów.
Na wstępie rozmowy z Michałem Rachoniem na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, szef MSZ Litwy Linas Linkevicius wyraził nadzieję na intensyfikację wzajemnych relacji z Polską.
– Jesteśmy zadowoleni, że Polska odgrywa kluczową rolę w regionie, jak chodzi o rozlokowanie sił sojuszniczych, w tym sił amerykańskich, które wezmą udział w szkoleniach nad Wisłą oraz w krajach bałtyckich. To jest jeszcze jeden z powodów, dla których powinniśmy zacieśniać współpracę – powiedział Linkevicius, pozytywnie oceniając obecność w regionie sił USA i państw NATO.
Odnosząc się do pytania o swoje stanowisko ws. polskiej mniejszości na Litwie Linkevicius zaznaczył, że „wszystkie kwestie narodowościowe są ważne w kontekście globalnych wyzwań:
– Wspomniał Pan o polskiej mniejszości na Litwie – ja przywołałbym również sprawę litewskiej mniejszości w Polsce. Uważam, że generalnie mamy w tej sprawie postęp. Oczywiście, pewne sprawy są w impasie – np. nazwiska. Ale z drugiej strony widać dobrą wolę nowego litewskiego gabinetu i sądzę, że w tej sprawie będzie postęp.
Szef litewskiej dyplomacji stwierdził również, że kwestia dotycząca polskich nazw ulic nie istnieje:
– Jeśli chodzi o nazwy ulic – to już jest załatwione. Problem istniał do niedawna, ale już go nie ma.
Odnosząc się z kolei do tematu polskiego szkolnictwa na Litwie Linkevicius powiedział, że „ambitna reforma”, którą objęto polskie szkoły, „okazała się sukcesem”, gdyż „na przestrzeni ostatnich trzech lat żadna polska placówka nie została zamknięta”. Chwalił się również przeznaczeniem „konkretnych środków na rozwój polskiej oświaty na Litwie”, w tym 2,2 mln euro z puli funduszy europejskich „na modernizację Liceum im. Joachima Lelewela w Wilnie”.
Szef MSZ Litwy sugerował również, że liczba polskich szkół w tym kraju jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do odsetku całości polskiej diaspory:
– Jeśli popatrzymy na sprawę globalnie, to okaże się, że na Litwie mieszka 1% z 20-milionowej diaspory polskiej mieszkającej poza granicami kraju. Ale na tej samej Litwie znajduje się 20% polonijnego szkolnictwa! W Waszym języku można zdobywać wykształcenie począwszy od przedszkola po szkołę średnią. Nie chcę powiedzieć, że stan polskiego szkolnictwa na Litwie jest idealny. Ale też trudno mi się zgodzić z opinią, że jego sytuacja przedstawia się w sposób dramatyczny. Wszystkie niedociągnięcia to są sprawy, które można rozwiązać, jeśli będzie po temu sprzyjająca atmosfera ogólna. Jest pewien postęp u nas.
W tym kontekście Linkevicius wspomniał o litewskich szkołach w Polsce, m.in. w Sejnach:
– Owszem odbieramy sygnały, że finansowanie mniejszości narodowych nad Wisłą uległo zmniejszeniu o 30% albo że lokalne społeczności, łącznie ze szkołami popadły w długi, że brakuje książek do litewskiego – przykłady można mnożyć. Jednakowoż nie chodzi o to by dramatyzować, by wyolbrzymiać problem. Wierzę, że wszystko będziemy w stanie dogadać drogą normalnego, cywilizowanego dialogu.
– Mamy teraz nowy rząd w Wilnie. Oczywiście jest rolą tego rządu pochylić się nad tymi problemami w relacjach polsko-litewskich, o których rozmawialiśmy. Ale jednocześnie byłoby niemądrym, gdyby ewentualna niemożność rozwiązania tych kwestii powstrzymała nas od współpracy na innych polach. Myślę tu o ekonomii, bezpieczeństwie, obronności, infrastrukturze…. Reset w naszych relacjach ma polegać na przywróceniu normalnego, partnerskiego dialogu – mówił szef litewskiej dyplomacji. Odnosząc się do pytania o 5-procentowy próg wyborczy dla mniejszości na Litwie w wyborach do parlamentu stwierdził z kolei, że „w tej kwestii nie odnotowano żadnych problemów”. Dodał, że sam nie słyszał ze strony środowisk polskich żadnych skarg w tej kwestii. Zaznaczył przy tym, że działania ugrupowań mniejszościowych na Litwie (w domyśle: AWPL-ZChR) „nie zawsze są konstruktywne”:
– Chodzi tu przede wszystkim o polityzowanie, ideologizowanie wydarzeń, które rozgrywają się poza sferą ideologiczną. Myślę również o szerzeniu nieprawdziwych informacji, przede wszystkim na temat oświaty. Często środowiska te budują swoją pozycję na konflikcie, a nie na porozumieniu. Ja sam wiele razy doświadczyłem tego typu podejścia (…).
Linkevicius stwierdził również, że większość mieszkańców Litwy była zawsze zintegrowana z resztą społeczeństwa. – Ci ludzie zawsze wykazywali się lojalnością wobec swojego państwa, które z kolei odwzajemniało im się, że było tolerancyjne dla wszystkich narodowości i religii – powiedział polityk. Po czym sugerował, że Polacy na Litwie są szczególnie wrażliwi na wpływy rosyjskich mediów:
– Niestety, bywa że ludzie ulegają manipulacjom czy wręcz praniu mózgów. W tym kontekście ogromnym problemem jest ogłupiająca rosyjska propaganda. Najbardziej narażeni na jej działania są ludzie, mieszkający w odosobnieniu, nieprowadzący życia towarzyskiego. Dotyczy to Polaków na Litwie, ale nie tylko: również Litwini są wystawieni na jej działanie. To jest duży problem i dlatego uważam, że koniecznie trzeba zapewnić ludziom jak najwięcej źródeł informacji – mówił minister. Dodał w tym kontekście, że chciałby, żeby w miejscach zamieszkania Polaków „mogła nadawać polska telewizja”, jako przeciwwaga dla mediów rosyjskich.
Na sugestię Rachonia, że „może warto postawić na media, które przeciwstawiłby się rosyjskiej propagandzie”, Linkevicius odpowiadał bardzo przychylnie, a zarazem krytycznie względem Polaków na Litwie:
– Jeśli całemu procesowi [umożliwienia polskiej telewizji nadawania na Litwie – red.] będzie towarzyszyć wzajemne zrozumienie, to już niebawem Polacy będą mieli dostęp do rzetelnej oferty. Inna sprawa, czy będą chcieli z niej skorzystać. W każdym razie, będą mieli wybór. Bo na razie widzimy, że w większości popierają oni Putina i jego politykę, np. aneksję Krymu. A zatem nie mówimy w tym wypadku o problemie w relacjach polsko-litewskich, ale o wspólnym, polsko-litewskim zadaniu na przyszłość.
Linkevicius w kontekście osoby Lecha Kaczyńskiego podkreślał również, że państwa regionu muszą pomagać Ukrainie, będącej w stanie konfliktu z Rosją. – Musimy im pomóc. Kto inny może im pomóc? Powinniśmy porzucić bierność i zacząć działać, bo inaczej problemy zapukają do naszych drzwi. Lech Kaczyński miał słuszność, mówiąc, że naszym obowiązkiem jest bronić wartości nie tylko teoretycznie, w dyskusjach, ale zupełnie realnie, fizycznie – powiedział.
Szef litewskiego MSZ, pytany o kwestię Białorusi i budowy tam elektrowni atomowej w pobliżu granicy z Litwą zaznaczył, że państwa regionu i cała UE nie powinny kupować stamtąd energii elektrycznej. Podkreślił też, że w razie ewentualnej katastrofy to polska mniejszość będzie najbardziej poszkodowana, ze względu na rejon zamieszkania. Ponadto, wyraził wdzięczność względem PKN Orlen, nazywając polską firmę inwestorem strategicznym. Zapowiedział, że nowy litewski rząd bardzo poważnie traktuje tę współpracę i zwróci uwagę na kwestię opłat kolejowych.
– Sądzę, że nasze stosunki opierają się na pragmatyzmie i wcale nie należy ich postrzegać jako złych. Oczywiście tkwi w nich olbrzymi potencjał, którego nie wykorzystujemy – uważa litewski minister. Zaznaczał, że dla wzajemnych stosunków lepsze są rozmowy w gronie ekspertów niż polityków. Jak tłumaczył:
– Kiedy rozmawiają ze sobą eksperci – zawsze ich dyskusje są bardziej wydajne, niż w przypadku polityków. (…) musimy zejść do poziomu eksperckiego, bo to zawsze daje większą korzyść. Na przykład jeśli chodzi o edukację. Odsuńmy na bok plotki, a kiedy eksperci się spotkają, szybko zorientują się, jak sytuacja wygląda naprawdę. Tak samo w kwestii bezpieczeństwa.
„GAZETA POLSKA CODZIENNIE” / KRESY24.PL / KRESY.PL