Lwów i Wilno – dwa nierozerwalnie związane z Polską miasta. Które jest piękniejsze, w którym głębiej wyraża się polskość? Na ten temat można toczyć długi spór podobny do dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy.
We Lwowie byłem kilka razy. Wilno poznałem znacznie później, jakby chcąc wypełnić patriotyczny obowiązek. Bo ponoć trudniej być w pełni Polakiem temu, kto choć raz w życiu nie modlił się u stóp Czarnej Madonny w Częstochowie i Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie. Te dwa sanktuaria zapewne są dla naszego narodu tym, czym dla muzułmanów Mekka – należy choć raz w życiu do nich odbyć pielgrzymkę.
Wilno wydaje się mniejsze, bardziej kameralne od Lwowa. Inaczej zorganizowane. Lwów to wielki rynek, a każda odchodząca od niego ulica prowadzi w inną stronę, w inną opowieść. Wilno to narracja prowadzona raczej wzdłuż jednego traktu, jednej drogi – od archikatedry do Ostrej Bramy. Lwów ma posmak bardziej galicyjski, naznaczony rozmachem architektury monarchii Habsburgów; Lwów to mniejszy Wiedeń. W porównaniu ze Lwowem Wilno jest bardziej kameralne. W pierwszym momencie – wydać się może wręcz małe. Oczywiście znajduję podobieństwa – trudno Góry Giedymina w Wilnie nie skojarzyć z Wysokim Zamkiem i wznoszącym się na nim Kopcem Unii Lubelskiej we Lwowie. Z obu punktów widokowych rozpościera się wspaniała panorama pięknego miasta. Jest i różnica – Wilno przecina wstęga Wilii. Lwowiacy swoją rzekę płynącą przez centrum miasta – Pełtew, która w średniowieczu napędzała młyny i użyczała wody stawom rybnym – pod koniec XIX wieku wpuścili w podziemne kanały, a w miejscu jej dawnego koryta stanął Teatr Wielki.
Tę różnicę skali miast widać najlepiej porównując cmentarze. Cmentarz Łyczakowski to przy Rossie jakby lotniskowiec zestawiony z małą turystyczną żaglówką. Nekropolia na Łyczakowie ma ponad 40 hektarów powierzchni – stara i nowa Rossa w sumie 10 hektarów. Cmentarz wojskowy na Rossie, gdzie znajduje się grobowiec Matki i Serce Syna przyrównać można do boiska piłkarskiego. Cmentarz Obrońców Lwowa ma powierzchnię wielokrotnie większą, ułożony jest kaskadowo. A mimo to posiada Rossa niepowtarzalny urok, sprawiający iż w pełni zasługuje na miano jednej z najpiękniejszych polskich nekropolii. Natomiast najpiękniejszy, robiący największe wrażenie polski cmentarz wojskowy napotkałem na wileńskim cmentarzu na Antokolu. Kamienne krzyże wyrastają wprost z porośniętej trawą ziemi. W jesiennych barwach – piękne.
W pierwszych chwilach wydało mi się Wilno małe, a jednak – małe jest piękne. Tym bardziej, że małe Wilno jest wielkie polską tradycją, historią, kulturą. Żeby poznać Polskę i jej partiotyczno-historyczne dziedzictwo nie wystarczy być w Krakowie i Warszawie. Trzeba jeszcze pojechać do Lwowa i Wilna.
MARCIN HAŁAŚ