Czarne chmury gromadzą się nad głową szefa Biura Ochrony Rządu gen. Andrzeja Pawlikowskiego. Według naszych informacji, bardzo poważnie rozważana jest jego dymisja i może do niej dojść nawet w tym tygodniu. Wśród zarzutów m.in. rozwijające się prokuratorskie śledztwo w sprawie kontraktu na zabezpieczenie dworców podczas Światowych Dni Młodzieży.
Sprawa podejrzanego kontraktu jest pod lupą prokuratury i CBA od wakacji. Chodzi o dwumilionowy kontrakt, który dostała spółka Sensus Group. Jej właściciel był powiązany zarówno z obecnym szefem BOR, jak i byłym już szefem Agencji Wywiadu płk Grzegorzem Małeckim. Małecki stracił już stanowisko.
Sensus Group w momencie podpisania umowy nie posiadała jeszcze licencji na wykonywanie usług ochroniarskich więc umowę zawarto nielegalnie.
Informacje o możliwej dymisji Pawlikowskiego docierają i ze służb, i z kręgu polityków Prawa i Sprawiedliwości. Pojawiają się kolejne zarzuty, które mają przesądzić o przyszłości szefa BOR. – To nie tylko sprawa kontraktu na zabezpieczenie dworców, ale też afera z oponą prezydenckiej limuzyny i polityka kadrowa – wylicza nasz rozmówca z kręgu służb. Tłumaczy, że w BOR znaleźli miejsce… ludzie z PRL-owskich służb bądź z nimi powiązani! I to w czasie, gdy wszystkie służby z takich ludzi są czyszczone.
Według naszych informacji, gen. Pawlikowski w ubiegłym tygodniu był na dywaniku u szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. Był też zaproszony do ABW, która wkroczyła do BOR po aferze z oponami. – Andrzej jest spakowany – mówi nasz informator.
Mógł stracić pracę już w marcu!
W marcu w limuzynie wiozącej prezydenta Andrzeja Dudę doszło do eksplozji opony. Samochód wpadł w poślizg, a następnie wpadł do rowu. Potem wyszło na jaw, że opona miała 6 lat i przeznaczona była do utylizacji. Pawlikowski wtedy uniknął dymisji.
FAKT.PL