Ukraińskie qui pro quo

Nie tak dawno w mediach pojawiła się informacja, że były prezydent RP ,Aleksander Kwaśniewski (Polacy tak go ukochali, że aż dwie kadencje piastował urząd) może zostać wicepremierem Ukrainy, co miałby mu zaproponować nie kto inny, jak sam pan Jaceniuk.

 

Niektórzy uznali to za żart, inni za dziennikarską kaczkę, a jeszcze inni – w tej grupie odnajduję siebie – za czarny scenariusz dla Ukrainy, która jako obiekt sporu dwóch globalnych sił współczesnego świata i tak nie może mieć scenariusza świetlanego.

Dzisiaj zaś w mediach możemy sobie poczytać o tym, że bariera, jaką jest zakaz piastowania urzędów państwowych dla obcokrajowców, co miało być jednym z powodów, iż Kwaśniewski wicepremierem zostać by nie mógł, został półoficjalnie zniesiony przez panów Poroszenkę i Jaceniuka.

Co się okazuje? Otóż przyznanie ukraińskiego obywatelstwa w trybie natychmiastowym komuś, kto miałby zasiąść na jakimś eksponowanym urzędzie państwowym, to dla rządzącego na Ukrainie duetu problemem bynajmniej nie jest.

Nie wiem ilu obywateli posiada Ukraina, ale z pewnością o każdego faszystę za dużo, to jednak zastanawia fakt, czy w takim kraju nie można znaleźć ministrów pośród swoich obywateli i odpowiedź jawi się negatywną w obliczu tego, iż niektóre z tek ministerialnych powierza się obcokrajowcom.

Idiotom, którzy wierzą, że Ukraina walczy o swoją wolność, czy o demokrację, zapewne i tak powyższe fakty nie wystarczą do przyjęcia obiektywnego paradygmatu, ale to dobrze, bowiem jakim byłby świat, gdyby zamieszkiwali go sami mędrcy?

Mniejsza o to.

Tak więc niejaka Natalie Ann Jaresko została ministrem finansów. Pani Jaresko jest obywatelka Stanów Zjednoczonych, ale ciekawszym jest to, że jest ściśle powiązana z Departamentem Stanu USA.

Pan Ajwaras Abramowiczius (Ajawaj Abramowicz chyba) z Litwy, objął urząd ministra rozwoju gospodarczego i handlu, a teka ministra ochrony zdrowia trafiła do Gruzina, Ołeksandra Kwitaszwili.

Czyż do tak wzniosłej plejady specjalistów nie pasuje pan Aleksander Kwaśniewski?

Ktoś powie, że komunista i bolszewik. Być może takim jest, ale czy to nie on maczał palce w “polish Guantanamo”? To że komunista i bolszewik, nie musi oznaczać, że jest on dzisiaj na usługach Rosji, prawda? Poza tym, to nasz prezydent jeździ po amerykańskich uczelniach z wykładami (nie chcę wiedzieć na jaki temat), za które apanaże otrzymuje w dolarach, a nie rublach.

Wielu przy okazji konfliktu na Ukrainie autorytatywnie stwierdza, że Rosja bez Ukrainy nie istnieje, powtarzając mądrości innego pana z USA, którego niektórzy obarczają winą za WTC, a mianowicie Zbigniewa Brzezińskiego, co mogłoby sugerować, że Ukraina jest Rosji potrzebna jak woda rybie.

Ja z taką tezą się nie zgadzam i myślę, że Rosjanie zadowolą się kawałkiem wschodniej Ukrainy, którego posiadanie będzie stanowiło lądowe połączenie z Krymem. Pozostała część tego faszystowskiego kraju, Rosji do niczego jest potrzebna, ale… Ale Rosja nie będzie się godzić na to, ażeby Rambo hasał sobie bezkarnie za miedzą.

Celem strategicznym Rosji był Krym i cel ten, jak wiemy, został osiągnięty. To basen Morza Czarnego jest istotnym dla Rosji z punktu widzenia strategicznego, a nie sama Ukraina. Był także istotnym dla USA, ale Putin zagrał hamburgerowcom na nosie, co tych przyprawiło o wściekłość, że gotowi są rozpętać kolejną wojnę i może się okazać, że wysiłki śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego pójdą na marne, kiedy Polska stanie się teatrem ewentualnych działań wojennych pomiędzy Rosją i NATO, bo wszak ani w Rosji, ani w USA czy też w Niemczech nikt nie będzie wojował.

Po wprowadzeniu amerykańskiej demokracji w Iraku, państwo to jest w totalnej rozsypce i w zasadzie przestało ono istnieć. Ostatnio jego rezydentami są obywatele państwa stworzonego na awanturnicze potrzeby USA, które funkcjonuje pod nazwą ISIL. Takie sobie państwo w państwie. Mało kogo obchodzi, kto jest dysponentem irackiej ropy, choć wiadomo, że ISIL niby to kradnąc ropę, z powodzeniem sprzedaje ją w Europie korzystając z tranzytu przez Izrael (sic).

Czy Rosja boi się wojny domowej, która teraz trwa na Ukrainie? Oczywiście, że nie. Mało tego, to jestem skłonny uważać, że Rosja zadba o to, aby była ona kontynuowana, ku zadowoleniu Amerykanów także. W tej chwili najbardziej poszkodowanymi są tzw. “separatyści”, czy jak głosi Strefa Wolnego Słowa – “terroryści”, ale to się zmieni i to nie na korzyść tych “separatystów”, ale na niekorzyść obywateli Ukrainy zachodniej, którzy do końca nie zdają sobie sprawy w czym uczestniczą.

Konflikt na Ukrainie będzie podtrzymywany tak długo, jak zechce tego Rosja, a chyba już dotarło do wszystkich, że sankcje, to Rosjanie mają w głębokim poważaniu, bowiem zdają sobie sprawę z tego, że jest to już IV WŚ (trzecią była „Zimna Wojna”) mająca na celu wyalienowanie i totalna izolację Rosji, która jest poważnym zagrożeniem dla światowego imperium finansowego.

Jak się potoczą losy tych rozgrywek, to trudno jest jednoznacznie określić, ale z uwagi, że Rosja nawiązała ścisła współpracę z Chinami, to nic to dobrego nie wróży. Amerykanie za wszelka cenę będą się starać utrzymać swoją dominacje nad światem, nawet za cenę wojny.

Jak już jesteśmy przy współpracy Rosji z kimkolwiek, to warto zwrócić uwagę na stosunki Federacji Rosyjskiej z Niemcami.

Podczas ostatniego szczytu G20 w Australii, podczas gdy z Putinem nikt za bardzo nie chciał gadać, to pani Merkel wraz z prezydentem Niemiec odwiedzili Putina w jego hotelu i pogadali sobie przez kilka godzin.

Warto też zauważyć, że 40% Niemców uważa, że Krym jest rosyjski i tyle samo uznaje aneksję Krymu przez Rosjan za słuszną.

Może słusznym będzie się zastanowić, jak Niemcy odniosą się (odnoszą się) do ziem, które przed II WŚ należały do nich i czy poprą ewentualną aneksję, ale to już jest inny temat, godny poświęcenia mu więcej uwagi.

Gdyby ktoś miał problem ze zrozumieniem mojej notki, co niektórym zdarza się nazbyt często, to reasumując, powiem, że po ukraińskich roszadach w rządzie, łatwo jest się zorientować, kto rzeczywiście pociąga za sznurki w tym faszystowskim na dzień dzisiejszy kraju.

Więcej postów