Faksy, maile, rozmowy telefoniczne, telekomunikacja, każdy dźwięk i sygnał w przestrzeni internetowej – wszystko to monitoruje największy i najpotężniejszy amerykański system podsłuchowy Echelon. Czy jego elementy są usytuowane w Polsce?
Jeśli kiedykolwiek trafiłbyś do jedynej w swoim rodzaju polskiej szkoły szpiegów w Kiejkutach, dla wtajemniczonych funkcjonującej pod kryptonimem JW 2669, zostaniesz… melomanem. Godzinami będziesz słuchał jak działa (bądź działały) systemy podsłuchowe w naszym kraju. Mowa tu o „Mozarcie”, „Beethovenie” „Chopinie” i najnowszym nabytku policji, który zastąpił poprzednie – „Moniuszce”.
Niewiele dowiesz się natomiast o największym amerykańskim globalnym systemie systemie podsłuchowym Echelon. Podlega on Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA – National Security Agency). Amerykanie tłumaczą sobie skrót NSA na swój sposób „No Such Agency” (nie ma takiej agencji). To ta nie istniejąca agencja podsłuchiwała telefon niemieckiej kanclerz Angeli Merkel.
Amerykanie szpieguja naszych obywateli
Z Warszawy do Bonn jest zaledwie rzut kamieniem, więc można domniemać, że system funkcjonuje także w Polsce. Tego rodzaju teza może wywołać ironiczny uśmiech, ale przecież z talibów w Klewkach też niektórzy ha-hali się do łez.
Z amerykańskich dokumentów ujawnionych przez Edwarda Snowdena a szczególnie z raportu „Dzielenie się zaszyfrowanymi informacjami z zagranicznymi partnerami o operacjach przeprowadzanych w sieciach komputerowych” wynika, że Polska należy do 20 krajów, które pozwoliły szpiegować swoich obywateli amerykańskim służbom specjalnym.
Amerykanie są praktyczni, dlatego ułatwili sobie robotę w branży szpiegowskiej i podzielili kraje, z którymi współpracują na trzy kategorie.
W pierwszej tzw kat. A znalazły się Australia, Kanada, Nowa Zelandia i Wielka Brytania. To właśnie w tych krajach funkcjonują największe centra nasłuchowe i anteny do globalnego przesyłania danych. Te kraje należą do najbardziej zaufanych.
Polska razem z Hiszpanami jest w grupie B. Łącznie znalazło się tutaj 20 państw. Współpraca z tymi krajami miała być rozważana pod kątem utrzymania stałych korzyści dla Stanów Zjednoczonych – ujawnił Snowden.
Kraje z tej grupy nie mogą używać narzędzi informatycznych, które uniemożliwiłyby Stanom Zjednoczonym dostęp do sieci. Są natomiast zobowiązane do dopuszczenia Amerykanów do informacji swoich służb specjalnych.
System działa głównie poprzez satelity i telekomunikację. Ale nie tylko. Czyta transmisje radiowe i tajemnice ambasad.
Czy elementy systemu mogą funkcjonować w Polsce?
– Amerykanie od wielu lat byli pod wrażeniem naszego systemu agenturalnego. Zawsze natomiast szwankowała nam technika, tyle mogę powiedzieć na ten temat – odpowiada enigmatycznie Gromosław Czempiński, były szef Zarządu Wywiadu UOP.
Warto przypomnieć, że generał Czempiński był mózgiem operacji Sammum, podczas której udało się wywieźć z Iraku amerykańskich szpiegów. Rząd w zamian za to umorzył ponad połowę zadłużenia Polski, czyli 16,5 mld dolarów i sfinansował powstanie JW 2305, czyli jednostki GROM.
Tutaj następuje pewna dziwna zbieżność, która rzecz jasna może być wynikiem spiskowej teorii dziejów.
To sejf GROMU rozpruwał palnikami w 1999 roku Janusz Pałubicki, wówczas minister koordynator służb specjalnych, pełniący także obowiązki szefa MSWiA. Czego szukał minister nocą w sejfach JW 2305?
Oficjalnym powodem było złamanie ustawy o zamówieniach publicznych. Nieoficjalnie wiadomo, że Pałubicki był zaniepokojony informacją, iż jednostka weszła w posiadanie najbardziej nowoczesnych w branży podsłuchów.
Echelonu nie ma w GROM
Gdyby dalej popuścić wodze wyobraźni, trudno o lepszą lokalizacje dla elementów amerykańskiej sieci szpiegowskiej Echelon. Wystarczy popatrzeć na plan Warszawy. GROM ma swoją siedzibę na terenie należącym dawniej do jednostki sowieckiej w pobliżu Rembertowa. Spory teren, solidnie zabezpieczony. Nie ma obawy przed penetracją z zewnątrz. Doskonały dojazd ulicą Marsa ze Śródmieścia tzn np. ambasady. Zapewniona pełna infrastruktura typu prąd, zasilanie awaryjne itp.
Rzut kamieniem do Akademii Obrony Narodowej, a więc nikogo nie dziwiłyby samochody na dyplomatycznych rejestracjach czy nawet ludzie w mundurach obcych armii. Z punktu widzenia szpiegów obiekt zabezpieczony idealnie.
Tyle że jeśli taki obiekt istnieje w rzeczywistości, na pewno nie ma go na terenie jednostki – zgodnym chórem zapewniają byli dowódcy GROM. I należy im wierzyć.
Dariusz Rembelski