Działania szefa polskiej SKW łamią zapisy memorandów zawartych między 10 państwami NATO

Człowiek Antoniego Macierewicza sparaliżował prace nad powołaniem w Polsce Centrum Kontrwywiadu NATO. Szef Centrum płk Krzysztof Dusza alarmuje w tej sprawie prezydenta i sejmową speckomisję.

 Chodzi o decyzje Piotra Bączka, jednego z najbliższych współpracowników Macierewicza i działacza Klubów „Gazety Polskiej”, który od 19 listopada pełni obowiązki szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. „Działania [szefa SKW] łamią zapisy memorandów zawartych między 10 państwami Sojuszu, a także porozumienia podpisanego pomiędzy MON Rzeczypospolitej Polskiej a Ministrem Obrony Republiki Słowackiej. Jest to sytuacja krzywdząca dla Rzeczypospolitej Polskiej i jej wizerunku na arenie międzynarodowej, opisane działania godzą również w wizerunek i wiarygodność naszego bliskiego partnera, jakim jest Słowacja i jej wojskowa służba specjalna” – napisał płk Dusza.

Wcześniej bezskutecznie próbował skontaktować się z Bączkiem. Jedną z pierwszych decyzji Bączka było odwołanie posiedzenia komitetu dziewięciu państw, które na początku grudnia miało zainaugurować prace nowej struktury.

Pomysł powołania Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Polsce (NATO Counter Intelligence Centre of Excellence, NATO CI COE) powstał w 2014 r. Krajami wiodącymi są Polska i Słowacja, które od lat łączy współpraca wywiadowcza.

Ponad rok trwały prace przygotowawcze, a oficjalnie we wrześniu 2015 r. doszło w tej sprawie do parafowania dwóch porozumień – pierwsze (z 29 września) zostało podpisane w Norfolk, siedzibie NATO. Osiem państw Sojuszu – Litwa, Czechy, Słowenia, Węgry, Włochy, Rumunia, Chorwacja i Niemcy – wyraziło tam chęć przystąpienia do polsko-słowackiego projektu Centrum. Dzień później po podpisaniu porozumienia ministerstw obrony Polski i Słowacji rozpoczęły się prace nad budową Centrum.

W oficjalnym komunikacie MON napisano wtedy, że „inicjatywę traktuje się jako odpowiedź Sojuszu Północnoatlantyckiego na wyzwania uwidocznione przez wydarzenia na Ukrainie oraz intensyfikację działań wywiadowczych Moskwy”.

Powstanie Centrum miało też być ważnym wkładem Polski w planowany na 2016 r. szczyt NATO, który ma się odbyć w Warszawie. Centrum ma organizować szkolenia dla sił zbrojnych całego Paktu w zakresie zwalczania zagrożeń wywiadowczych oraz terrorystycznych i koordynować wymianę informacji na temat niebezpieczeństw na terenie krajów NATO. Zaraz po objęciu funkcji szef MON Antoni Macierewicz wezwał kierownictwo SKW i oświadczył, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy. Szefowie SKW podali się do dymisji. 19 listopada na czele SKW stanął Piotr Bączek. Już pierwszego dnia urzędowania Bączek oraz Macierewicz podjęli działania, które doprowadziły do wstrzymania prac nad uruchomieniem Centrum. Jak pisze płk Dusza, poza odwołaniem pierwszego posiedzenia komitetu założycielskiego nowe kierownictwo MON i SKW: + wstrzymało przyjazd do Polski „grupy słowackich oficerów, którzy mieli rozpocząć służbę w NATO CI COE”; + zablokowało dostawy sprzętu do centrum; + odebrało Centrum samochody służbowe; + zaprzestało udzielania pomocy w przygotowaniu dokumentacji do utworzenia systemów teleinformatycznych”.

Uzasadniając odwołanie pierwszego posiedzenia państw sygnatariuszy, Bączek napisał, że „strona polska zamierza renegocjować podpisane we wrześniu 2015 r. porozumienia międzynarodowe”.

Co to znaczy? Nie wiadomo. Z innych działań MON i SKW widać, że głównym zamiarem nowego kierownictwa jest obsadzenie dowództwa Centrum zaufanymi ludźmi. W tym celu Macierewicz i Bączek posłużyli się patentem przećwiczonym wcześniej na szefie CBA Pawle Wojtuniku. 27 listopada wobec płk. Duszy i jego dwóch zastępców zostało wszczęte postępowanie sprawdzające ich zdolność do posiadania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Automatycznie zablokowało to sprawdzanym oficerom możliwość pracy, która w większości opiera się na kontakcie z tajnymi materiałami. Jak dodał, ani jemu, ani jego słowackiemu koledze nie udało się spotkać z Bączkiem, Macierewiczem lub Mariuszem Kamińskim, koordynatorem służb specjalnych.

Wstrzymanie prac nad budową Centrum Kontrwywiadu NATO, odwrót w kwestii systemu obrony przeciwlotniczej i kontraktu na śmigłowce wiążą się z czystkami prowadzonymi w wojskowych służbach specjalnych przez Macierewicza i jego ludzi. Ważnym elementem jest tutaj „test smoleński”, który według zapowiedzi Macierewicza ma być kryterium przydatności do dalszej służby. Bączek doradzał wcześniej Macierewiczowi w zespole sejmowym badającym katastrofę smoleńską.

W raporcie zespołu za 2013 r. obciążają SKW częścią odpowiedzialności za tragedię z 10 kwietnia 2010 r. Ich zdaniem SKW nie dopilnowała przetargu ma remont prezydenckiego tupolewa przeprowadzony w Samarze, a po remoncie nie sprawdziła, czy w maszynie nie ma założonych podsłuchów. SKW odpowiadała, że takich sprawdzeń dokonywała trzy razy, ale dla Macierewicza i Bączka nie było to wystarczające.

Teraz, wkrótce po objęciu teki ministra, Macierewicz wezwał w trybie pilnym płk. Damiana Steca, dyrektora Zarządu Operacyjnego SKW. Jak informują źródła „Wyborczej”, Stec przed oblicze ministra został przywieziony przez Żandarmerię Wojskową. Macierewicz miał zapytać oficera, „czemu nie zapobiegł katastrofie smoleńskiej”. Stec odpowiedział: „Byłem wtedy w Afganistanie”. „No właśnie, a czemu nie w Smoleńsku?” – miał odpowiedzieć Macierewicz, po czym odwołał pułkownika ze stanowiska.

WYBORCZA.PL

Więcej postów