Gabryś skonał, bo uznali mnie za histeryczkę. TRAGEDIA w Serocku

Małgorzata Malanowska straciła miłość życia. Jej ukochany syn Gabryś skonał w niedzielę, choć mieszkanka Serocka była z dzieckiem w przychodni i dwa razy wzywała pogotowie do zwijającego się z bólu malca. Gdy w końcu potraktowano ją poważnie, na ratunek było już za późno. Gabryś dziś skończyłby dwa latka.

– Wciąż do mnie nie dotarło, że jego już nie ma. Gabryś był moim największym szczęściem, największą miłością – mówi zrozpaczona Małgorzata Malanowska i w poruszającej rozmowie z „Super Expressem” opowiada, jak wyglądały ostatnie chwile życia jej niespełna dwuletniego synka. – Koszmar zaczął się w sobotę. Bolał go brzuszek, był niespokojny, wymiotował. W środku nocy byłam tak zaniepokojona, że pojechałam z nim do przychodni w Legionowie. Pani doktor go przyjęła, ale potraktowała mnie jak histeryczkę. Przepisała Gabrysiowi lek na gorączkę oraz czopki i odesłała nas do domu. Nie przypominam sobie, żeby przeprowadziła ze mną choćby wywiad o przebytych chorobach, a syn cierpiał na astmę oskrzelową – relacjonuje kobieta.

Malec był wyczerpany, a rodzice postępowali zgodnie z wytycznymi od lekarza. – Po południu Gabryś dalej wymiotował, był spocony, ale dłonie i stópki miał zimne. Wtedy pierwszy raz wezwałam pogotowie. Byłam spakowana, gotowa w każdej chwili jechać do szpitala. Ale ratownik medyczny poinformował mnie, że mam obserwować temperaturę syna i podawać leki. Usłyszałam też, że jeśli chcę, to do szpitala mogę pojechać na własną rękę – mówi pani Małgorzata.

Chwilę po tym, jak karetka odjechała, dwulatek zupełnie przelewał się przez ręce. – Powiedział do mnie: „mamo, mamo…” i stracił przytomność. Znów zadzwoniłam po pogotowie, w tym czasie tata go reanimował. Dyspozytorka mówiła, jak mamy udzielać pomocy do przyjazdu karetki. Lekarze jeszcze półtorej godziny walczyli o moje dziecko. Wołałam jego imię, wierzyłam, że gdy mnie usłyszy, nasza miłość zwycięży. Ale on odszedł. – załamuje głos matka chłopca.

Na miejsce przyjechała policja i prokurator. W poniedziałek wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i błędu w sztuce lekarskiej.

– Przesłuchujemy świadków, zabezpieczyliśmy też dokumentację medyczną – mówi Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Wczoraj odbyła się sekcja zwłok dziecka, ale śledczy przed przesłuchaniem wszystkich lekarzy nie chcą ujawniać, co mogło być przyczyną zgonu.

SE.PL

Więcej postów