Kolejny poseł podróżnik opuścił szeregi PiS! W czwartek z członkostwa w partii i klubie parlamentarnym zrezygnował poseł Zbigniew Girzyński (41 l.).
To pokłosie ujawnionej przez Fakt afery madryckiej. Już nasze pierwsze informacje, dzień po wybuchu afery, wskazywały, że Girzyński może mieć nieczyste sumienie w związku z rozliczeniem służbowych delegacji. Audyt służbowych wyjazdów posłów, przeprowadzony właśnie przez Kancelarię Sejmu, tylko to potwierdził. Girzyński dostał więc ultimatum od Jarosława Kaczyńskiego (65 l.): albo sam odchodzi z partii, albo zostanie z niej z hukiem wyrzucony
„W związku z zastrzeżeniami, jakie mogą się pojawić co do moich wyjazdów służbowych pragnę poinformować, że w dniu dzisiejszym złożyłem rezygnację z członkostwa w Klubie Parlamentarnym i partii Prawo i Sprawiedliwość” – poinformował Zbigniew Girzyński w oświadczeniu na Facebooku.
Co prawda Zbigniew Girzyński odchodząc z PiS zaznaczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia, ale w ostatnich wersach oświadczenia przeprosił. Dlaczego więc odchodzi i się kaja? Kluczem do wyjaśnienia tej zagadki jest ultimatum, jakie według naszych informacji, Jarosław Kaczyński (65 l.), postawił Girzyńskiemu: albo poseł sam odejdzie z PiS w czwartek rano, albo jeszcze tego samego dnia wieczorem zostanie z hukiem wyrzucony z partii. Girzyński uprzedził więc fakty. W swoim oświadczeniu decyzję o rezygnacji argumentował troską o wizerunek partii. „Mam nadzieję, że moja rezygnacja z członkostwa w Klubie Parlamentarnym i partii PiS pomniejszy straty wizerunkowe tego ugrupowania”.
Jednak okazuje się, że poseł może mieć za co przepraszać. Dzień po wybuchu afery madryckiej pisaliśmy o tym, że to może okazać się kolejnym, kombinującym na delegacjach posłem. Girzyński razem z Adamem Hofmanem (34 l.), Mariuszem Antonim Kamińskim (36 l.) i Adamem Rogackim (38 l.) miał jechać w słynną podróż do Madrytu. Z podróży w ostatniej chwili zrezygnował. Ale nie przejął się zbytnio zamieszaniem i wzmożonymi kontrolami po wybuchu afery. Już kilka dni potem wyjechał do Paryża. Poseł, według informacji „Newsweeka”, wziął z Kancelarii Sejmu 2060 zł na podróż samochodem, tymczasem do stolicy Francji udał się samolotem. Kiedy dziennikarz Faktu zapytał go o ten wyjazd, odburknął ironicznie: – Chce się Pan zabrać? Prawdopodobnie to ta ostatnia delegacja Girzyńskiego, który aż przez 13 lat był związany z PiS, ostatecznie go pogrążyła.
Maciej Mroczek, szef Sejmowej Komisji Regulaminowej w radiowej Jedynce poinformował, że audyt wyjazdów zagranicznych posłów wykazał także nieprawidłowości w czasowym określeniu podróży posła Girzyńskiego. Okazuje się bowiem, że poseł miał być za granicą, a w tym samym czasie składał podpisy na liście obecności w Sejmie. – W kilku przypadkach wynikało, że jednocześnie był za granicą, ale też był w Polsce na posiedzeniach komisji – powiedział Mroczek w radiu.
Marta Linnik