Piwo w pubie, frytki na wynos – nie da się ukryć, że Paweł Graś w Brukseli czuje się już jak u siebie. Można też sądzić, że nowa praca raczej go nie męczy.
Już w pierwszym tygodniu Graś znalazł czas na to, by razem ze znajomymi skoczyć na piwo. W Belgii mieści się kilkaset browarów, a tamtejszy złocisty trunek zaliczany jest do najznakomitszych na świecie. I widać, że bardzo mu posmakował, bo wychylił aż dwa kufle. A gdy potem dokuczał mu głód, skoczył do baru z frytkami – czyli najbardziej znanego w Belgii przysmaku.
W Brukseli Paweł Graś jest jednym z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, który od tygodnia piastuje funkcję przewodniczącego Rady Europy. Jest doradcą do spraw politycznych i ma zajmować się kontaktami z Parlamentem Europejskim, parlamentami narodowymi i partiami politycznymi. Ale oprócz obowiązków wynikających z nowego stanowiska, znajduje też czas na przyjemności. Kiedy jest się w Belgii, wszystkie drogi prowadzą do pubów, gdzie można skosztować jedne z najlepszych piw na świecie, a potem posilić się w tzw. frituurze, czyli budce z frytkami. I widać, że Graś świetnie się odnajduje w tym brukselskim raju.
W ramach relaksu po pracy Graś wyskoczył razem ze swoimi współpracownikami wieczorem na piwo. I tak mu posmakowało, że na jednym kuflu degustacja belgijskich specjałów się nie skończyła! Po wychyleniu drugiego kufla złapał go jednak głód. I tutaj zapewne docenił kolejny plus życia w Brukseli – niewielkie odległości. Dosłownie kilka kroków od pubu natrafił na budkę serwującą gorące frytki. Gdy Graś zaspokoił już głód, czym prędzej wrócił do pubu i dalej relaksował się w towarzystwie kompanów.
Jak policzyliśmy, jako doradca przewodniczącego Rady Europejskiej Graś może zarabiać nawet 32,8 tys. złotych. Do tego dochodzą jeszcze liczne dodatki. Bez obawy o duże nadszarpnięcie budżetu może sobie więc pozwolić na takie wieczorne wypady.
Fakt.pl