Koszmar! Robotnicy, którzy przeprowadzali konserwację komina elektrociepłowni w Zabrzu (woj. śląskie), u jego podstawy natknęli się na ludzkie ciało. Było tak zmumifikowane, że nie dało się go rozpoznać.
Dopiero badania DNA wykazały, że to zwłoki Krzysztofa S., który zaginął 3 lata temu! Mężczyzna najprawdopodobniej popełnił makabryczne samobójstwo.
Krzysztof S. wyszedł z domu 22 marca 2013 roku. Nie zabrał ze sobą dokumentów, a telefon zamilkł. Żona zgłosiła jego zaginięcie i od tej pory był poszukiwany. Zagadka jego zniknięcia została rozwiązana dopiero po trzech latach, kiedy robotnicy sprawdzający drożność komina elektrociepłowni natrafili na zmumifikowane zwłoki. – Ciało tkwiło w przewodzie wentylacyjnym, na jego dnie. Przewód zwęża się u podstawy do około 30 centymetrów. Trudno było wyciągnąć zwłoki. Były bardzo zdeformowane i zakleszczone. Udało się je wydobyć za pomocą linek i pasów, ale była to mozolna praca, musieliśmy bardzo uważać. Zajęło nam to kilka godzin – mówi kpt. Wojciech Surgacz z Państwowej Straży Pożarnej w Zabrzu.
Ciała nie dało się rozpoznać. Konieczne były badania DNA. Zabrzańska policja założyła, że mogą to być zwłoki któregoś z zaginionych i poszukiwanych do tej pory mieszkańców miasta. – Mieliśmy kilka tropów. Ale musieliśmy potwierdzić je badaniami. Pobrany został materiał DNA od bliskich zaginionych – mówi Agnieszka Żyłka, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
Wyniki badań potwierdziły, że w kominie utknął Krzysztof S. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. – Musiał być bardzo zdesperowany. Po pierwsze na teren elektrociepłowni trudno się dostać, po drugie ten komin ma ok. 200 metrów wysokości. Trzeba było się wspiąć na jego szczyt po zewnętrznej drabince, a potem rzucić w otchłań. Trudno to nawet sobie wyobrazić – mówi kpt. Surgacz.
SE.PL