To kpina ze sprawiedliwości! Przyznał się do morderstwa i nawet nie stanął przed sądem. Mateusz Z. z Krakowa w 2013 r. w Chicago zabił Sarę K., ale wciąż żyje jak król. Na portalach społecznościowych zamieszcza zdjęcia z egzotycznych podróży, pozuje na policyjnym motocyklu. Słowem bawi się świetnie!
Mateusz Z. zaraz po maturze w 2007 roku wyjechał do USA na zaproszenie mieszkającej tam matki. W Chicago rzucił się w wir nocnego życia. Na jednej z imprez poznał pochodzącą z Czech barmankę Sarę. Szybko zostali przyjaciółmi i chociaż Mateusz jest zdeklarowanym homoseksualistą razem wynajęli mieszkanie.
Nie wiadomo jak układały się stosunki między przyjaciółmi . Coś jednak musiało się popsuć, bo pewnej czerwcowej nocy 2013 roku Mateusz Z. zadał Sarze kilkanaście ciosów nożem a potem ją udusił. Twierdzi, że w akcie samoobrony. Pijana dziewczyna miała rzucić się na niego z pięściami. – Każdej nocy budzę się widząc krew. Żałuję, że tamtej nocy to nie ja zginąłem. Gdybym nie żył, miałbym święty spokój. Próbowałem się zabić, ale mnie odratowano – opowiadał Mateusz po pół roku od zbrodni dziennikarzowi amerykańskiego tygodnika Express.
Wywiadu udzielał przez telefon, bo już dzień po morderstwie był w Krakowie. Przed rozmową z dziennikarzem zadzwonił na policję w Chicago i przyznał się do zamordowania Sary. W 2014 na wniosek władz USA Mateusza zatrzymała polska policja, ale zaraz wypuściła za kaucją w wysokości 100 tys. zł. Amerykanie wystąpili o ekstradycję Mateusza Z. Polski sąd poparł wniosek, ale obrońca Mateusza złożył zażalenie. Sąd podejmie decyzję w jego sprawie najwceśniej za kilka miesięcy. Mateusz tymczasem prowadzi życie playboya. Jeździ po świecie i chwali się coraz to nowymi znajomymi na portalach społecznościowych. – Od przynajmniej roku mieszka we Wrocławiu z nowym partnerem – dowiedzieliśmy się od jego znajomego, który jak większość polskich przyjaciół nie miał pojęcia, że sumienie Mateusza obciąża śmierć Sary K..
FAKT.PL