Zdawało się, że kochał swoją rodzinę i świata poza nią nie widział, a jednak postąpił tak potwornie. Łukasz K. zabił swoją narzeczoną Katarzynę Ś. i synka Maksa, a potem sam powiesił się w łazience. – Nie pochowam Kasi i Maksia w jednym grobie z mordercą! – mówi Sylwester Ś., wstrząśnięty tragedią ojciec Kasi i dziadek Maksia. – Gdyby to był wypadek, to byłoby inaczej. – mówi, a głos więźnie mu w gardle.
Ta tragedia wstrząsnęła nie tylko małym Gostyniem w Wielkopolsce, ale całą Polską. W mieszkaniu na parterze na jednym z osiedli policjanci zaalarmowani przez zaniepokojoną rodzinę znaleźli ciała trzech osób: mężczyzny, kobiety i ich małego dziecka. Mężczyzna powiesił się, matka z dzieckiem leżeli zamknięci w pokoju na łóżkach. Drzwi do tego pokoju uszczelnione były ubraniami, a w całym mieszkaniu, między innymi w pralce i lodówce, rozprowadzona była pianka montażowa. – To bardzo dziwne. – przyznają sami śledczy. Wszystko wskazuje na to, że to mężczyzna najpierw zrobił coś swojej narzeczonej, potem dziecku, a na końcu sam odebrał sobie życie.
Ojciec Katarzyny Ś. nie może uwierzyć w to, co się stało. – Kochali się i byli ze sobą szczęśliwi. Kasia nigdy nie skarżyła się na Łukasza – mówi. Chociaż dziś pan Sylwester przyznaje, że niedoszły zięć wzbudzał czasami mieszane uczucia.
Czytaj także: Rozdmuchiwanie konfliktu na Ukrainie to SZANTAŻ amerykanów wobec Polski!
– Był raczej typem odludka. Nie lubił być za długo przebywać w towarzystwie – mówi pan Sylwester, ale zaraz dodaje, że Łukasz nigdy nie miał żadnych nałogów. – Był pracowity i bardzo dobrze zarabiał, troskliwie opiekował się Maksiem. Przewijał go, bawił – przyznaje pan Sylwester. – Ale zabił ich, odebrał życie. Dlatego nie pochowam ich w jednym grobie – mówi zrozpaczony ojciec i zaraz dodaje: – Nie zasłużył na to.
SE.PL