W poświąteczny wtorek 29 marca odbyło się w Sejmie wydarzenie nazwane przez organizatorów „konsultacjami społecznymi”. Konsultacje te dotyczyły przyszłości energetyki wiatrowej w Polsce.
Według zaproszenia, które pojawiło się w tygodniu przedświątecznym, „celem konsultacji jest dyskusja nad procedowanym obecnie projektem ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Wnioski z konsultacji będą punktem odniesienia do dalszych działań podejmowanych w Sejmie przez parlamentarzystów z Klubu Poselskiego Nowoczesnej Ryszarda Petru”.
Projekt ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych pojawił się w odpowiedzi na masowe żądania uporządkowania i uregulowania dotychczasowej praktyki budowania elektrowni wiatrowych (farm wiatrowych) w najbliższym sąsiedztwie domów mieszkańców polskiej wsi. W niektórych przypadkach 150-200 metrowe wieże zakończone ogromnymi, wirującymi łopatami stawia się obecnie niespełna 300 metrów od siedzib ludzkich, najczęściej pomimo sprzeciwu ludzi, którzy zmuszeni będą żyć w takich warunkach przez kilkanaście lat.
Przez lata tysiące polskich obywateli mieszkających na terenach wiejskich pisało petycje w tej sprawie do urzędników wszystkich szczebli, począwszy od premiera Donalda Tuska i jego ministrów. W obronie ich podstawowych praw obywatelskich występowali trzykrotnie Rzecznicy Praw Obywatelskich (w 2013, 2014 i ostatnio styczniu 2016 r.).
W Unii Europejskiej organizowanie „konsultacji społecznych” uznawane jest za standardową praktykę i przejaw szacunku dla podstawowych wartości europejskich. Nie do pomyślenia jest uniemożliwienie udziału w takich konsultacjach przedstawicielom podstawowej grupy społecznej, której dotyczy przedmiotowa regulacja prawna.
Klub Poselski Nowoczesna Ryszarda Petru wystosował zaproszenie na konsultacje bardzo późno, tj. w tygodniu przedświątecznym. Przedstawiciele stowarzyszeń społecznych reprezentujących sąsiadów farm wiatrowych, a także niezależni eksperci w dziedzinie akustyki zgłosili organizatorom natychmiast chęć udziału w dzisiejszym spotkaniu. Jednak wszystkie osoby i organizacje, które kiedykolwiek wypowiadały się krytycznie na temat obecnych warunków ekspansji farm wiatrowych w Polsce, otrzymały odpowiedź odmowną. Ciekawe dlaczego?
Komunikat mailowy brzmiał identycznie. Na Sali Kolumnowej w Sejmie, na której pomieścić mogą się setki osób, zabrakło dla nich miejsca.
We wtorek w Sejmie konsultowano się praktycznie wyłącznie z przedstawicielami grup, które mają bezpośredni interes w niedopuszczeniu do uregulowania rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce.
W konsultacjach uczestniczyli w zasadzie jedynie przedstawiciele inwestorów i deweloperów wiatrakowych, przedstawiciele zagranicznych koncernów produkujących elektrownie wiatrowe, pośredników i firm świadczących usługi na rzecz branży wiatrakowej oraz ich organizacji lobbystycznych. Obecni byli także specjaliści różnych dziedzin pracujący na potrzeby branży wiatrakowej.
Wszystkie te podmioty i osoby prowadzą swoją działalność dzięki wielkim subwencjom publicznym. Według oceny byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, poziom dotacji dla sektora przemysłowej energetyki wiatrowej w Polsce był do tej pory jednym z najwyższych w Europie. Według własnych danych branży, branża wiatrowa, która posiada w naszym kraju 3000 elektrowni wiatrowych — z których każda powstała dzięki milionowym dopłatom polskiego podatnika — zapewnia 4000 miejsc pracy. Koszt każdego miejsca pracy dla podatnika jest więc niewiarygodnie wysoki, przy czym praktycznie wszyscy zatrudnieni nie są mieszkańcami wsi „goszczących” farmy wiatrowe, lecz zamieszkują wiele kilometrów od najbliższej farmy wiatrowej.
W Polsce, tak jak i gdzie indziej na świecie, energetyka wiatrowa okazuje się niezdolna do osiągnięcia etapu „dojrzałej branży przemysłowej” i nadal cechuje się zachowaniami spekulacyjnymi w wielkiej skali. Przejawem tego jest ogromna liczba inwestorów, którzy uzyskali w przeszłych latach pozwolenia na przyłączenie do sieci energetycznej, pomimo faktu, że polski system energetyczny nie był i nie będzie w stanie wchłonąć takiej ilości urządzeń energetycznych. Wiedzieli o tym dobrze urzędnicy poprzedniego rządu.
Jest oczywiste, że uporanie się z tym „nawisem spekulacyjnym”, który powstał na skutek błędnej strategii poprzednich rządów, nie może obciążać sytuacji życiowej mieszkańców polskiej wsi.