„Wyborcza” dotarła do najnowszych ustaleń śledczych w sprawie Ewy Tylman. Rękę – wyłowioną z Warty w Poznaniu przez ludzi Krzysztofa Rutkowskiego podczas poszukiwań zaginionej – odcięto bezdomnemu mężczyźnie. Stało się to najwyżej kilka dni przed jej znalezieniem. Policja, jak dowiadujemy się nieoficjalnie, bada też inne tajemnicze zdarzenia z ostatnich dwóch tygodni.
Pływającą w Warcie rękę wypatrzyli w sobotę 28 listopada pracownicy byłego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który na prośbę rodziny miał prowadzić poszukiwania zaginionej kilka dni wcześniej 26-letniej Ewy Tylman.
Serwis związany z Krzysztofem Rutkowskim o ręce bez skrupułów i weryfikacji
Zaangażowany w promocję Krzysztofa Rutkowskiego portal Patriot24.net natychmiast ogłosił, że to ręka Ewy Tylman, a publikację okrasił drastycznym zdjęciem. Naczelnym portalu jest Robert Rewiński, były dziennikarz „Wyborczej” (w latach 1999-2007).
Kilka dni temu okazało się, że Robert Rewiński występował w sprawie Ewy Tylman w podwójnej roli – nie tylko dziennikarza, ale też pracownika Krzysztofa Rutkowskiego, który na konferencjach prasowych występował w kominiarce.
Policja już po kilku godzinach zdementowała informację, że to ręka Ewy Tylman. Ustalono, że to ręka mężczyzny.
Dzień później na kolejnej konferencji Krzysztof Rutkowski przekonywał, że może być to ręka zaginionego biznesmena z Bydgoszczy, który miał zostać poćwiartowany i wrzucony do rzeki. To również okazało się nieprawdą.
Kim jest mężczyzna, którego rękę znaleziono?
Policji udało się ustalić, czyja to ręka, po odciskach palców – mężczyzna był bowiem notowany, jego odciski były w komputerowej bazie.
Mężczyzna nie figurował jednak w bazie osób zaginionych. Policja dotarła do jego rodziny. Okazało się, że bliscy nie utrzymywali z nim kontaktu, a mężczyzna żył na ulicy.
Nowych informacji dostarczyły oględziny ręki zakładzie medycyny sądowej w Poznaniu. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, rękę odcięto najwyżej kilka dni przed jej wyłowieniem z Warty. Użyto do tego piły o drobnych ostrzach. Sprawca raczej nie był profesjonalistą – częściowo przepiłował kość ramienną, częściowo złamał. Bezdomny wtedy już nie żył – między jego śmiercią a odcięciem ręki mogło minąć najwyżej kilka godzin.
Czy mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych, czy też został zamordowany? Na te pytania mogłyby odpowiedzieć oględziny pozostałej części ciała – tej jednak nie odnaleziono.
Nie jest też jasne, kto odciął rękę i dlaczego wrzucił ją do Warty. Nad rozwiązaniem tej zagadki nadal pracują policjanci kryminalni.
Policja sprawdza telefon na brzegu i SMS-a z żądaniem okupu
Śledztwo wszczęte zostało z paragrafu mówiącego o ciężkim uszczerbku na zdrowiu, ale wtedy śledczy nie wiedzieli jeszcze, że mężczyzna w chwili odcinania ręki już nie żył.
Policja, jak dowiadujemy się nieoficjalnie, bada także inne tajemnicze zdarzenia z ostatnich dwóch tygodni: znalezienie na brzegu takiego samego modelu telefonu (i w tym samym kolorze), jakiego używała Ewa Tylman, a także wysłanie SMS-a z żądaniem pół miliona złotych okupu.
W poniedziałek poznański sąd aresztował Radosława B., jednego z ludzi Krzysztofa Rutkowskiego. Miał namawiać świadka do składania fałszywych zeznań w sprawie Ewy Tylman.
Prokuratura podejrzewa, że Ewa Tylman nie żyje, a jej ciało znajduje się w Warcie. Zarzut zabójstwa postawiono Adamowi Z., koledze Ewy, z którym wracała z imprezy.
Sprawa Ewy Tylman a Krzysztof Rutkowski i jego ludzie
Ale zanim to się stało, na policję zgłosiła się kobieta. Twierdziła, że widziała chłopaka w niebieskiej kurtce (tak ubrany był Adam Z.), który wrzuca coś dużego z mostu św. Rocha do Warty. Policja potraktowała to poważnie, kobietę zabrano na most, by pokazała, jak to wyglądało. Wtedy kobieta zaczęła się gubić. Przyznała się do kłamstwa. Postawiono jej zarzut składania fałszywych zeznań. Wyszła na wolność.
Współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego miał mniej szczęścia. Według prokuratury to Radosław B. namówił kobietę do kłamstwa. Miał jej zapłacić tysiąc złotych za samo zgłoszenie się na policję. Po złożeniu zeznań kobieta miała dostać jeszcze kilka tysięcy złotych.
Radosław B. nie przyznaje się do winy. Krzysztof Rutkowski uważa, że jego człowiek został wrobiony. Podkreśla, że nie miałby powodu, by namawiać do kłamstw. Jednak sam Rutkowski lansował na konferencjach prasowych tezę, że do jakiegoś zdarzenia z udziałem Ewy Tylman i jej kolegi doszło właśnie na moście.
Sąd uznał w poniedziałek, że gdyby współpracownik Rutkowskiego pozostał na wolności, mógłby nadal utrudniać śledztwo, a spowodowane tym szkody mogłyby być duże. – Tym bardziej, że w tle jest wyjaśnienie znacznie poważniejszej sprawy – mówił sędzia Kalawski, nawiązując do sprawy Ewy Tylman.
Krzysztof Rutkowski przesłuchany jako świadek
Radosława B. zatrzymano w piątek wieczorem. Policja zatrzymała też wtedy samego Rutkowskiego, ale został przesłuchany jako świadek i wypuszczony. Prokuratura zabrała mu telefony komórkowe i Ipada.
Krzysztof Rutkowski z formalnego punktu widzenia nie jest detektywem, bo stracił licencje. Oficjalnie świadczy usługi doradcze.
WYBORCZA.PL
Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA EWA TYLMAN ?YJE I TO JEST MISTYFIKACJA RUTKOWSKIEGO KTÓRY UPAD? I PRÓBUJE SIE PONOWNIE WYLANSOWAC ZA JAKIS CZAS DZIEWCZYNA SIE ZNAJDZIE I NAJPEWNIEJ TO RUTKOWSKI JA ZNAJDZIE LUB JEGO PSEUDO OCHRONIARZE FINA? BEDZIE TAKI MOIM ZDANIEM BO ZA BARDZO JEST TO WY KOLORYZOWANE PRZEZ POLICJE MEDIA I RESZTE G?UPKOWATYCH LUDZI
Artur jestem dok?adnie tego samego zdania! Kim jest Ewa Tylman ??? codziennie ludzie gin?, ale nie a? z takim rozmachem … jeszcze Rutkowski …