Zbadali zwłoki Tylman. To będzie przełom w śledztwie? To znaleźli w jej płucach

Medycy sądowi zakończyli już specjalistyczne badania, które miały wskazać przyczynę śmierci Ewy Tylman. Jak się jednak okazuje, ciało dziewczyny wyłowionej z Warty było w stanie zbyt dużego rozkładu, by nawet najbardziej nietypowe metody przyniosły jednoznaczną odpowiedź na pytanie jak zginęła. W płucach Tylman medycy odkryli jednak nietypowe znalezisko.

26-letnia Ewa Tylman zaginęła pod koniec listopada ubiegłego roku. Dziewczyna wracała z imprezy w centrum Poznania do domu. Towarzyszył jej kolega z pracy Adam Z. Ewa nigdy nie wróciła do swojego mieszkania. Ślad po niej urwał się w okolicach mostu św. Rocha.

Głównym podejrzanym w sprawie zaginięcia 26-latki został towarzyszący jej Z. Podczas nieprotokołowanej rozmowy z policjantami chłopak miał zeznać, że pokłócił się z Ewą, zepchnął ją ze skarpy nad Wartą, a następnie zaciągnął kilkadziesiąt metrów nad brzeg i wrzucił do wody. Choć podczas późniejszych, oficjalnych przesłuchań chłopak wszystkiemu zaprzeczył, w oparciu o tę wersję wydarzeń prokuratura postawiła Adamowi Z. zarzut zabójstwa Tylman z zamiarem ewentualnym.

Gdy pod koniec lipca 2016 ciało Ewy Tylman wyłowiono z Warty na wysokości Czerwonaka, pierwotna wersja przedstawiona przez Z. stała się jeszcze bardziej prawdopodobna. Ciało 26-latki, po wielu miesiącach w wodzie, było jednak w stanie zbyt dużego rozkładu. Sekcja zwłok nie dała zatem odpowiedzi na kluczowe pytanie dotyczące przyczyn śmierci dziewczyny.

Prokuratura zleciła więc przeprowadzenie kolejnych, specjalistycznych badań. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, badania te właśnie się zakończyły. Medycy sądowi nie zdołali jednak ustalić, jak zginęła Ewa Tylman.

Badanie rentgenowskie nie wykazały żadnych złamań kości 26-latki. Śledczy starali się też ustalić, czy w chwili znalezienia się Ewy Tylman w Warcie dziewczyna była już martwa, czy jeszcze żyła i zmarła w wyniku utonięcia. W tym celu medycy sądowi posłużyli się metodami niestosowanymi już od lat.

Pierwsza z nich polegała na pobraniu z płuc Tylman tkanek i zabarwieniu ich specjalną substancją, by możliwe było ocenienie ich wyglądu. Przerwane tkanki oznaczałyby, że 26-latka utonęła. Informator „Wyborczej” twierdzi, że badanie nie przyniosło jednak rezultatu. Tkanki ze względu na stan rozkładu nie nadawały się do badań. Zabarwiono jedynie jedną z próbek, i choć tkanki były przerwane, medycy uznali, że wynik ten jest niemiarodajny i nie można na jego podstawie wyciągnąć żadnych wniosków.

Druga metoda zastosowana przez śledczych polegała na zbadaniu, czy w płucach i nerkach Ewy Tylman znajdują się okrzemki – glony żyjące w wodzie. Tym razem medycy nie wykluczyli, że 26-latka żyła w chwili znalezienia się w Warcie, jednak uważają, że jest to zbyt mało, by stwierdzić przyczyny jej zgonu.

Adam Z., który zdaniem prokuratury odpowiada za śmierć Ewy, przebywa w areszcie od początku grudnia ubiegłego roku. Śledczy kilka razy przedłużali już jego pobyt za kratkami – po raz ostatni właśnie ze względu na konieczność przeprowadzenia dodatkowych badań. Z. powinien opuścić areszt 25 listopada. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Wyborcza”, do tego czasu prokuratura ma zamknąć postępowanie i skierować do sądu akt oskarżenia. Zdaniem śledczych, dowody zebrane do tej pory są wystarczające do wydania na Z. wyroku skazującego.

FAKT.PL

Więcej postów