– Jest jedna różnica między nimi a resztą społeczeństwa – to posłowie są tymi, którzy decydują o tym, komu zabrać, a komu dać. – wypowiada się Łukasz Warzecha w rozmowie z „Super Expressem”.
„Super Express”: – Posłowie ciężko pracują, dlatego 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku, która im przysługuje, powinno zostać utrzymane – przekonuje wicepremier Morawiecki. Rzeczywiście powinni się cieszyć takimi przywilejami?
Łukasz Warzecha: – To nawet nie zabrzmiało absurdalnie, ale wręcz bezczelnie. Oczywiście można przekonywać, że formalnie nie jest to kwota wolna od podatku, ale nieopodatkowane diety poselskie. Niemniej, jeśli podciągnąć je do dochodu posłów – którym przecież de facto są – to tak wysoka kwota by im nie przysługiwała. Działaliby na takich samych zasadach, jak wszyscy obywatele. Nie wiem, czy premier Mateusz Morawiecki przemyślał swoją wypowiedź, ale jest tu niezwykle istotna sprawa.
– Jaka?
– Polityka fiskalna i socjalna Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo czytelnym sygnałem dla określonych grup ludzi. Dla jednej – tej, która ma najgorzej – to sygnał, że my, rządzący, się wami zajmiemy. Dla drugiej – ludzi względnie dobrze sytuowanych – PiS i zwłaszcza premier Morawiecki ma jedną wiadomość: nie interesujecie nas, chyba że jako źródło pieniędzy. Swoją wypowiedzią o kwocie wolnej dla posłów pan premier tylko ten przekaz wzmocnił.
– Z jednej strony Mateusz Morawiecki wprowadza rozwiązanie, które w imię sprawiedliwości społecznej ma zabrać przywileje bogatszym, by dać je biednym, ale jednocześnie próbuje usprawiedliwić przywileje dla swojej grupy zawodowej. Godzi się tak?
– Dużo grup społecznych ma swoje przywileje. Takie przywileje – choć mocno ograniczone przez Tuska – mają wolne zawody. Mają je rolnicy, którzy są poza powszechnym systemem ubezpieczeń. Mają je mundurowi. Mają je górnicy, którzy pracują w kopalniach należących do Skarbu Państwa. Takich grup jest więcej. A skoro jedni są uprzywilejowani, a drudzy nie, trudno mówić, że mamy jakąś równość. Póki tak będzie, od żadnej z pokrzywdzonych grup nie można wymagać, żeby z poczucia przyzwoitości dołożyła do wspólnego portfela. Bo niby dlaczego, skoro każdy ciągnie w swoją stronę.
– Usprawiedliwia to polityków?
– Właśnie nie. Jest jedna różnica między nimi a resztą społeczeństwa – to posłowie są tymi, którzy decydują o tym, komu zabrać, a komu dać. Chociażby z tego powodu, zamiast namawiać inne grupy społeczne do solidarności, sami powinni dać przykład i zrezygnować z przywileju nieopodatkowanego dochodu.
SE.PL