Choć dziś spoglądając na Marka Kuchcińskiego, może to się wydawać niewiarygodne, ale niegdyś wiódł on bujne życie hipisa. Najsłynniejszy polski hipis Kamil Sipowicz przypuszcza, że z tamtych lat coś jednak marszałkowi zostało.
Partner wokalistki Kory uważa, że Kuchciński mógł wykluczyć na słynnym posiedzeniu Sejmu posła Michała Szczerbę za słowa „panie marszałku kochany”, bo to w ulicznym slangu lat 70. oznaczało zaproponowanie mu seksu.
Barwne spodnie dzwony marszałek Kuchciński zastąpił eleganckimi garniturami. Lecz być może stare nawyki wciąż w nim są żywe? Kryzys sejmowy rozpoczął się 16 grudnia od spięcia na linii Kuchciński – poseł Szczerba. – Panie marszałku kochany, muzyka łagodzi obyczaje – rozpoczął swoje przemówienie poseł PO. Za te słowa marszałek wykluczył go z obrad. – On naruszał powagę Sejmu – oficjalnie komentował Kuchciński. Lecz prawda może być szokująca! – W latach 70. ulicą rządzili gitowcy, porozumiewali się grypserą (.) Największym błędem było powiedzieć kochany lub kocham cię. Słowo to oznaczało seks oralny. Marszałek Kuchciński jako były hipis musiał znać te reguły. Gdy poseł powiedział do niego „kochany”, to był to największy bluzg – uważa Sipowicz. Czy poseł Szczerba był świadomy tego, jak mogły być odebrane jego słowa? – Nie! Nie znam tych reguł – mówi nam śmiertelnie poważnie. – Wydaje mi się jednak, że wykluczył mnie za kartkę z napisem „wolne media”, a nie, że nazwałem go kochanym – tłumaczy się. W każdym razie lepiej uważać na to, co się grypsuje do marszałka!
SE.PL