Podwójne życie wiceministra infrastruktury

Szef PO na konserwatywnym Podkarpaciu zaczynał w AWS od obrony Radia Maryja i zwalczania klubu nocnego w Rzeszowie.

 

Po latach okazało się, że Zbigniew Rynasiewicz ma trójkę dzieci z nieślubnego związku i musiał zaciągnąć u kolegi pożyczkę, by im pomóc. Do tego dochodzi śledztwo CBA, które szuka u wiceministra infrastruktury dowodów na korupcję.

To właśnie dom i biuro Zbigniewa Rynasiewicza z PO przeszukiwano w tym samym czasie, co biuro Jana Burego z PSL, ale z uwagi na głosowanie nad wotum nieufności wobec Bartłomieja Sienkiewicza uwaga mediów skupiła się tylko na tym drugim polityku. A Rynasiewicz, szef podkarpackiej Platformy to postać ważna nie tylko w partii, ale i w rządzie – jest wiceministrem zajmującym się drogami w ogromnym resorcie Elżbiety Bieńkowskiej.

Do Rynasiewicza i Burego śledczych CBA doprowadzili dwaj biznesmeni z Leżajska, których zatrzymano nawet na 48 godzin – przypomina „Gazeta Wyborcza”. Jeden z nich, Marian D. (nosi ksywkę „Burok”, od noszenia czapki z daszkiem do garniturów) miał przechwalać się kontaktami z politykami. Przez lata jeździł taksówką i wtedy wyrobił sobie kontakty. Pomagał Rynasiewiczowi przy kampaniach wyborczych, między innymi organizując pikniki i rozwieszając plakaty.

Rynasiewicz nie pozostawał dłużny – pomógł D. rozkręcić firmę i załatwić kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego. Zapewnia jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o korupcję. Ale dziennikarskie śledztwo „Gazety Wyborczej” odkrywa podwójne życie polityka. Okazuje się, że Rynasiewicz przez kilkanaście lat jest w podwójnym związku, a jego nieoficjalna partnerka rodzi mu trójkę dzieci.

W 2012 roku kobieta wysyła list do jego żony, sugerując, że potrzebuje pieniędzy. Rynasiewicz zaciąga u posła PO 250 tys. zł pożyczki i przekazał je matce dzieci. Wcześniej zrobił badania DNA i uznał ojcostwo.

Ale przez lata nie tylko ukrywał drugi związek, ale i promował partnerkę na stanowiska w urzędach, w których pracował: była szefową biura poselskiego, rzeczniczką prasową, a od 2009 r. pracuje na rzeszowskim lotnisku. – Nie doszło do złamania i naruszenia prawa, sprawa ma natomiast wymiar etyczny – napisała kobieta reporterom „Gazety Wyborczej”.

Kamil Sikora

Więcej postów