CHAOS w MON wymyka się spod kontroli. KATASTROFA komunikacyjna!

Najbardziej oczekiwane militarne wydarzenie ostatnich dni – zamknięte posiedzenie komisji obrony w sprawie modernizacji armii – zamieniło się w komunikacyjną katastrofę za sprawą zawierającego nieprawdę oświadczenia MON.

Od kiedy Antoni Macierewicz ogłosił, że Plan Modernizacji Technicznej wojska wdrożony przez poprzedników jest nic niewarty, niedoszacowany i błędnie oceniający potrzeby armii – wojsko, biznes zbrojeniowy i zagraniczni partnerzy Polski czekali na prezentację nowej koncepcji zakupów broni. Kiedy departament wiceministra Bartosza Kownackiego analizował potrzeby i możliwości, próbując je przykroić do nowej wizji, fakty nie nastrajały optymizmem: anulowane zamówienia na bezzałogowe samoloty rozpoznawcze, na okręty, na śmigłowce wielozadaniowe sprawiały, że dotychczasowy plan praktycznie się rozsypał.

Podkreślanie na każdym kroku, że na kontraktach korzystać ma głównie polski przemysł, rodziło obawy, że najnowocześniejsze systemy uzbrojenia, których nasza zbrojeniówka dostarczyć nie jest w stanie, zostaną odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dlatego każdy sygnał o tym, że nowa koncepcja zbrojeń już powstała, był wyczekiwany z nerwowością i nadzieją. Nawet najgorsze wiadomości są bowiem w tym biznesie wartością, o ile tylko są pewne i potwierdzone.

Plan Modernizacji Technicznej niejawny

Zrewidowany Plan Modernizacji Technicznej (PMT) został wstępnie opisany we wrześniu w Kielcach na największych w Polsce targach zbrojeniowych. Zaskoczeniem było w sumie to, że nie było w nim rewolucyjnych zmian. Ale padło wtedy zastrzeżenie, że to zaledwie projekt, bo całość miała trafić na biurko ministra Macierewicza za kilka tygodni. Minister podpisał dokument na początku października, ale wtedy też MON postanowiło, że pozostanie on niejawny. Dotychczas zarówno oryginalny PMT, jak i nanoszone w nim poprawki były jawne i ogłaszane – jak nie w Sejmie, to na konferencjach wojskowych, do których dostęp miały też media.

Dlatego gdy w planie pracy sejmowej komisji obrony narodowej pojawiło się „modernizacyjne” posiedzenie w listopadzie, wszyscy ostrzyli sobie zęby na poznanie konkretów. Ale MON poprosiło komisję o utajnienie posiedzenia, które odbyło się za zamkniętymi drzwiami w środę po południu. Obok fali zrozumiałej krytyki ze strony zainteresowanych – od mediów po lobbystów zbrojeniowych – pojawiły się drwiny, że może tajność ma ukryć pustkę planów resortu.

W czwartek przed południem kilka mediów, jako pierwsze Radio Zet, podało sensacyjne „przecieki”, jakoby MON miał skasować ongiś priorytetowe programy zbrojeniowe. Najwięcej nerwowości wywołało doniesienie, że prawie zrezygnowano z zakupu śmigłowców bojowych.

Radio twierdziło też, że liczba kupowanych bezzałogowców – zamiast zapowiadanych przez ministra Macierewicza tysięcy – ma spaść do kilkudziesięciu. „Newsy” te zaczęły żyć swoim życiem, a MON zderzyło się z pierwszym skutkiem nadmiernego przywiązania do tajności: narastającymi spekulacjami. Kiedy domniemane cięcia w zakupach stały się jednym z głównych tematów w kilku mediach, resort przystąpił do kontrataku, który zamienił się w wizerunkowy blamaż.

Bartłomiej Misiewicz wkracza do akcji

Na pierwszej linii wystąpił zajmujący się zwalczaniem dezinformacji były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz. W twitterowych wpisach zarzucił mediom manipulację i celową dezinformację, podając jednocześnie cenne dla obserwatorów dane, że Polska jednak kupi śmigłowce bojowe i to dwie ich eskadry. To na pewno uspokoiło „uczestników rynku”, którzy nie byli w stanie uwierzyć, że MON mogło wyrzucić do kosza program Kruk, określany wielokrotnie jako jeden z priorytetowych.

Krótko po pierwszych wpisach Misiewicza na stronie Niezależna.pl ukazał się obszerny cytat z oświadczenia MON, którego wtedy jeszcze nie było na oficjalnych stronach internetowych ministerstwa. Znalazł się w nim obszerny akapit o śmigłowcach bojowych, który później – w wersji opublikowanej przez resort późnym popołudniem – zniknął. Pozostała za to fałszywa informacja o tym, jakoby MON w tym roku podpisało umowę na pociski rakietowe Piorun. Umowa, owszem, jest na ostatnim stadium negocjacji i zapewne w grudniu zostanie podpisana, choć miała być w listopadzie. Lecz nadal nie została, wbrew oświadczeniu.

Dużo miejsca MON poświęca sprawie dronów, zarzucając przy tym mediom „manipulację mogącą w konsekwencji zagrozić bezpieczeństwu państwa”. Chodzi o przytaczane niedawne słowa ministra Macierewicza o tysiącach polskich dronów, jakie miałyby zostać kupione m.in. dla Wojsk Obrony Terytorialnej. „Ta broń, jeżeli chodzi o drony, jest bronią masową, jej skuteczność zależy od masowości. Tak więc mówimy o tysiącach egzemplarzy” – zapewniał minister 8 listopada, podczas pokazu polskich konstrukcji na poligonie w Zielonce.

Kilka tygodni później resort wydaje się przechodzić do porządku nad zapowiedziami szefa, bo mówi o pozyskaniu do 2022 r. 200 sztuk bezzałogowców „różnych klas, o charakterze obserwacyjnym i wywiadowczym”. Puryści militarni powiedzieliby „zwiadowczym”, ale to drobiazg. I znowu: tekst oświadczenia z Niezależnej.pl mówi dalej o wypełnieniu zapowiedzi kupna ponad tysiąca sztuk, bo cena jednostkowa miałaby wynosić około 30 tys. zł (nie wiadomo, na jakiej podstawie dokonano takiej oceny). Wersja ministerialna, oficjalna, kwestię ceny pomija, wspominając jedynie, że ma być niska i pozwolić na pozyskanie ponad tysiąca dronów.

Różnic między tym, co powołując się na MON, publikowała Niezależna.pl, a wysłaną w oficjalnym mailu wersją, podpisaną przez panią rzecznik (czasowo pełniącą obowiązki) Katarzynę Jakubowską, jest więcej. Na przykład w kontekście okrętów podwodnych wersja nieoficjalna mówi o rozmowach z Norwegią – oficjalna wspomina jedynie o partnerze zagranicznym. Ewidentnie z resortu wyciekł tekst przed ostateczną redakcją, a zaprzyjaźnione media nie czekały ani chwili.

Dopiero opublikowany wieczorem wywiad ministra Bartosza Kownackiego – poza złośliwościami pod adresem mediów, dziennikarzy i posłów niereprezentujących linii rządu – mógł służyć za punkt odniesienia w trwającym cały dzień chaosie. Chaosie, którego można było uniknąć, gdyby zorganizować choć krótki briefing na temat prezentowanych posłom planów zbrojeniowych, skoro w ocenie rządu szczegóły musiały pozostać tajemnicą.

MAREK ŚWIERCZYŃSKI

Więcej postów