Będzie rozłam w Platformie Obywatelskiej?

Grzegorz Schetyna (53 l.) stracił władzę na Dolnym Śląsku, doprowadził do rozwiązania koalicji z ludowcami we własnym regionie, może stracić kilkunastu posłów, spływa na niego krytyka za oświadczenia o „totalnej opozycji”. To nie jest dobry czas dla przewodniczącego Platformy Obywatelskiej.

 30 marca. Środa. Popołudnie. Grzegorz Schetyna leci z osobistą interwencją do Wrocławia. Cel: uratowanie sytuacji w sejmiku wojewódzkim. Od kilkunastu godzin krąży informacja, że w lokalnej PO jest bunt. Część radnych Platformy, na czele z marszałkiem województwa oraz radni Rafała Dutkiewicza zamierzają założyć nowy klub i przejąć władzę w województwie wraz z Bezpartyjnymi Samorządowcami. To oznacza kompletną porażkę Schetyny. Plany buntowników może pokrzyżować tylko Polskie Stronnictwo Ludowe.

Radni PSL mają z kolei tylko jeden warunek: pójdą z tymi, którzy mają większość czyli 15 głosów. Schetyna przekonuje, że dysponuje piętnastką. Druga strona również. W sejfie buntowników mają być złożone deklaracje piętnastu chętnych do opuszczenia koalicji. Szef PO szuka pomocy u Władysława Kosiniaka – Kamysza. – Grzegorz oszukiwał Władka, mówił, że to on ma większość. Gdy sprawdziliśmy i okazało się, że to nieprawda, lokalni działacze dostali z centrali zielone światło na opuszczenie koalicji. Nie będziemy umierać za Platformę. Osiem lat umieraliśmy za kolegów z PO, skończyło się tym, że ledwo wczołgaliśmy się do sejmu. Dość tego – relacjonuje współpracownik szefa PSL. Następnego dnia Schetyna traci władzę we własnym mateczniku.  Powód buntu? – Po pierwsze ingerowanie w sprawy urzędu marszałkowskiego – mówi Cezary Przybylski, marszałek województwa, główny organizator rewolty. – Ingerowanie czyli co dokładnie? – dopytujemy. – Głównie chodzi o sprawy kadrowe – brzmi odpowiedź.

Przybylski dodaje, że czarę goryczy przelało jednak rozwiązanie partyjnych struktur na Dolnym Śląsku. Chodzi o odwołanie Jacka Protasiewicza z funkcji szefa regionu i zastąpienie go komisarzem w osobie Bogdana Zdrojewskiego. – To był pokaz siły. Odwet. – podsumowuje Przybylski. Stronnicy Protasiewicza,  przekonują, że od tygodni rozmawiali o kompromisowym rozwiązaniu i mieli zapewnienia, że żadnych siłowych scenariuszy nie będzie. Okazało się inaczej. – Wygrał charakter Grzegorza. Przegrane wybory w Karpaczu w 2013 roku były dla niego tak wielkim upokorzeniem, że musiał się zemścić. Ani on ani jego ludzie nie słuchali gdy ostrzegaliśmy, że regionalna platforma jest tak podzielona, iż użycie siły grozi utratą władzy przez PO – opowiada polityk z Dolnego Śląska.

Najbardziej oszukany może czuć się poseł Michał Jaros. Zwolennik Protasiewicza, który przeszedł na stronę Schetyny. – Grzesiek obiecywał mu złote góry, namaścił go na szefa wrocławskich struktur, Jaros ogłosił to światu na specjalnie zwołanej w weekend konferencji, a dwa dni później jego wrocławska struktura została rozwiązana, a Michała zastąpił komisarz. Nie zdziwię się jeśli Jaros za chwilę wyląduje w Nowoczesnej – relacjonuje nasz rozmówca.

Przejścia posłów do partii Ryszarda Petru oraz wizja odejścia parlamentarzystów z  PO to kolejny problem Schetyny. Siłowe metody stosowane przez nowego szefa w regionach nie spodobały się sporej części sejmowego klubu PO. Oficjalnie mówił o tym Stefan Niesiołowski pytany na antenie radia Zet o to czy zamierza opuścić Platformę: „Zależy trochę, co będzie robił pan Schetyna. Na razie rozwiązuje regiony i przeprowadza czystki różnego rodzaju, mniej lub bardziej sympatyczne, więc to trochę sytuacja jest dynamiczna.” Z naszych ustaleń wynika, że Niesiołowski jest inicjatorem spotkań parlamentarzystów, którzy rozważają założenie własnego klubu.

Spotykają się w gabinecie byłej premier Ewy Kopacz, choć ona sama ma największe wątpliwości co do takich planów. Stałymi gośćmi w pokoju 169 są między innymi: Bożenna Bukiewicz, Waldy Dzikowski, Stanisław Huskowski, Jacek Protasiewicz, Cezary Grabarczyk i oczywiście Stefan Niesiołowski. W nieoficjalnych rozmowach przekonują, że znajdzie się piętnastu chętnych do założenia własnego klubu. Współpracownicy szefa PO bagatelizują pomruki płynące z „nowej pieczary” czyli pokoju Kopacz. – Po Jacku nikt tu płakał nie będzie – z przekonaniem oświadcza jeden z posłów. – Ale tu raczej nie chodzi tylko o Protasiewicza a o kilkanaście osób – zaznaczamy. – Reszta zostanie, mamy swoje metody – brzmi odpowiedź.

Te metody to spotkania podczas, których przyboczni Schetyny obiecują różne polityczne korzyści. – Co możecie obiecać byłej premier? – pytamy innego współpracownika szefa PO. – Może nawet Brukselkę – odpowiada. Brukselkę czyli biorące miejsce na liście w wyborach do Europarlamentu. Wyścig do Brukseli to jednak bardzo odległa przyszłość, a coraz częstsze spotkania „niezadowolonych” z rządów Schetyny to teraźniejszość. Przypadki oszukanych, takich jak Michał Jaros nie dodają wiarygodności pokojowym obietnicom. – Plotka głosi, że Bogdan Zdrojewski przeszedł na stronę Schetyny i został komisarzem w zamian za obietnicę bycia kandydatem Platformy na Prezydenta RP. Dlaczego się pani śmieje? Tusk połowie posłów obiecywał, że zastąpią go na fotelu premiera. I oni wszyscy w to wierzyli – podsumowuje nasz rozmówca.

FAKT.PL

Więcej postów