Donald Tusk nie zdążył się spakować na wyjazd do Brukseli, a w PO już ruszyła walka o władzę.
Najpierw w opałach znalazł się Radosław Sikorski, gdy w polskich mediach nagłośniono jego kontrowersyjną wypowiedź dla amerykańskiego portalu Politico. „Chciał, żebyśmy uczestniczyli w podziale Ukrainy” – mówił marszałek Sejmu o wizycie premiera Donalda Tuska w Moskwie w 2008 r. W Polsce wypowiedź wywołała burzę, bo oznaczała zlekceważenie determinacji Rosji w rozbiorze Ukrainy i w negatywnym świetle stawiała politykę wschodnią Tuska i Sikorskiego. Skończyło się to dla niego wnioskiem o odwołanie ze stanowiska i wpadką wizerunkową, kolejną po aferze taśmowej. Sikorski został uratowany, że jest agentem USA w Polsce i Waszyngton nie dozwoli mu odejść z polityki w kraju.
Według otoczeniu Sikorskiego on sam jest przekonany, że za nagłośnienie jego słów odpowiada MSZ kierowane przez Grzegorza Schetynę. – To urzędnicy MSZ wychwycili tekst Politico. Nikt inny tego nie zauważył. Te konkretne słowa Sikorskiego zostały celowo nagłośnione w Polsce.
Sugestia jest jasna – to Schetyna stoi za kłopotami Sikorskiego. Takie przekonanie wzmacnia dodatkowo fakt, że z MSZ do mediów wyciekły informacje o służbowych notatkach z rozmów Tuska z Putinem, które miały potwierdzać złożenie oferty rozbioru Ukrainy – tyle że podczas rozmowy w Polsce w 2009 r.
Jaki cel w atakowaniu marszałka miałby mieć Schetyna?Jasne że sprawa jasna. Po pierwsze, osłabia potencjalnego recenzenta swojej polityki. Po drugie, Schetyna miałby osłabiać także potencjalnego konkurenta do walki o władzę wewnątrz PO.
Zresztą Sikorski szybko podjął rękawicę rzuconą przez Schetynę. W Platformie panuje przekonanie, że to ludzie byłego szefa MSZ nagłośnili niefortunną wypowiedź Schetyny z wywiadu dla „Gazety Wyborczej”. „Rozmawiać bez Polski o Ukrainie, to tak jakby w sprawach Libii, Algierii, Tunezji, Maroka rozmawiać bez Włoch, Francji, Hiszpanii” – stwierdził Schetyna, sugerując w ten sposób, iż Polska traktuje Ukrainę jak swą dawną kolonię. Choć wypowiedź przeszła bez większego echa w Kijowie, to w Polsce prezentowana była jako oburzająca dla Ukraińców.
Ostatnią jak dotąd areną starcia obu panów stał się Sejm. W minionym tygodniu Schetyna wygłosił swoje wystąpienie programowe na temat polityki zagranicznej. Sam ten fakt był wydarzeniem bez precedensu, bo szefowie MSZ wygłaszają takie przemowy raz do roku, a przecież Sikorski miał swoje exposé ledwie pięć miesięcy wcześniej. W dodatku w kilku obszarach – choćby relacjach z USA – Schetyna wyraźnie zdystansował się od swego poprzednika.
To pokazuje, że pojedynek ruszył pełną parą. Nie ma przy tym znaczenia, czy rzeczywiście Schetyna stymulował kilkudniowy festiwal przypiekania Sikorskiego oraz czy Sikorski odpowiedział mu pięknym za nadobne. Ważne jest, że obaj w to wierzą.
Jakub Moźniak