Dr Kaczanowski: masakra na Majdanie była operacją typu „false flag”

W wywiadzie dla Kresów.pl z okazji 2. rocznicy masakry na Majdanie, dr Iwan Kaczanowski z Uniwersytetu w Ottawie przedstawia wyraźnie odmienny obraz tych tragicznych wydarzeń od tego, który oficjalnie obowiązuje na Ukrainie, a także w Polsce. Jego zdaniem, znaczna część protestujących nie zginęła z rąk milicji, ale została rozstrzelana przez strzelców powiązanych z Majdanem.

 

Panie Doktorze, co wiemy po 2 latach od wydarzeń na Majdanie 20 lutego 2014 roku?

To zależy od różnych narracji w sprawie tej masakry. Według oficjalnej, przyjmowanej m.in. przez ukraiński rząd, specjalne oddziały milicji, Berkut, przeprowadziły masakrę. Jego funkcjonariusze zasadniczo zastrzelili wszystkich protestujących, którzy 20 lutego zginęli na ulicy Instytuckiej i na Majdanie. Z wyjątkiem jednego, który został zabity przy jednym budynku na Chreszczatyku. Według tej wersji milicja celowo dopuściła się zbiorowego morderstwa protestujących na polecenie prezydenta Janukowycza i ówczesnego rządu. Teraz oskarża się członków Berkutu o zabicie 48 spośród 49 ofiar zajść 20 lutego. Ta interpretacja została  powszechnie zaakceptowana przez zachodnie rządy, media. I myślę, że przez polskie media również. Nikt nie pyta o dowody.

A według innej?

Przeprowadziłem własne studium dotyczące tej masakry. Pokazuje ono, że był to zupełnie inny przypadek masowego zabijania. Że była to operacja typu „false flag”,  pod fałszywą flagą, przeprowadzona przez część przywódców Majdanu, ze stronnictw oligarchicznych i skrajnie prawicowych. Jej celem było zabicie ludzi stojących po tej samej stronie, którzy nie byli świadomi tego, że zginęli zastrzeleni przez własnych strzelców. Miało to na celu umożliwienie przejęcia władzy.

Na czym polegała pańska praca?

Zaprezentowałem najnowszą i zaktualizowaną wersję mojego studium na dorocznym spotkaniu amerykańskich politologów  w San Francisco we wrześniu 2015 roku. Przeanalizowałem w nim wszelkie powszechnie dostępne dowody: nagarnia wideo, w tym po polsku, kilka tysięcy zdjęć, dostępne publikacje medialne zagranicznych korespondentów i naocznych świadków z Majdanu, zamieszczane w mediach społecznościowych, a także nagrania rozmów radiowych funkcjonariuszy SBU, jednostki snajperów „Alfa” i jej dowódców,  a także innych jednostek MSW na Majdanie. Można ustalić kompletną chronologię tych wydarzeń. Ponadto, zwracam uwagę na wszelkie informacje dotyczące śmierci konkretnych protestujących. W szczególności skąd zostali zabici, w jakim dokładnie czasie i jakie dokładnie nagranie to przedstawia. Udało mi się odszukać źródła dotyczące niemal wszystkich protestujących, którzy zostali zabici. Wraz z informacjami: kiedy i w jakim miejscu byli, gdy padały strzały oraz z której strony strzelano. Na tej podstawie doszedłem do wniosku, że co najmniej większość protestujących została zastrzelona przez ukrytych strzelców z miejsc kontrolowanych w czasie masakry przez siły Majdanu, takich jak np. Hotel Ukraina.

Czyli to nie wyłącznie milicjanci strzelali?

Nie mogę wykluczyć, że część z demonstrantów zabili milicjanci, ale jak dotąd nie widziałem na to żadnych twardych dowodów. Nagrania, które są wykorzystywane jako takie, by pokazać, że to Berkut zastrzelił protestujących, były modyfikowane i nie zgadzają się z momentami, w jakich protestujący zostali zabici, z kierunkami wystrzałów i rodzajami ran, a także rodzajami amunicji, jaką znaleziono w ich ciałach. Ustaliłem również, że przed masakrą strzelano do milicji z miejsc kontrolowanych przez Majdan, przede wszystkim z Konserwatorium Muzycznego, w wynik czego zginęło czterech milicjantów, a wielu zostało rannych.

W swoich pracach wykorzystuje Pan jednak również inne, bardzo specjalistyczne dowody.

Po tym, jak zaprezentowałem wyniki moich badań na konferencji, pojawiło się wiele nowych dowodów dotyczących masakry. Pochodzą z procesu, który toczy się w tej sprawie na Ukrainie, a także ze śledztwa prowadzonego przez prokuraturę generalną. Chodzi szczególnie o wyniki badań balistycznych i medycznych, dotyczących użytej broni  i kierunku strzałów. Dowody te zostały zaprezentowane publicznie podczas procesu. Na tej podstawie można dojść do tego samego wniosku, że absolutna większość protestujących została zastrzelona z miejsc kontrolowanych przez Majdan, a nie przez Berkut. Choć Prokuratura Generalna nadal utrzymuje, że to był Berkut. Wszystkie dowody są publicznie dostępne. A to moim zdaniem ważne, bo proces nadal trwa i będzie prezentowanych więcej dowodów. Jednak to, co do tej pory ujawniono pokazuje, że była to operacja pod fałszywą flaga. To nie był zbieg okoliczności, wszystko zostało zaplanowane w celu przejęcia władzy na Ukrainie.

Wracając do tego co działo się 20 lutego rano: wiadomo obecnie, że Wołodymyr Parasiuk wraz z grupą uzbrojonych ludzi był obecny w Konserwatorium. Znalazł Pan na to dowody w swoich badaniach?

Tak, śledztwa dziennikarskie BBC i FAZ faktycznie potwierdzają moje pierwotne ustalenia, które zaprezentowałem po raz pierwszy podczas konferencji w USA w październiku 2014 roku. Stwierdziłem wówczas, że strzelano w stronę milicji z Konserwatorium Muzycznego, które było kontrolowane przez specjalną kompanię samoobrony Majdanu dowodzoną przez Parasiuka. BBC nie ujawniło, że to była część samoobrony Majdanu. Przeprowadzili wywiad z jednym ze strzelców. Od tamtego czasu pojawiły się nowe dowody. Szczególnie najnowsze filmy dokumentalne, które ukazują się obecnie na Ukrainie. Ujawniają one, że faktyczne majdanowcy strzelali z Konserwatorium do milicjantów na Majdanie rankiem 20 lutego. Są tam publiczne świadectwa, jednak oficjalnie śledczy nadal twierdzą, że nie znają tożsamości tych strzelców ani nawet kierunku, z którego padały strzały. Nie mają żadnych oficjalnych podejrzanych o to, kto zabił milicjantów. Nikt nie został oskarżony. Mimo tego, że te informacje są publicznie dostępne. Przyznał się do tego więcej niż jeden strzelec. Wyznanie jednego z nich jest dostępne na YT i w ukraińskich mediach [chodzi o Iwana Bubenczyk, który w filmie dokumentalnym nt. masakry na Majdanie i w wywiadzie dla portalu Bird In Flight oświadczył, że strzelał do berkutowców i zabił dwóch z nich – red.].

Jednym z ważniejszych ustaleń Pana studium i przedmiotu toczącej się rozprawy są wyniki badań balistycznych pokazujące, że co najmniej kilkunastu protestujących zostało zabitych z jednej konkretnej broni.

Zgadza się. W tej konkluzji są jednak pewne niuanse. Milicja strzelała z karabinów kałasznikowa. Według wyników analiz balistycznych pocisków znalezionych w ciałach zastrzelonych protestujących, zostali oni zabici przy użyciu amunicji typu kałasznikowa, która była stosowana w starszych wersjach broni. Nie najnowszych, ale poprzednich, tzw. zmodernizowanych wersjach kałasznikowa. Używano jej również do myśliwskich wersji karabinów kałasznikowa. Zasadniczo wyniki analiz balistycznych dotyczyły pocisków z 16 ciał i były to kule w typie amunicji kałasznikowa kal. 7,62 mm. Według tych badań inni protestujący zasadniczo zginęli z broni myśliwskiej. Dwóch z nich zginęło od śrutu, a jeden zginął od amunicji niewytwarzanej na skalę przemysłową, co sugeruje karabin myśliwski. Inni protestujący spośród 69, w ciałach których nie znaleziono  kul (przeleciały przez nich lub zaginęły), zostali uznani za zabitych prze Berkut. Tak wiec w przypadku 16 protestujących spośród 69, wydobyto z ich ciał pociski z karabinów w typie Kałasznikowa, a co najmniej 11 zostało zabitych z dokładnie tej samej broni, zmodernizowanego kałasznikowa lub jego wersji myśliwskiej lub z innej broni o tym samym kalibrze.

Czy wiadomo, co to mogła być za broń?

Eksperci nie byli w stanie ustalić, jaka dokładnie broń została użyta, jednak dowody te są bardzo ważne, ponieważ są jak odciski palców. Każdy wystrzelony pocisk posiada specyficzne ślady, które pozwalają ekspertowi ustalić, z jakiej dokładnie broni został wystrzelony. Spośród 16 protestujących, w których ciałach znaleziono takie pociski, co najmniej 11 zastrzelono z tej samej broni.  Jednak podczas innej sesji procesu ekspert uznał, że tylko 9 spośród tych 16 zabito z tej samej broni, w typie kałasznikowa lub jego wersji myśliwskiej. Dzięki temu można jednak z dużym prawdopodobieństwem można wnioskować, że protestujący, w których ciałach nie znaleziono kul, zostali w tych samych proporcjach zabici co ci, u których kule odkryto. Tym samym co najmniej większość z 69 zabitych protestujących została zastrzelona z jednego karabinu. W przypadku 10 protestujących wcześniej wyłączono ich przypadki z procesu ws. masakry na Majdanie, ponieważ były dowody na to, ze zastrzelono ich z Hotelu Ukraina i z innych kierunków. Jednak obecnie prokuratura również oskarża Berkut o ich śmierć. Bardzo ważne jest to, że ta formacja posiadała kałasznikowy tego samego kalibru i strzelała w stronę protestujących, jednak nie było dowodów, że ich strzały zgadzały się z zabiciem konkretnych protestujących. Wykazałem to w moim studium. Również podczas procesu przedstawiono dowody w postaci ekspertyz porównawczych pocisków. Wykazano, że ich ślady nie zgadzają się z wzorami przechowywanymi w bazie danych i, że nie zostały wystrzelone z broni Berkutu. To również sugeruje, że to nie Berkut zastrzelił ludzi, ale że zrobiono to z innej broni. Dodatkowo podczas procesu zaprezentowano ważne wyniki badań ekspertów medycyny sądowej dotyczące ran postrzałowych i kierunków, z jakich je zadano. W przypadku tych, których zastrzelono z tej jednej konkretnej broni podczas procesu ujawniono, ze zginęli z kierunku Hotelu Ukraina od pocisków wystrzelonych pod stromym kątem. Nie z pozycji niemal poziomych, które zajmował Berkut. Stwierdzono tak w przypadku kilku protestujących. Można również dopasować dostępne nagrania wideo z momentów, w których zastrzelono ludzi. Opisy ich ran wlotowych i wylotowych oraz kanałów po kulach wskazują, że zabito ich z Hotelu Ukraina. We wszystkich 11 przypadkach była to również konkluzja mojego artykułu. Mimo, że nie mam dostępu do wyników specjalistycznych badań i bardzo dokładnych informacji. Wszystkie wnioski oparłem na przybliżonych kierunkach zadania ran na podstawie publicznie dostępnych informacji.  Można przyjąć, że są to dowody o dużym znaczeniu.

Z tego co wiem pojawiły się zastrzeżenia odnośnie Pana twierdzeń, że strzały padały z Hotelu Ukraina. Część krytyków argumentowała, że Hotel ten nie był kontrolowany przez siły Majdanu w czasie, gdy zaczęła się strzelanina. Jakie są dowody, że ten budynek i inne, o których Pan pisze, były wówczas pod kontrolą Majdanu?

Był to jeden z zarzutów, jakie się pojawiły po zaprezentowaniu moich prac. Przedstawiłem jednak dowody na to, że hotel Ukraina w czasie masakry majdanowców był kontrolowany przez Majdan. Wykazałem, że kontrolowali oni nie tylko konkretne wejścia i wyjścia czy windy, ale również, że dokładnie w tym samym czasie, w którym byli tam zidentyfikowani strzelcy, były tam osoby z Majdanu. Ci strzelcy zabijali protestujących z określonych pięter hotelu i konkretnych pokoi. To bardzo znaczące dowody. Chodzi m.in. o relację dowódcy jednego z oddziałów samoobrony Majdanu, którego oddział pilnował wejścia do hotelu od końca stycznia. W dniu masakry twierdził, że nie wiedział o żadnych strzelcach w hotelu, a jego oddział sprawdził wszystkich wchodzących do budynku pod kątem posiadania broni. To nie było tylko jego świadectwo, Na różnych nagraniach jest widoczny od początku masakry przy Hotelu Ukraina. Znalazłem również i przedstawiłem nagranie BBC, które pokazuje, że wejścia do hotelu Ukraina, windy i schody były strzeżone przez majdanowców i członków Swobody. Ponadto, jak oświadczył członek wyższego personelu hotelu, był on kontrolowany przez Majdan już wcześniej. I że znajdowało się tam więcej strzelców, którzy zostali złapani. Jest jeszcze inny dowód. W końcu stycznia 2014 liderzy Swobody publicznie stwierdzili, a nawet opublikowali oświadczenie prasowe w tej sprawie, że przejęli kontrolę na Hotelem Ukraina. Przekazały to różne ukraińskie media. Wszystkie dowody sugerują, że kontrolowali oni wejścia do hotelu. Nawet 18 i 19 lutego, gdy Berkut był obecny na zewnątrz hotelu, ale nie dostał się do środka. Jednak gdy wycofał się on 20 lutego około 9 rano, po tym, jak zostali ostrzelani z pozycji Majdanu, znane są nagrania wideo pokazujące, że majdanowcy mieli swobodny dostęp do hotelu.

A co ze „strzelcami Majdanu” – jakie są dowody, że faktycznie byli oni obecni w Hotelu Ukraina?

Znalazłem nagrania, które pokazują, że m.in. na 11 piętrze  znajdowali się strzelcy Majdanu. Jedno z nagrań BBC pokazuje, jak ktoś strzela stamtąd w stronę ekipy tej stacji oraz innych protestujących. Udało im się znaleźć okno, z którego strzelano. Było ono otwarte. Korespondent BBC powiedział zaś, że strzelec miał na sobie zielony hełm – taki jak używali majdanowcy. Po tym, jak mój artykuł został zaprezentowany ubiegłego września, w październiku podczas oficjalnego śledztwa ujawniono, że piętro to w większości zajmowali deputowani Swobody. Hotel ten był wykorzystywany przez parlamentarzystów z różnych ugrupowań, m.in. właśnie ze Swobody, podczas sesji parlamentu. Teraz ujawniono, że na tym piętrze koncentrowało się kilkudziesięciu deputowanych ze Swobody. Ustalono również, że ten konkretny pokój, z którego strzelano, zajmował w tym czasie właśnie deputowany Swobody. Podobnie rzecz dotyczy sąsiednich pokoi. Znalazłem również film z innymi strzelcami z tego czasu, którzy byli po stronie Majdanu. Pokazują, że grupa uzbrojonych protestujących ze specjalnego oddziału samoobrony Majdanu, który były rozlokowany w Konserwatorium Muzycznym, wbiega do Hotelu Ukraina w czasie masakry. Gdy się zaczynała, w Hotelu były również inne grupy na różnych piętrach. Są też dowody na to, że strzelcy byli obecni również w innych miejscach. Schwytano ich również w Hotelu po masakrze, skierowano ich do kierownictwa Majdanu, a późnej zwyczajnie wypuszczono i zniknęli bez śladu. Są więc dowody na to, że w hotelu Ukraina byli strzelcy, ale nie znaleziono takich, które świadczyłyby, że byli tam strzelcy strony rządowej, Berkutu czy SBU.  W swojej pracy powołuję się również na dostępne w Internecie nagranie z polskiej telewizji  z hotelu Ukraina, na którym reporter przyznaje, że rozmawiał z jednym z dowódców samoobrony Majdanu na początku masakry. Zaprzeczył on, by posiadali jakąś broń. Jednak ten dziennikarz powiedział, że pół godziny później widział strzelców ze strony Majdanu, którzy strzelali z kałasznikowów w kierunku strefy, w której trwała masakra. To bardzo ważne stwierdzenie, bo stacja ta ma zdjęcia strzelców strzelających z Hotelu Ukraina w kierunku protestujących, ale nigdy nie zostały one upublicznione. Tak więc to kolejny dowód na to, że w Hotelu Ukraina byli strzelcy ze strony Majdanu, a nie z drugiej strony.

A mówiąc o pewnych tajemniczych postaciach – w swoim opracowaniu wspominał Pan o osobach, które wydawały się z premedytacją prowadzić protestujących w stronę pozycji Berkutu. Dotyczy to m.in. grupy , którą później rozstrzelano, widocznej na znanym nagraniu , na którym pocisk trafia w drzewo pomiędzy nimi a hotelem. Uważa Pan, że takie osoby rzeczywiście tam były i celowo prowadziły ludzi „na odstrzał”?

To jedno z ustaleń mojej pracy na podstawie analizy nagrań i innych informacji, głownie zeznań protestujących. To przypadek jednego z protestujących, który nosił charakterystyczną maskę gazową i aktywnie wzywał innych cywilów, by szli w tę strefę podczas trwania masakry. Mimo tego, że w pobliżu ginęli ludzie, a on ich prowadził, nie ma żadnych dowodów na to, by do niego strzelano. On i podobne osoby swobodnie poruszały się na przedzie, a następnie znikały po tym, gdy różne grupy protestujących były masakrowane. Uważam, że nie jest to przypadek. Znalazłem też nagranie wywiadu z jednym z protestujących,  który był w tej grupie i powiedział, że to mężczyzna ubrany na czarno doprowadził ich na miejsce, w którym w ciągu kilku minut zostali zmasakrowani. A później ta sama osoba była widziana cała i zdrowa. Mimo, że większość członków tej grupy zginęła lub została ranna, on w jakiś sposób zdołał ukryć się gdzieś w krzakach. Tak jakby wcześniej wiedział, że staną się celem. Później widziano go idącego do Hotelu Ukraina wśród grupy członków samoobrony Majdanu  Nie była to więc zupełnie nieznana osoba – była w otoczeniu uzbrojonej grupy w Hotelu Ukraina.

Kto Pana zdaniem mógł stać za tym wszystkim?

Moje badania koncentrują się na aspektach politologicznych. To nie jest śledztwo kryminalne. Wykorzystuję jedynie publicznie dostępne informacje. Nie mogę powiedzieć, kto osobiście był odpowiedzialny, ani jak nazywali się strzelcy itd. Nie mam możliwości, by takie śledztwo prowadzić. To nie leży w obszarze moich zainteresowań, ja prowadzę badania politologiczne. Moje pytanie badawcze brzmi, które strony, np. Majdanu, rządowa, milicji czy ktoś z zewnątrz, jak Rosja albo grupy oligarchów czy inne, były zamieszane w tę masakrę. Na podstawie moich badań znalazłem dowody na zaangażowanie Swobody, Prawego Sektora, a częściowo także oligarchów. Nie mam żadnych informacji o tym, w jakim stopniu zaangażowana była każda z tych stron, czy wystawiała strzelców, czy po prostu zapewniła im „przykrywkę” albo zadbała o ich bezpieczeństwo. Takie informacje mogły zostać łatwo pozyskane w toku śledztwa. Na podstawie moich badań mogę powiedzieć, że były w to zaangażowane organizacje skrajnie prawicowe, Swoboda i Prawy Sektor.

Chciałbym również zapytać o kwestie  motywu takiego działania. Jednym z Pana pól badawczych jest teoria racjonalnego wyboru. Jak z takiego punktu widzenia można traktować motywy takich działań?

Teoria racjonalnego wyboru jest jedną z najważniejszych w naukach politycznych, którą stosuję również w mojej pracy. Często zakłada ona, że ludzie maja wiedzę o tym, co ma się stać i mogą mieć na ten temat dobre informacje. I mogą dokonywać wyboru. Stosuję również teorię instrumentalnego racjonalnego działania Maxa Webera, wedle której ludzie zasadniczo działają po to, by osiągnąć swoje cele i podejmować poprawne decyzje. To bardzo ważne, ponieważ narracja przedstawiona przez obecny rząd, przez media ukazuje te wydarzenia jako irracjonalne.

W jakim sensie irracjonalne?

Według oficjalnej wersji, najpierw miała miejsce irracjonalna ucieczka milicji z Majdanu, bez widocznego powodu. Po tym nastąpiła nieracjonalna masakra protestujących, gdyż nie było powodów, by strzelać do protestujących po to, by ich zabić – oni nie mieli żadnej broni, w tym palnej, a zwykle policja ma inne środki, by ich zatrzymać, takie jak armatki wodne, broń nieśmiercionośną, a nie ostrą amunicję. A nawet, gdyby użyto ostrej amunicji, wówczas najbardziej racjonalnym wyborem jest strzelać nie po to, by zabić, ale by np. ranić ich w nogi lub strzelać przed nich, by ich zatrzymać, oddawać strzały ostrzegawcze. To najbardziej racjonalna forma działania, ze strony policji w takich sytuacjach. Inną irracjonalną sytuacją było to, że protestując ginęli, ale żadni politycy przebywający w tym samym rejonie w ogóle nie byli celem. Wszyscy ważni politycy Majdanu przemawiali ze sceny albo byli w pobliżu Hotelu Ukraina – doskonale widoczni dla strzelców znajdujących się w różnych miejscach. Nawet w Hotelu byli strzelcy, ale nie strzelali oni do nikogo z kierownictwa Majdanu. Nie ma nawet dowodów na to, by strzelali do protestujących, którzy znajdowali się w hotelu albo w innych lokalizacjach, co jest dość irracjonalne.

I ta irracjonalność była powszechnie akceptowana?

Było to często przyjmowane jako oczywiste wyjaśnienie. Przyjmując, że oficjalna narracja jest poprawna, pozostaje pytanie, dlaczego protestujący mieliby popełniać zbiorowe samobójstwo idąc prosto pod kule, bez żadnych możliwości odpowiedzi lub ochrony. Faktycznie, prezentowane jest to jako forma zbiorowego heroizmu, ofiary samych protestujących. Ale kiedy patrzy się na nagrania i analizuje się zachowanie protestujących to okazuje się, że oni nie chcieli dać się zabić. Chcieli przeżyć i zachowywali się racjonalnie, np. próbując skryć się za drzewami lub betonowym murem w pobliżu hotelu. Chronili się również przy użyciu tarcz, które nie mogły ochronić ich przed pociskami, ale mogły zapobiec identyfikacji wrażliwych części ciała, w które celowali strzelcy, jak głowa czy okolice serca, by uniknąć śmiertelnego postrzału. To było racjonalne zachowanie, jednak według moich badań faktycznie zostali zabici z niespodziewanej strony, od tyłu, skąd nie spodziewali się żadnego niebezpieczeństwa, a także z boku. Było to więc racjonalne zachowanie. Z kolei jeśli przyjrzeć się racjonalnemu zachowaniu milicjantów, to oni również stosowali ostrą amunicję, ale według ich relacji i dostępnych dowodów strzelali w odpowiedzi na ostrzał strzelców  z Konserwatorium, a później z Hotelu Ukraina, Pałacu Październikowego czy innych lokalizacji kontrolowanych przez Majdan. Są dowody, że Majdan kontrolował również ten pałac. Jest nawet nagranie polskiego dziennikarza z Telewizji Republika, na którym widoczna jest jedna z grup protestujących, w kamizelkach kuloodpornych na dachu Pałacu Październikowego, w czasie gdy protestujący mówili o strzelcach w tym konkretnym miejscu. To kolejne dowody. Protestujący nie spodziewali się, że staną się celem strzałów z boku i od tyłu. Spodziewali się, że może do nich strzelać milicja.

Ale milicjanci również strzelali.

Milicjanci rzeczywiście strzelali, ale w stronę snajperów m.in. w Hotelu Ukraina. Są również dowody na to, że milicja oddawała strzały ostrzegawcze, przed protestujących, by spowolnić ich postęp. Mogły jednak być strzały śmiertelne, może rykoszety. Wciąż brak rozstrzygających dowodów, nie mogę wykluczyć, że milicjanci mogli kogoś zastrzelić, ale sam nie mam jeszcze na to dowodów, a poza tym nie zostały one póki co przedstawione podczas procesu. Tak więc to wyjaśniałoby racjonalne zachowanie milicji, ale jednocześnie byłoby wyjaśnieniem racjonalnego zachowania liderów Majdanu.

O jakie zachowanie chodzi?

Jeśli wiedzieli, że nie ma dla nich żadnego realnego zagrożenia, ze strony tzw. snajperów, to staje się ono racjonalne, ponieważ byli świadomi, że nie stałaby się im krzywda. To wyjaśniałoby dlaczego zachowywali się w taki sposób, jakby nie groziło im żadne niebezpieczeństwo. To była powszechna wiedza – ze sceny Majdanu padały ostrzeżenia o strzelcach w Hotelu Ukraina, w Pałacu Październikowym, Banku Arkada itd. Jednak liderzy Majdanu, szczególnie deputowani Swobody w Hotelu Ukraina zachowywali się tak, jakby w ogóle nic im nie groziło. Poruszali się swobodnie, nie zachowywali się tak, jakby przejmowali się, że mogą zostać zastrzeleni. W czasie trwania masakry i po niej zaprzeczali wręcz temu, że w tych miejscach znajdowali się strzelcy. Mimo, że wszelkie dowody świadczą o czymś przeciwnym. Udawali, że strzały padały ze strony pozycji Berkutu.  Mimo tego, że były dowody na to, że strzelcy znajdowali się w innych pozycjach. To wyjaśnia również, dlaczego strzelcy w różnych budynkach, np. z Hotelu Ukraina i Pałacu Październikowego nie strzelali do siebie. Nie było tam żadnych prowokatorów czy kogoś podobnego. Oznacza to, że faktycznie nie była to po prostu pierwsza lepsza grupa strzelców, która zdecydowała się strzelać do swoich. To była faktycznie zorganizowana akcja. Mało prawdopodobne jest mieć grupę ludzi z bronią i zachowującą się w taki sam sposób w różnych miejscach. To w zasadzie niemożliwe. Jest więc bardzo prawdopodobne, że zostało to zaplanowane i skoordynowane w kwestii tego, jakie lokalizacje wykorzystać, jak i kiedy strzelać itd. To również może tłumaczyć, dlaczego ta masakra została przeprowadzona.

W takim razie po co ją przeprowadzono?

Po to, by skorzystali na tym politycy, szczególnie z porozumienia skrajnej prawicy, a także pewnych stronnictw oligarchicznych w kierownictwie Majdanu. Ta masakra miała zdyskredytować milicję, siły rządowe i miała zostać wykorzystana do generalnej delegitymizacji rządu Janukowycza. I faktycznie tak się stało. Tak więc po tym milicja porzuciła swoje pozycje i uciekła. Nastąpiła zmiana władzy, w której uczestniczyli m.in. oligarchowie, politycy partii skrajnie prawicowych, głównie ze Swobody, formując nowy, pierwszy rząd. A skrajna prawica z Prawego Sektora była w stanie uzyskać niespotykany wcześniej poziom wpływu, zajmując pozycję w rządzie. Jest to zatem racjonalne wyjaśnienie tego, co się stało.

Chciałbym również zapytać o reakcje na Pana teksty – zarówno wśród badaczy, jak i na Ukrainie. Jak zareagowano na nie podczas publicznych wystąpień, a jak były odbierane na Ukrainie?

Na ten temat prowadzone są kursy akademickie i kwestie te są przedmiotem badań. Prowadziłem podobne z zakresu masowej przemocy na Ukrainie podczas II wojny światowej, dotyczące np. OUN-UPA czy masowych mordów sowieckich. Nie jest to więc coś spoza obszaru mojej działalności. To po prostu kontynuacja moich badań nt. masowej przemocy w ukraińskiej polityce. Przedstawiłem to jako część mojej działalności badawczej i jak każde inne badania akademickie. I jak każde tego rodzaju jest dyskutowane, wykorzystywane prze innych badaczy lub cytowane.  Reakcje były różne, ale otrzymałem wiele pozytywnych opinii, nieformalnych komentarzy ze strony profesorów z różnych czołowych uczelni. Są również komentarz krytyczne, ale głównie jest to konstruktywna krytyka. Zdarzają się  jednak komentarze, które mają bardziej osobisty charakter, próbujące zdyskredytować moje badania jako rzekomo nieakademickie, że nie mam odpowiednich kwalifikacji, by prowadzić tego rodzaju analizy. Lub ze względu na moje poglądy polityczne, że rzekomo prezentuje stanowisko rosyjskie albo Janukowycza. Mimo tego, że jestem Ukraińcem pochodzącym z zachodniej Ukrainy i nie mam żadnych powiązań z rządem Janukowycza, Rosją czy jakimkolwiek innym krajem. Prowadzę niezależne badania naukowe, samodzielnie, w ramach pracy na mojej uczelni, czyli na Uniwersytecie w Ottawie. Wszystko co robię ma otwarty charakter i jest ogólnodostępne.

Planuje Pan dalsze publikacje?

Nadal pracuję nad tym tematem i publikuję wyniki w czasopismach naukowych, jak również w książce nt. Majdanu i wojny w Donbasie, którą właśnie piszę. Nadal zbieram jednak kolejne informacje nt. masakry. Szczególnie toczący się proces ujawnia nowe, ważne dowody z postępowania, których sam nie mógłbym zdobyć, korzystając wyłącznie z publicznych źródeł. Jak na razie mam w tym temacie jedną publikację; jeden rozdział w książce, która ma zostać opublikowana w ciągu półtora miesiąca przez znane wydawnictwo naukowe Routledge w USA i w Wielkiej Brytanii. Będzie to podsumowanie moich badań nad masakrą na Majdanie. Inny mój artykuł na ten temat ma ukazać się już niebawem w specjalnym wydaniu brytyjskiego czasopisma naukowego. Analizuję w nim początki wojny w Donbasie. Jednym z głównych czynników inicjujących wojnę domową, a później rosyjską interwencję w tym rejonie była właśnie masakra. Miała ona bowiem znaczne konsekwencje dla polityki ukraińskiej i analizuję masakrę na Majdanie z tej perspektywy. Wyniki moich badań już są cytowane przez innych badaczy i w innych publikacjach, jak na razie około 10. Mimo tego, że jest to stosunkowo nowe zagadnienie. Często jestem cytowany w pozytywny sposób. Wciąż jednak wiele kwestii pozostaje nieznanych, a liczba naukowców zajmujących się tematyką Ukrainy, w szczególności kwestią przemocy w tym kraju, jest bardzo mała. Stąd nie ma wielu badań nad ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie. Przede wszystkim nie ma żadnego innego studium nt. masakry na Majdanie. Trudno więc do czegoś się porównywać. To jest również bardzo istotne, ponieważ typowym sposobem ustalenia, czy badania są rozpoznawalne, jest to, czy ich  wyniki są powtarzane przez innych badaczy i czy podejmą oni własne badania i zaproponują alternatywne koncepcje.

Spotyka się Pan jednak również krytyką.

Ona często pochodzi od osób, które nie mają pozycji akademickiej, ale są powiązane z ukraińskimi politykami lub mają jakieś afiliacje partyjne lub po prostu zamieszczają komentarze w mediach społecznościowych, bez prowadzenia żadnych badań, bo mają swoją własną opinię na ten temat. Jest to w zasadzie bardzo osobista reakcja, która faktycznie często zdarza się na Ukrainie – typowa dla portali społecznościowych. To natychmiastowa reakcja, bo jest pewien rodzaj percepcji, że takie wnioski nie mogą być właściwe, ponieważ są sprzeczne z osobistymi poglądami lub poglądami politycznymi wielu osób. Są jednak również pozytywne reakcje wielu tamtejszych komentatorów, więc nie jest to jednorodne. Jednak na Ukrainie wiele osób nie czytało mojego studium, zapoznając się jedynie z wnioskami, po czym natychmiast krytykowało całość. Wynika to m.in. z tego, ze jest ono dostępne wyłącznie w języku angielskim. To jednak bardzo powszechny pogląd, ponieważ na Ukrainie politolodzy często  zwyczajnie propagują pewne poglądy. Często dostają za to pieniądze od sponsorów. I wydaje się im, że tak to wygląda również na Zachodzie, że robi się jakieś badania na czyjeś zlecenie, z korzystnymi dla kogoś wnioskami po to, by dostać za to pieniądze. Trudno im jest sobie wyobrazić, że można prowadzić niezależne badania, szukając odpowiedzi na pytania w oparciu o standardowe kryteria akademickie, a nie w oparciu o pewne poglądy polityczne, co jest bardzo powszechne na Ukrainie. Tak więc w kwestii reakcji na Ukrainie, miała ona miejsce głównie w mediach społecznościowych, ponieważ w głównych, masowych media nie było żadnej wzmianki na temat moich badań.

Rzeczywiście, w ukraińskich mediach jest Pan w zasadzie nieobecny.

W zasadzie na Ukrainie to była totalna cenzura na ten temat. Ostatnio jeden zachodnio-ukraiński dziennikarz chciał opublikować artykuł na temat moich badań i wywiad ze mną, a nie miał możliwości dotarcia do nich na Ukrainie. Są dowody na to, że w tej sprawie jest cenzura. Media unikają wszelkich tez, które stoją w opozycji do powszechnie przyjętych poglądów. Nawet wówczas, gdy chodzi o badania naukowe, których wyniki opublikowano na Zachodzie na prestiżowych światowych konferencjach. Co do innych reakcji, to moje badania były cytowane podczas procesu ws. masakry przez adwokatów obrony. Krewni zabitych protestujących zeznając odwoływali się do rzadkich nagrań wideo, które odszukałem, jak np. nagranie belgijskiej telewizji, Telewizji Republika, i zamieściłem w mojej pracy. Wcześniej były one praktycznie nieznane na Ukrainie. W sądzie zostały one przedstawione jako dowody w sprawie. Również inne nagrania, które znalazłem i wykorzystałem zostały później użyte przez obrońców i pokazane przed sądem. Odnoszono się również bezpośrednio do moich badań. To dość niespotykane, ponieważ nie są one studium kryminalnym, nie poruszam się w tej sferze pod względem materiału dowodowego. Prowadziłem badania politologiczne, które opierają się na innych kryteriach, nie wykorzystując m.in. specjalistycznych badań kryminalnych, np. balistycznych.  Teraz będę chciał opublikować inny artykuł na ten temat na Ukrainie. Zobaczymy, co się stanie.

Z tego co słyszałem, miał Pan jednak do czynienia, jak można przypuszczać, z bardzo osobistą reakcją na swoją działalność.

Rzeczywiście, zdarzyło się coś, co z dużym prawdopodobieństwem było powiązane z moimi badaniami nt. Masakry na Majdanie, ale również innymi, dotyczącymi OUN-UPA, jej masowej przemocy i masowych mordów na Wołyniu, czy badań nad skrajną prawicą na Ukrainie. Chodzi o decyzje sądowe na Ukrainie, na mocy których de facto sprzedano mój dom i całą własność: książki, meble i ziemię, którą odziedziczyłem po matce na zachodniej Ukrainie. To były ewidentne fałszywe wyroki sądowe, wykorzystujące fałszywe informacje. Z dobrych źródeł, w tym od jednego z moich prawników wiem, że decyzje w tej sprawie zapadły po telefonie „z góry”, przez który sąd zmienił wcześniejszą decyzje, na mocy której byłem prawowitym właścicielem.  Działo się to również za sprawą jednego z prawników, powiązanego ze skrajną prawicą i tego rodzaju politykami, a także ze stronnictwem oligarchicznym z aktywnej na Wołyniu partii UKROP [Ihora Kołomojskiego – red.]. Partia ta ma swoich sojuszników m.in. wśród skrajnej prawicy odeskiej. Faktycznie finansuje Azow, a także bataliony Dnipro, Prawego Sektora itd. Moim zdaniem to bardzo prawdopodobne, że była to reakcja na moje badania i forma odpowiedzi na nie. Działo się to w otwarty sposób, bez żadnego zainteresowania sędziny, która wydała wyrok w oparciu o fałszywe informacje, mimo przedstawienia przeze mnie dowodów, dokumentów, zeznań sąsiadów – wszystko to zostało odrzucone. Później wszystkie regionalne sądy uznają, że wszystko jest w porządku. Początkowo również uwzględniono moją apelację kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia, ponieważ przedstawiłem dowody na to,  że wyrok wydano niezgodnie z prawem.  A po ponownym rozpatrzeniu stwierdzono, że nie doszukano się żadnego problemu i decyzja jest prawomocna. Nawet Sąd Najwyższy uznał, że wszystko jest w porządku. Mimo tego, że są ewidentne dowody i można łatwo ustalić, o co chodzi. Myślę, że jest to kolejna ilustracja tego, jak łatwo można wpłynąć na decyzje sądów, jeśli jest w tym interes polityczny i jak ktoś wręcz mówi sędziom, jakie wyroki mają wydawać. Myślę, że można to porównać z obecnymi procesami ws. Majdanu

W jakim sensie?

Gdy oglądam te procesy, a wszystko jest łatwo dostępne i można się z tym samemu zapoznać, to mimo że wszystkie dowody są prezentowane, nic się nie dzieje, a wręcz otwarcie falsyfikuje się śledztwo twierdząc, że za masakrę odpowiadają wyłącznie milicjanci. Zaprzeczając, że po stronie Majdanu byli jacykolwiek strzelcy. Z kolei ukraińskie media, szczególnie głównego nurtu, nie informują o żadnych rewelacjach z procesu. To samo dotyczy zachodnich mediów. To wszystko jest robione w całkowicie otwarty sposób i myślę, że gdyby doszukiwać się tu jakiś analogii, dotyczących sfery masowej przemocy, to byłoby to podobne do sowieckiej masakry w Katyniu. Sowieci oficjalnie obwiniali nazistów o dokonania tej masakry, co początkowo zostało zaakceptowane również na Zachodzie. Jednak później pojawiły się dowody, które wówczas były dostępne, świadczące o tym, że tego masowego mordu dokonali sowieci. Jednak ze względów politycznych zaakceptowano sfalsyfikowanie tej sprawy, co początkowo również zaakceptowano na Zachodzie. A jeśli w takim układzie spojrzeć na sprawę masakry na Majdanie, to było tam oczywiście znacznie mniej ofiar, jednak pod względem wpływu masakra na Majdanie była jednym z głównych czynników eskalacji konfliktu na Ukrainie do wojny domowej w Donbasie i rozłamu w kraju po wzroście separatyzmu na Krymie i w Donbasie. Aż po rosyjskie interwencje wojskowe wspierające separatystów na Krymie, a później w Donbasie. Miało to bardzo znaczące konsekwencje dla Ukrainy  i jej przyszłości. Ale  masakra ta doprowadziła również do pewnego konfliktu pomiędzy zachodem a Rosją. A ma to znaczenie ze względu na globalne znaczenie takiego konfliktu.

Czego możemy się spodziewać w przyszłości po procesie ws. Masakry na Majdanie?

Myślę, że jest mało prawdopodobne, że przy obecnym rządzie rezultat procesu będzie stał w opozycji do oficjalnej narracji. Wystarczy spojrzeć na obecne sesje procesu, postawę mediów i politykę rządu, które udają, że nic się nie stało, że oficjalna wersja jest wciąż jedyną właściwą i nikt nie może nawet podnieść niczego sprzecznego z tą wersją.  Media to odrzucą i wszystkiemu zaprzeczą, bez przedstawienia żadnych dowodów. Mało prawdopodobne, żeby ktoś z organizacji biorących w tym udział został oskarżony. Dotyczy to szczególnie deputowanych Swobody,  którzy są przesłuchiwani wyłącznie w charakterze świadków i nic więcej. Ostatnio ustalono, że członkowie Prawego Sektora używali tej samej broni co przeciwko milicjantom na Majdanie podczas ataku na punkt kontrolny w Słowiańsku w 2014 roku. Wszystkie dowody tam są, ale nikogo nie zidentyfikowano i nie oskarżono. Obecny rząd i instytucje sądowe nie są ani zainteresowane, ani chętne do tego, by ujawnić jakiekolwiek informacje i czy podjąć decyzje, które rzucałyby wyzwanie obecnej narracji.

Dlaczego?

Dlatego, że dla nich jest to bardzo istotne politycznie, ponieważ sprawa Majdanu jest jednym z głównych źródeł legitymizacji obecnego rządu na Ukrainie. Co więcej, jest możliwość, że w tym rządzie są osoby, które były powiązane z masakrą, czy wręcz były w nią w pewien sposób zaangażowane. Więc nie mają one interesu w tym, by znaleźć prawdziwych sprawców i przeprowadzić prawdziwe śledztwo. A przy obecnym braku alternatywy jest mało prawdopodobne, by sprawą tej masakry zajęły się organizacje międzynarodowe i by przeprowadzono niezależne śledztwo. Przykładowo, Międzynarodowy Trybunał Karny  nie uznał masakry za sprawę dla siebie. Więc mało prawdopodobne, by takie śledztwo zostało przeprowadzone. Myślę, że tylko w przypadku zmiany rządu, zmiany konfiguracji politycznej, informacje nt. faktycznych sprawców staną się szerszej dostępne, a samo śledztwo faktycznie ujawni takie informacje.

ROZMAWIAŁ MAREK TROJAN

Więcej postów