Wypadek Macierewicza- NOWE FAKTY [KTO ZAWINIŁ?]

W środowy wieczór na drodze krajowej numer 10 w miejscowości Lubicz Górny (woj. kujawsko-pomorskie) niedaleko Torunia doszło do wypadku, w którym brały udział pojazdy Żandarmerii Wojskowej. Zderzyło się tam aż osiem samochodów.

W jednym z nich podróżował sam szef MON, Antoni Macierewicz. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Co doprowadziło do kolizji? Kto poprowadzi śledztwo mające wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia? Pojawiają się coraz to nowsze informacje dotyczącego tego karambolu.

Jak informował rzecznik kujawsko-pomorskiej straży pożarnej st. kpt. Arkadiusz Piętak: – W wypadku uczestniczyło siedem samochodów osobowych i laweta, w tym dwa pojazdy z kolumny żandarmerii wojskowej. Trzy osoby zostały poszkodowane i trafiły do szpitala. Trwa ustalanie okoliczności i przyczyn wypadku. Żandarmeria Wojskowa przejęła już kontrolę nad tą sprawą. Jak poinformowała rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy podinsp. Monika Chlebicz: – Sprawę wypadku na drodze krajowej numer 10 w Lubiczu Dolnym przejmuje Żandarmeria Wojskowa, gdyż ich pojazdy uczestniczyły w zdarzeniu. Nie mogę potwierdzić informacji, że sprawcą wypadku była osoba wojskowa.

Nie jest jeszcze wiadome, co było przyczyną wypadku. Domniemuje się jednak, że zawinić mogła brawura i pośpiech, ponieważ Macierewicz śpieszył się z powrotem do Warszawy na galę tygodnika 'wSieci”, na której tytuł „Człowieka Wolności” otrzymać miał Jarosław Kaczyński. Jeden ze świadków zdarzenia stwierdził, że samochody z kolumny nie zdążyły wyhamować i uderzyły w auta, które zatrzymały się na czerwonym świetle. Zdaniem świadka samochody z kolumny ministra Macierewicza poruszały się z prędkością ok. 130 km/h (gdy tymczasem w tamtym miejscu jest ograniczenie do 70 km/h).

Czytaj także: Macierewicz lobbuje za obcymi, a nie polskimi interesami

Na to, że również podczas podróży w pierwszą stronę mogły być przekraczane przepisy dotyczące prędkości światła rzucają słowa samego szefa MON.  Macierewicz wracał z Torunia, gdzie brał udział w sympozjum naukowym w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Jak donosił nasz korespondent, swój wykład rozpoczął od podziękowań dla kierowcy, pana Karola: – Bardzo mu dziękuję. To kierowca. To on dokonał tego, że w godzinę i 45 minut dojechaliśmy z Warszawy do Torunia. Tymczasem trasę tę pokonuje się średnio w 2,5 godz.

Jak ustalił reporter RMF FM, karambol ma zostać potraktowany jako kolizja drogowa. Mimo że były osoby poszkodowane (dwie osoby udały się do placówek medycznych), ich obrażenia okazały się niegroźne. Natomiast, aby takie zdarzenie uznać za wypadek, obrażenia musiałyby powodować niezdolność do normalnego funkcjonowania powyżej siedmiu dni. Co również ważne: wszystkie przebadane na miejscu osoby były trzeźwe. Póki co nikt też nie został ukarany mandatem karnym.

Co ważne, ministrowi nic się nie stało. Co więcej, przesiadł się on do innego samochodu i zdążył na wręczenie nagrody liderowi swojej partii.

Warto przypomnieć, że to już trzecia kolizja drogowa z udziałem rządzących w ostatnim roku. Najpierw doszło do wypadku limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy (pęknięta opona), następnie wypadku drogowego w Izraelu w trakcie wizyty Beata Szydło zaś tą czarną serię w środę kontynuował Macierewicz.

SE.PL

Więcej postów