Skandal w kieleckim urzędzie marszałkowskim. Zarząd województwa, z przyszłym kandydatem PSL na prezydenta Andrzejem Jarubasem (41 l.) na czele, pobrał właśnie ekwiwalenty za urlopy niewykorzystane w poprzedniej kadencji. W sumie pięciu członków zarządu wzięło 130 tys. zł za 230 dni!
I to jest urzędnicze życie. Marszałek woj. świętokrzyskiego Adam Jarubas zainkasował 30 800 zł za 52 dni zaległego urlopu, a rekordzista – członek zarządu Piotr Żołądek z PSL – aż 48 100 zł za, bagatela, 93 dni! Widać, że tak jak w Sejmie posłowie do pensji dorabiają delegacjami i kilometrówkami, tak ich koledzy w samorządach – zarabiający nawet więcej! – upodobali sobie ekwiwalenty… A jak pięknie się tłumaczą. Mają tyle obowiązków, że nie mają kiedy wypocząć. Albo…
– Zawsze miałem problemy z urlopami, bo ogromną przyjemność sprawia mi praca. Ale jeżeli kodeks pracy dopuszcza możliwość rezygnacji z urlopu bez żadnych ekwiwalentów, to ja jestem w stanie taką deklarację złożyć – mówił dziennikarzom rekordzista Żołądek.
Pozostali urzędnicy dostali: wicemarszałek Grzegorz Świercz za 16 dni 9200 zł brutto, członek zarządu Kazimierz Kotowski 31 500 zł brutto za 61 dni i Jan Maćkowiak 12 400 zł brutto za 24 dni. No ,teraz za takie pieniądze to pewnie wypoczną godnie…
fakt.pl