Marek Magierowski, dyrektor Biura Prasowego Prezydenta RP, zdecydowanie odnosi się do nagonki na Pierwszą Damę i ataków na Andrzeja Dudę.
Niektóre media zainteresowały się pierwszą damą dopiero wtedy, gdy postanowiła nie odpowiadać na apel środowisk feministycznych w sprawie aborcji. Żałuję, że nie interesują się równie intensywnie jej działalnością charytatywną czy edukacyjną— zauważa w wywiadzie dla „Polski The Times”.
To była cyniczna zagrywka. Feministki chciały wciągnąć pierwszą damę w wir politycznej bitwy. Doskonale wiedziały, że jakiego zdania by nie wyraziła, pojawiłaby się kolejna okazja, żeby atakować albo ją, albo prezydenta— ocenia.
Jak podkreśla Magierowski, sprawa małej obecności Pierwszej Damy w życiu publicznym jest dęta.
Czytam dzisiaj, że pierwsza dama nie uczestniczyła w tym czy tamtym wydarzeniu, nie poleciała z mężem w tę czy inną podróż zagraniczną. Wcześniej nikt jakoś nie prowadził takich statystyk. A szkoda, bo okazałoby się, że nic się pod tym względem nie zmieniło— zapewnia Magierowski w rozmowie z Dorotą Kowalską.
Dobitnie odnosi się do szmatławego, opartego na plotkach i insynuacjach tekstu o Agacie Dudzie w gazecie Michnika.
Potraktowałem ten tekst bardzo emocjonalnie. Ciężko jest komentować takie artykuły. Jako były redaktor uważam, że ów tekst nie trzyma się żadnych standardów. Problem w tym, że ktoś podjął decyzję o jego publikacji. Podejrzewam, że z premedytacją oraz złą wolą. I z pełną świadomością, jakie reperkusje wywoła. To nie był błąd w sztuce. To było celowe działanie— podkreśla Magierowski.
Nawiązuje też do ataków na Andrzeja Dudę. Zwraca uwagę, że zarzuty jakoby prezydent był jedynie „podpisywaczem” ustaw PiS to zgrabna socjotechniczna sztuczka.
Od początku starano się wepchnąć prezydenta w konflikt z jego własnym obozem politycznym. Tak jakby wszyscy zapomnieli, z jakim programem politycznym szedł Andrzej Duda do wyborców, i z jakim programem szła do wyborów Beata Szydło. To były postulaty bardzo do siebie zbliżone, jeśli wręcz nie tożsame— przypomina.
Zapewnia też, że wbrew rozmaitym spekulacjom relacje między Andrzejem Dudą a Jarosławem Kaczyńskim są właściwe i nie uległy zmianie.
Takie, jakie powinny być między głową państwa, a przywódcą większości parlamentarnej, wywodzącymi się z tego samego obozu politycznego – współpracują ze sobą— opisuje.
I dodaje:
Bardzo mnie bawi ta głęboka, psychologiczna analiza zdjęć, krótkich ujęć, na których panowie się witają, żegnają, patrzą na siebie. To jest niepoważne.
JUB/POLSKA THE TIMES