Firma, która prowadziła badania nośników stwierdziła, że danych nie da się odtworzyć — oznajmia rzeczniczka prokuratury okręgowej w Warszawie, komentując sprawę zakończenia jednego z wątków afery taśmowej.
Jak czytamy na łamach „Faktu”, prokuratorzy nie będą już próbowali odczytać nagrań z nośników, które zostały wyłowione z Wisły.
Nie ma decyzji prokuratury o poszukiwaniu kolejnych biegłych do oceny stanu nośników, ale brakuje przesłanek do tego, żeby szukać dalej — mówi pani rzecznik.
Według ustaleń „Faktu” jednym z powodów, dla których prokuratura i ABW postanowiły zrezygnować z próby odczytu taśm są… pieniądze. Śledczy nie chcą wydawać dużych kwot na to, by odczytać treść nagrań. Dziennik podkreśla bowiem, że przedmiotem postępowania nie są same taśmy, ale sam fakt nagrywania.
Tabloid poszedł jednak krok dalej i postanowił sprawdzić w jednej z prywatnych z firm, czy aby na pewno treść takich nośników jest nie do odzyskania. Efekty mogą być zaskakujące…
Można je odzyskać. Koszt takiej usługi to minimum 1 tys. zł. Wszystko zależy od szczegółowej analizy — usłyszeli reporterzy gazety.
Otwartym pozostaje jednak pytanie, czy ktoś inny dysponuje tymi nagraniami lub po prostu wyda odpowiednie pieniądze na przetłumaczenie nośników. Wówczas może powrócić sprawa szantażu wobec wielu prominentnych osób w III RP…
wwr