Władcy marionetek, czyli dzisiaj powiemy o…

Niestety to przerażająco smutne, ale rządzą nami władcy marionetek, to znana fraza w kulturze i niestety jej znaczenie na naszym gruncie politycznym jest takie samo jak oryginału (The Puppet Masters R.A. Heinlein).

Różnica jest względem oryginały taka, że to nie kosmici chcą zawładnąć umysłami naszych polityków, tylko przynajmniej niektóre z central partii pozwalają sobie na taką politykę indoktrynacji własnych działaczy, mówiąc im, na co w konkretnym dniu mają kłaść nacisk w wypowiedziach publicznych.

Media działają na zasadzie proliferacji – rozmnażają informacje przez pączkowanie, co inteligentniejsze redakcje potrafią przynajmniej zwrócić uwagę na inne aspekty tego samego przekazu, jednakże dominująca większość po prostu kopiuje. Dlatego naturalną strategią centrów wpływu publicznego jest dążenie do maksymalizacji źródeł, jeżeli w jeden dzień kilkunastu polityków w kraju przy różnych okazjach powie do mediów dokładnie to samo lub do określonej sprawy nawiąże, to efektem będzie właśnie proliferacja przekazu. Co więcej nawet przeświadczenie dziennikarzy, że dana sprawa jest ważna, ważniejsza od innych i w ten oto sposób zaczyna ona żyć własnym życiem już jako fakt medialny. Potem już jako „news” czy na pasku jest multiplikowana – siła mediów powoduje, że usłyszy kilka milionów, zrozumie milion, a przyjmie kilkaset tysięcy. Proszę to przemnożyć przez ilość spraw, ilość dni i ilość kanałów dotarcia w mediach. Proliferacja informacji to potężna broń, zwłaszcza jeżeli jest się źródłem uznawanym za autorytet w życiu publicznym (nawet negatywny).

Formalnie nie ma zakazu przesyłania wiadomości tekstowych i poczty elektronicznej, każdy może każdemu wysłać dowolną wiadomość, zwłaszcza klub parlamentarny np. poprzez swoje służby prasowe danej partii może rozsyłać, co chce do swoich posłów. Nie ma w tym nic złego, poza jednym problemem – mianowicie chodzi o etykę, bo jeżeli ludzie nie wiedzą, że mogą być manipulowani – to mamy do czynienia z manipulacją. Takie są naturalne prawa rynku medialnego, gdzie kreuje się informacje, albo w sposób sztuczny promuje się zainteresowanie jakimiś kwestiami. To zawsze są manipulacje, wszystko jest oczywiście legalne i nie ma w tym NICZEGO złego, jedynie nie etyczne jest, jeżeli wiadomość o takich praktykach nie jest podana do publicznej wiadomości, co najmniej w branży.

Wyobraźmy sobie, bowiem rzeczywistość, w której wieczorem liderzy partyjni ustalają przekaz na dzień następny, w sobotę lub niedziele – plany medialne na cały tydzień, a raz na kwartał strategię medialną na kolejny okres. Następnie służby prasowe partii politycznych zaczynają wykonywać te polecenia. Czy to jest relacjonowanie rzeczywistości, czy JUŻ kreowanie rzeczywistości?

Jak widać, jest się, nad czym zastanawiać, ponieważ te dwie kwestie to są istotne różnice na samym dole tworzenia nowych informacji. Przecież chyba nie trzeba tłumaczyć, bo jest oczywistym dla wszystkich, że w przekazie w ten sposób moderowanym – nie mamy do czynienia z obiektywizmem. Co więcej – można przypuszczać, że partie nie będą zainteresowane nawet w generowaniu przekazu prawdziwego, jeżeli tylko w najmniejszej części byłby negatywny. Przecież nie mają obowiązku donosić same na siebie, ale wraca pytanie o to, co z obiektywizmem?

To śmieszne, że nasza demokracja parlamentarna opiera się zatem w jakiejś mierze na manipulowaniu przekazu politycznego u źródła! Czy to nie jest ciekawe samo w sobie? Wręcz jest to fenomenalne, ponieważ formalnie wszystko jest w porządku, jednakże proszę pokazać partię polityczną, która będzie mówiła gdzie nie ma racji, albo w czym konkurencja polityczna jest lepsza. No nie ma na to szans. Dlatego właśnie manipulowanie przekazem medialnym MOŻE BYĆ takie niebezpieczne, jeżeli dokonują go partie polityczne i to jeszcze aktywnie narzucając swoim członkom jedynie słuszną interpretację.

Ostatnie wydarzenia pokazały, jaka jest skala tego typu moderacji w jednej z polskich partii politycznych. Czy to jest powód do zmartwień? Trudno określić, albowiem w praktyce przecież dokonany przeciek mógł mieć charakter kontrolowany – nie ma łatwiejszego sposobu niż wejść do wszystkich mediów z przekazem, niż poinformować je rano o informacji moderowanej przeznaczonej dla własnych funkcjonariuszy. Przecież nie ma znaczenia, czy mówią o nas źle czy dobrze, jeżeli nie mówią – nie istniejemy, a jak się ktoś przyczepi zawsze można powiedzieć, że to „łże-media” próbują swoimi kłamstwami kneblować opozycję, ale oczywiście na to nie ma zgody i udawać w pełni oburzonych…

Czy to się nam podoba, czy nie – żyjemy w demokracji sterowanej przez media, a te niestety same dokonują manipulacji i kreowania rzeczywistości. Często niestety – już na podstawie wstępnie profilowanych – manipulowanych, czy przecedzanych informacji. Zastanawiające jest to ile procent z przekazu, jaki do nas dociera to relacje faktów rzeczywistych a jaki procent to manipulacje i dodatki?

Uwaga – nikogo nie potępiamy, nie ma w tym nic złego, jeżeli zna się proporcje – ot, takie zwykłe rozsyłanie „newslettera”. Przecież nikt nie ma obowiązku czytać? No, a zrozumieć? Ludźmi na szczęście nie da się łatwo manipulować, zwłaszcza w Polsce – uodporniliśmy się na kłamstwa mediów, politykom nie ufając już chyba wcale…

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów