Z wód jeziora Garbicz w powiecie sulęcińskim wyłowiono ciało 45-letniej Niemki. Wszystko wskazuje na to, że kobieta popełniła samobójstwo, choć po wyciągnięciu na brzeg okazało się, że zwłoki maja skrepowane taśma dłonie.
Zaginięcie kobiety zgłosił w połowie grudnia w Niemczech jej ojciec. Na ślad kobiety wpadła jednak policja w Sulęcinie. Na miejscowej komendzie przypadkowi spacerowicze zgłosili, że na pomoście nad jeziorem Garbicz znaleźli na pomoście rzeczy osobiste oraz niemieckie dokumenty. Podczas przeszukania terenu mundurowi natknęli się na pozostawiony samochód na niemieckich rejestracjach. Ustalono, że przez kilka dni koczowała w nim pewna Niemka. Dużo spacerowała, choć unikała kontaktów z mieszkańcami. Podjęto decyzję o przeszukaniu dna pobliskiego jeziora Garbicz. Strażaccy płetwonurkowie bardzo szybko odnaleźli ciało mieszkanki
Niemiec. Wszystko wskazuje na to, że 45-latka popełniła samobójstwo. Znaleziono nawet list pożegnalny. Problem w tym, że ciało miało nadgarstki owinięte taśmą izolacyjną. Jak wynika z sekcji zwłok, przyczyną śmierci kobiety było utonięcie. Jak jednak w środę powiedziała SE prokurator rejonowa w Sulęcinie Paulina Błaszkiewicz, na razie jednoznacznie nie wykluczono udziału osób trzecich.
SE.PL