Jeszcze przed wylotem do Kijowa na zeszłorocznej konferencji w Monachium pytałem ministra Ławrowa wprost, czy Rosja ma zakusy terytorialne wobec Ukrainy. Kategorycznie zaprzeczył — opowiadał Radosław Sikorski w rozmowie z tvn24, mówiąc o swoich rozmowach z Siergiejem Ławrowem.
Były minister spraw zagranicznych podkreślił, że nie jest w stanie ocenić, czy porozumienie w Mińsku jest do końca przestrzegane.
Jeszcze nie wiemy, czy Putin poszedł na południe Ukrainy, są pewne raporty o ostrzale, ale gdyby doszło do ataku na Mariupol, to wszyscy będziemy musieli uznać, że te postanowienia zostały złamane — ocenił na antenie tvn24biś.
Sikorski krytycznie odniósł się przy tym do rozmów w tzw. formacie normandzkim. Przyznał, że „to dobrze, że politycy unijni uczą się Rosji”.
Powinniśmy być wdzięczni kanclerz Merkel, że wykorzystuje te relacje z prezydentem Putinem, które zachowała do ratowania pokoju — zaznaczył, dodając, że Berlin jest za słaby, by samodzielnie wpływać na postawę Putina.
Sikorski przyznał, że brakuje aktywności liderów europejskich.
Wina leży trochę po stronie Ukrainy. Próbowałem przekonać prezydenta Poroszenkę, że formuła normandzka nie jest korzystna dla Ukrainy. Był moment, kiedy Rosjanie byli gotowi wrócić do formuły genewskiej, czyli Rosja, Ukraina, USA i UE. Ich zgoda oznaczałaby dopiero, że umowa jest respektowana. Czemu tak się nie stało? To jest pytanie do strony ukraińskiej. Uważam, że to był błąd — powiedział.
tvn24BiŚ