Szaleństwo Wuja Sama

O ile politykę USA nie licząc krótkich epizodów za Woodrow’a Wilsona, który podczas I wojny światowej ogłosił powstanie Polski jako jeden z elementów porządku powojennego, polityki antykomunisty Ronalda Regana i przyjęcia Polski do NATO za Clintona ciężko określić jako dla naszego kraju korzystną, to jednak ciężko odmówić Ameryce było pragmatyzmu i skuteczności.

Bezmyślnością Amerykanie zaczęli wykazywać się od lat 90., a obecnie ich głupota osiągnęła zenit. Dostrzega niestety to niewielu. Jeśli już, to jak Janusz Korwin Mikke czy Mariusz Max Kolonko dla proPiSowej prawicy stają się „klakierami Putina”.

Kongres i Senat USA przyjął ostatnio ustawę Ukrainian Freedom Act (Ustawa o ukraińskiej wolności). Mimo początkowych obiekcji jej podpisanie zapowiedział prezydent Obama.  O ile eskalowanie konfliktu z Rosją poprzez poszerzanie sankcji wobec niej i mocniejsze wsparcie Ukrainy, szczególnie bronią, może pozycję USA podnosić, o tyle szczytem głupoty jest punkt dotyczący Syrii. O to bowiem sankcjami mają zostać objęte rosyjskie firmy, które dostarczają władzom Syrii broń. Owszem, reżimowi, mającemu  na swoim sumieniu sporo ofiar. Tylko, że ten reżim jest jedynym liczącym się przeciwnikiem Państwa Islamskiego (IS) dla zarówno Obamy jak i opozycyjnych Republikanów nie ma najmniejszego znaczenia. Słaby Irak czy pozbawieni własnego państwa Kurdowie nie mogą nawet z wsparciem amerykańskiego i europejskiego lotnictwa pokonać fanatycznych zbrodniarzy. Naloty prowadzone od kilku miesięcy nie dają większych efektów.

Wydaje się, że mania demokratyzacji przesłoniła amerykańskim politykom rozsądne myślenie. Zazwyczaj wspierane oficjalnie lub po cichu kolorowe rewolucje polegały na obniżeniu poziomu życia i destabilizacji państw autorytarnych. Przechodziły one jednak w dużej mierze w amerykańska strefę wpływów. Tak było w przypadku choćby Libii, gdzie po upadku Kaddafiego mieszkańcy stracili darmowy prąd, wodę, nieoprocentowane kredyty, dopłaty do mieszkań samochodów i szereg innych przywilejów. Rozpoczęły się też pogromy chrześcijan. Spadek poziomu życia poprzez cięcia budżetowe i dwukrotny wzrost cen gazu dotknął Ukrainę. W Iraku od obalenia Husajna trwają zamachy terrorystyczne. Wuj Sam kusi dobrobytem, jednak zwykli mieszkańcy niewiele w niego widzą. Wszystko to najczęściej pozostaje jednak w amerykańskim interesie.  

Obecnie jednak, terroryści z Państwa Islamskiego nie tylko brutalnie mordują przeciwników politycznych i tysiące miejscowych chrześcijan, przede wszystkim cywili, gwałcą w majestacie swojego prawa nawet małe dziewczynki ale polują też na obywateli amerykańskich. Zagrażają polom naftowym, kontrolowanym przez władze irackie podporządkowane w pełni Amerykanom (podobnie rzecz się ma z kontrolą nad ropą libijską, której złoża przejmują miejscowi radykałowie, wspierani wcześniej przez Amerykanów w walce z Kaddafim, którzy już w lipcu 2014 r. ogłosili w Bengazi powstanie Emiratu Arabskiego). Wreszcie nie można wykluczyć, że są w stanie dokonać zamachu na samą Amerykę.  Ataku  na swój kraj obawia się brytyjski premier David Cameron. Już w sierpniu Wielka Brytania podniosła zagrożenie atakiem terrorystycznym do 2 stopnia w skali 5 stopniowej. Niedawno natomiast zwolennik Państwa Islamskiego wziął zakładników w Sydney. Akcja ich odbicia kosztowała życie 3 osób.

Amerykanie nie potrafią się uczyć na własnych błędach. Rywalizując z Rosją wsparli Talibów, którzy później dawali schronienie bin Ladenowi. Obalając Kadafiego, przyczynili się do zajęcia przez Islamistów dużej części Libii i Mali i stworzeni tam matecznika terroryzmu. To samo stało się w Iraku po obaleniu Husajna. Tylko dyktatorzy utrzymywali bowiem w tych państwach porządek i nie dopuszczali do władzy fundamentalistów, którzy po „kolorowych” rewolucjach, rosną w siłę też w liberalniejszych krajach  islamskich jak Tunezji czy Egipcie. Przy próbie obalenia Asada (którego noto bene od początku wojny domowej w Syrii popierali miejscowi chrześcijanie) broń amerykańska trafiała do syryjskiej opozycji, która dała podstawy do powstania IS. Amerykanie idą w zaparte, i dalej niszczą libijskie władze. Teoretycznie wpierają opozycję umiarkowaną, jednak nie da się powstrzymać przepływu broni między jej nurtami. Sankcje na firmy handlujące z Asadem to kolejny krok na drodze wspierania ekstremistów, z którymi USA walczy. Wszystko w celu wcielenia Syrii we własną strefę wpływów, pokazania Rosji miejsca w szeregu i umacnianiu pozycji Izraela na Bliskim Wschodzie. W tym przypadku jednak Stany Zjednoczone szafują nie tylko życiem być może tysięcy obywateli własnych i państw sojuszniczych, lecz także swoimi żywotnymi interesami, jak kontrolą nad iracką ropą. Czy w tym szaleństwie jest jeszcze metoda?

Damian Zakrzewski – przewodnik w Państwowym Muzeum na Majdanku, doktorant historii na KUL, absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej i historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, członek redakcji portalu mysl24.pl i współpracownik kwartalnika Myśl.pl, publikował min. w „Newsweeku”, „Dzienniku Wschodnim” i lubelskiej edycji „Niedzieli”.

mysl24.pl

Więcej postów