Prezydent Donald Trump i jego administracja znaleźli się w ogniu krytyki za stwierdzenie, że muzułmańskie dzieci stanowią „zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju”.
Temat muzułmańskich dzieci został wywołany kilka dni po wprowadzeniu przez administrację USA zakazu wjazdu dla obywateli siedmiu krajów muzułmańskich, kiedy to przyszło do podjęcia decyzji, w jaki sposób potraktować rocznego irackiego chłopca, który został przywieziony do Stanów Zjednoczonych na leczenie po tym, jak doznał rozległych oparzeń w obozie dla uchodźców.
Rodzice chłopca otrzymali wizy, aby dołączyć do syna, który w tym tygodniu ma być operowany, jednakże zezwolenia na wjazd wskutek decyzji prezydenta Donalda Trumpa zostały cofnięte.
Wcześniej Biały Dom bronił zatrzymania pięcioletniego Irańczyka, tłumacząc, iż muzułmanie stanowią zagrożenie bez względu na ich wiek.
– Zakładanie, że ktoś nie stanowi zagrożenia ze względu na swój wiek czy płeć jest mylące i niewłaściwe – przekonywał podczas poniedziałkowego briefingu w Białym Domu rzecznik prasowy Sean Spicer. I trudno dziwić się takiemu podejściu amerykańskiej administracji, jako że nie raz zdarzało się, że terroryści zakładali dzieciom pasy szahida i wysyłali do samobójczych ataków. Dzieci są także od najmłodszych lat szkolone do mordowania „niewiernych”.
Przeciwko nałożonemu przez Donalda Trumpa zakazowi wjazdu protestują nie tylko zwykli Amerykanie (głównie liberalno-lewicowi), ale i władze stanowe, a także niektórzy sędziowie. Cztery stany: Nowy Jork, Massachusetts, Wirginia i Waszyngton wystąpiły na drogę prawną przeciwko dekretom Trumpa.
Sędzia federalny z Los Angeles wydał decyzję o zablokowaniu administracji Trumpa chcącej zapobiec przyjazdowi do USA grupy Jemeńczyków. Sędzia Andre Birotte Jr. w nocy z wtorku na środę wydał tymczasowy nakaz wstrzymujący kontrowersyjny jego zdaniem dekret prezydenta i zezwolił na pobyt w kraju 28 Jemeńczyków.
Wydany przez Donalda Trumpa zakaz wjazdu do USA dla muzułmanów skrytykowała również Wielka Brytania. Brytyjski minister spraw wewnętrznych Amber Rudd stwierdziła, że taka polityka daje argumenty do ręki terrorystów Daesh (ISIS).
Prawda jest jednak taka, że im mniej ludności muzułmańskiej, tym mniejsze ryzyko ataku terrorystycznego i administracja Donalda Trumpa świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Nic zatem dziwnego, że krytyką zwolenników wpuszczania muzułmanów zarówno prezydent USA jak i jego współpracownicy niekoniecznie się przejmują. Donald Trump daje tym samym kolejną lekcję przywództwa i to nie tylko europejskim „elytom”.
ŹRÓDŁO: PRESS TV