Misiewicz o swoim szefie: „To naprawdę spoko gość”

Po informacji o wizycie Bartłomieja Misiewicza w nocnym klubie w Białymstoku, dziennikarze z Elbląga przypominają historię z kwietnia ubiegłego roku. Rzecznik MON miał na sygnale jechać do jednej z restauracji McDonald’s.

Bartłomiej Misiewicz towarzyszył w piątek ministrowi obrony narodowej Antoniemu Macierewiczowi w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Białymstoku podczas otwarcia punktu informacyjnego dla kandydatów do służby w Wojskowej Obronie Terytorialnej. Dzień wcześniej rzecznik MON odwiedził jeden z klubów w Białymstoku – informuje „Fakt”.

Z relacji wynika, że Misiewicz kupował alkohol innym gościom klubu, zaczepiał studentki na parkiecie oraz proponował pracę w MON. Rzecznik spędził w klubie trzy godziny. W rozmowach z gośćmi lokalu wspominał m.in. o swoim szefie. Mówił, że Antoni Macierewicz to „naprawdę spoko gość”. Miał też poruszać temat katastrofy smoleńskiej.

Dziennikarze z Elbląga przypominają na stronie expresselblag.pl sytuację w kwietnia ubiegłego roku. Na jednej z ulic rządowa limuzyna włączyła sygnalizację świetlną i dźwiękową, a następnie wyminęła stojące na czerwonym świetle samochody. Jak się później okazało, pojazd skręcił pod restaurację McDonald’s.

Dziennikarze portalu ustalili, że w samochodzie przebywał wówczas rzecznik MON. „Po odebraniu posiłku, skoda zatrzymała się na stacji paliw Lotos, w miejscu niedozwolonym, aby podróżujący spokojnie mogli skonsumować burgery” – czytamy na stronie EXPRESSELBLAG.PL.

Więcej postów