Cztery państwa UE: Hiszpania, Włochy, Niemcy i Francja, chcą zawrzeć nowy, europejski sojusz militarny, niezależny od NATO. Do końca nie wiadomo właściwie, po co. Jedynym wytłumaczeniem dla nowej inicjatywy zdaje się zaspokojenie chęci wyłamania się z rozrastających się struktur Unii Europejskiej.
Sojusz miałby być bowiem zawarty w obrębie UE, ale nie tożsamy z nią, skupiający raczej większych graczy. Miałby być tez całkowicie niezależny od NATO.
Podobne pomysły padały już wcześniej — ale były torpedowane głównie przez Brytyjczyków. Dziś Zjednoczone Królestwo jest już „na wylocie” z UE. Dlatego Londyn również nie wyklucza wsparcia takiej inicjatywy, a może nawet włączenia się w nią.
Sygnatariusze porozumienia chcą powołać w Brukseli osobny sztab wojskowy, ministrowie obrony mieliby spotykać się tam raz w miesiącu. Chcą również stworzyć Europejski Korpus Medyczny, skonsolidować produkcję sprzętu obronnego, wypracowywać nowe technologie.
Do tej pory sceptyczne wobec idei tworzenia wspólnoty we wspólnocie pozostawała sceptyczna Angela Merkel, nie chcąc psuć sobie stosunków z państwami neutralnymi, takimi jak Finlandia, Szwajcaria, Austria, czy Irlandia. Zmieniła jednak zdanie.
Ministrowie spraw zagranicznych wielkiej czwórki wypierają się, że „nie chodzi o konkurencję wobec NATO” ani o tworzenie „armii europejskiej”. O co w takim razie chodzi?
Jak pisze Wirtualna Polska, „chodzi o to, aby Unia mogła samodzielnie ocenić zagrożenia przy swoich granicach i przeprowadzić autonomiczne operacja wojskowe zarówno niewielkiej, jak i dużej intensywności m.in. w Afryce. Wzorem mają być takie inicjatywy z przeszłości jak w Mali czy Somalii”. Wybrane państwa UE chcę po prostu wydzielić sobie elitarny klub wojskowy.
W grudniu nad pomysłem mają pochylić się przywódcy państw UE, powiadomiony zostanie także Waszyngton, który do tej pory również alergicznie reagował na próbę osłabienia NATO.
Polska w „klubie” oczywiście się nie znalazła, pomimo że jeszcze we wrześniu w Weimarze Witold Waszczykowski przebierał nogami, aby w podobnej inicjatywie wziąć udział jako czołowy gracz. Tomasz Siemoniak, były minister obrony, twierdzi, że „to nie jest zemsta za odrzucenie francuskich helikopterów, ale znacznie szerszy problem. Polska przestała być zapraszana do udziału w kluczowych unijnych inicjatywach, bo jej rząd nie jest traktowany poważnie”.
W Europie Zachodniej rośnie kolejny militarny sojusz, którego członkowie będą dbać przede wszystkim o własne interesy w razie konfliktu zbrojnego. Polska tymczasem zajmuje się budową śmigłowców wespół z Ukrainą.
TOMASZDUDEK
Tak to ju? wida? rozpad UE i samego NATO a my nadal jeste?my gdzie?,daleko,daleko !