Ilu policjantów potrzeba do zabezpieczenia pustego Sejmu? Odpowiedź może szokować. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia do pilnowania budynku przy Wiejskiej decyzją Mariusza Błaszczaka (48 l.), szefa MSWiA, ściągnięto niemal 7 tys. funkcjonariuszy! A za wszystko zapłaciliśmy my, podatnicy.
Cała ta farsa rozpoczęła się 16 grudnia. To wtedy nieodpowiedzialne zachowanie marszałka Marka Kuchcińskiego (61 l.), który z obrad wykluczył posła PO Michała Szczerbę (40 l.) doprowadziło do kryzysu parlamentarnego. Trzy dni później pod Sejmem pojawiły się kordony policji ściągnięte do Warszawy z całej Polski. Ilu funkcjonariuszy chroniło budynków parlamentu? Liczby mogą przyprawić o zawrót głowy! Jak dowiedział się Fakt, niespełna sześć dni tej policyjnej ochrony kosztowało 2,3 mln zł! A na Wiejską wysłano dokładnie 6863 funkcjonariuszy.
Po co Błaszczak wydał taką decyzję? Chodziło o KOD! – Należy podkreślić, że w pierwszych dniach naszych działań zabezpieczających zaangażowanych było najwięcej policjantów (w tym dodatkowi funkcjonariusze z innych garnizonów z terenu kraju), gdyż organizatorzy manifestacji, m.in. środowiska KOD, zapowiadali demonstracje na wiele tysięcy osób (mimo, iż w efekcie uczestniczyło mniej) – tłumaczy Faktowi rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek.
A czym się w tym czasie zajmowano? Straż pożarna gasiła koksownik, a tysiące policjantów zamiast pilnować porządku na ulicach – otaczało pusty budynek Sejmu szczelnym kordonem. Po co? Żeby nikt nie blokował wyjazdu ewakuacyjnego! Były też stalowe barierki i ciężki sprzęt. Może po ty, by nikt nie zakłócił sejmowej Wigilii posłów opozycji?! Czy faktycznie powinni ich ochraniać zastępy funkcjonariuszy?
DARIUSZ GRZĘDZIŃSKI