Nie tylko PSL ściąga pieniądze od działaczy i urzędników

Politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego zapewniają, że partia nie zmusza nikogo do płacenia darowizn na jej funkcjonowanie. Ale ludowcy nie są odosobnieni w zbieraniu środków od osób zajmujących stanowiska z partyjnego nadania.

 

Kilka lat temu Platforma Obywatelska wzywała, by jej członkowie będący funkcjonariuszami publicznymi dobrowolnie przekazywali partii 10 proc. dochodów. Po tym, jak rozpętał się skandal zrezygnowano z tego prawa – przypomina „Gazeta Wyborcza”. Ale nadal mogą je uchwalać struktury lokalne czy regionalne. Skarbnik PO Łukasz Pawełek zapewnia jednak, że obowiązuje ono tylko polityków z wyboru, a nie urzędników z nadania czy członków rad nadzorczych.

PiS zbiera od swoich członków składki członkowskie i nie stanowią one ułamka pensji, ale stałą kwotę. Jest ona jednak uzależniona od tego, jakie stanowisko zajmuje członek partii. Radni gminni płacą 20 zł miesięcznie, ale prezydenci miast i marszałkowie województw aż 15-krotnie więcej. Do tego w czasie kampanii na fundusz wyborczy partii często wpływają datki od rodzin działaczy.

Spore składki na partię i klub parlamentarny płacą posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej – nawet do 1,3 tys. zł. Problemu nie ma Twój Ruch, który poza posłami i grupką ok. 50 radnych w całej Polsce nie ma od kogo ściągać takich składek, jak PSL. A liderzy ludowców prześcigają się w zapewnieniach, że nikogo nie przymuszają, a działacze płacą składki dobrowolnie.

Więcej postów