Zgroza! Według prokuratury Marta S. najpierw urodziła dziecko w piwnicy, później z zimną krwią udusiła je, a zwłoki starała się spalić w ognisku. We Wrocławiu właśnie ruszył proces kobiety.
Marta S. mieszka w podwrocławskiej wsi, ledwo skończyła podstawówkę i jak sama podkreślała przed sądem, pochodzi z biednej rodziny, w której alkohol lał się strumieniami. Była też przemoc, bo kobieta zeznawała, że ojciec i bracia często ją bili. Jednak czy nieszczęśliwe życie kobiety może być usprawiedliwieniem dla tego, co zrobiła?
A zdaniem prokuratury zrobiła rzecz straszną. Najpierw w piwnicy, w tajemnicy przed wszystkimi, urodziła dziecko. – Oderwałam pępowinę. Nawet nie wiem, jaką miało płeć. Położyłam je na ziemi i przykryłam starymi ubraniami – zeznawała przed sądem. – Nie zabiłam tego dziecka, tylko po prostu zostawiłam – próbowała się tłumaczyć.
Wyjaśniała, że w domu bieda aż piszczy, więc nie miała szans na normalne wychowanie dziecka. A zdecydowała się na samotny poród w piwnicy, ponieważ obawiała się, że we wsi ludzie się dowiedzą o dziecku i będą gadać. Bo kobieta ukrywała, że jest w ciąży. Do dziś nawet nie wie, kto był ojcem, bo partnerów miała kilku.
Po urodzeniu dziecka Marta S. żyła jak wcześniej. Gotowała, sprzątała, często oglądała telewizję. W końcu zajrzała do piwnicy. Zabrała z niej zawinięte w szmaty zwłoki i wyniosła na podwórko. Tam, gdzie wyrzuca się śmieci. – Często je tam paliłam. Wtedy też rozpaliłam ognisko – zeznawała. Tłumaczyła jednak, że nie planowała spalić w nim syna. Jednak fakty zadają kłam takim twierdzeniom. Kilka dni później jedna z sąsiadek dokonała przerażającego odkrycia. Wśród spalonych śmieci widać było częściowo zwęglone zwłoki noworodka. Przyjechała policja.
Szybko ustalono, kto był matką dziecka. Kobieta została aresztowana. Teraz grozi jej dożywocie.
SE.PL