Jeżeli nikt nie chce w Europie wojny, to w czyim interesie jest ten dramat? Cała konstrukcja wydarzeń jest niesłychanie ciekawa, ponieważ przypomina całą serię „arabskich wiosen”, które jako modele znalazły swoje ukoronowanie w dramacie Syrii oraz Ukrainy.
Zarazem jednak stawka w tej rozgrywce jest o wiele inna i inne siły graczy, można nawet uznać, że główni rozgrywający – grają na różnych szachownicach, co oczywiście nie przeszkadza w zadawaniu ciosów, ponieważ w „prawdziwej grze”, to problemem przeciwnika jest to, że nie potrafi znaleźć pola, na którym dostaje ciosy.
Tymczasem jesteśmy w sytuacji, w której wielu osobom wydaje się, że są specjalistami od zaglądania w oczy pana Władimira Putina – Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Jedni nie widzą w nich duszy, inni widzą cynizm i hipokryzje, jeszcze inni po prostu nazywają go szatanem, a dla kilku narodów podobno jest jeszcze gorszy. Pół Europy i stepy za wielką kałużą to chyba sami okuliści i egzorcyści! Naprawdę fenomen, taka troska o zdrowie, jednakże jak w takich warunkach robić politykę z ludźmi, którzy mają kogoś za diabła? Już kiedyś prezydent pewnego schyłkowego imperium powiedział, że szatan jest realny, do dzisiaj giną przez to w Iraku ludzie, bo akurat pan prezydent wielkiej demokracji dopatrzył się złego w oczach ówczesnego Prezydenta tego umęczonego kraju.
W ten sposób buduje się stereotyp – „złego Cara”, w kontrze do „wspaniałego Narodu”, który tylko czeka, żeby pomimo „ubłocenia się” wyzwolić całą Rosję, oczywiście głównie od niej samej.
Już media głównego nurtu mówią o skuteczności sankcji wobec Rosji, o upadku tamtejszej gospodarki, o problemach ze zrównoważeniem budżetu, o głodujących miastach, powodziach, wszelkich nieszczęściach – nawet islamscy terroryści zabijający dzieci stali się nagle znowu ofiarami – sami państwo wiecie, kogo i nie są tacy źli. Festiwal kłamstwa jest skoncentrowany na jednej osobie! Perfidny mechanizm kłamstwa zakłada scenariusz, w którym dobry premier Miedwiediew miałby stanąć na czele państwa po masowych protestach „oświeconych Rosjan”, – jako mniejsze zło. Zachód zrobi wszystko, żeby tylko zaszkodzić samemu centrum kierowania państwa rosyjskiego, nawet podobno już grupy rzekomo ukraińskich radykałów grożą córce Prezydenta mieszkającej na stałe rzekomo za granicą w Holandii.
W tym całym szaleństwie jest pewna metoda, otóż bowiem – zanim nie wciągnięto krajów europejskich do tej wojny po dramatycznym wydarzeniu związanym z katastrofą samolotu, której przyczyn nie da się obecnie obiektywnie wyjaśnić – jedynym rzecznikiem zagrożenia ze strony Rosji dla Europy, był rząd w pewnym kraju, sami państwo wiecie którym. Pragmatyczni Europejczycy nie szczególnie przejmują się tym, kto ma władzę administracyjną nad Donbasem, przy czym wszyscy świadomi politycy i komentatorzy na zachodzie uwzględniają w kontekście ukraińskim – rewolucyjność tamtych stosunków, to znaczy – Majdan zrobił rewolucję, to analogicznie i Donbas może. Naprawdę z punktu widzenia salonów kawowych Wiednia lub eleganckich butików Mediolanu lub Paryża, gdzie damska torebka z logotypem znanego kreatora mody (szyta w Polsce) kosztuje mniej więcej tyle, co dobrej klasy nowy europejski samochód – między Kijowem, Donieckiem, Krymem a Nowosybirskiem nie ma żadnej, naprawdę – żadnej różnicy.
Więc na potrzeby narracji tworzy się mit o dobrych Ukraińcach broniących swojego kraju i złych Rosjanach, którzy nie tylko, że okradają zwłoki z zabawek i telefonów komórkowych, ale przede wszystkim chodzą nieogoleni z bronią w ręku! Z ust uchodzących za poważnych polityków można było usłyszeć komentarze, że to goryle profanują zwłoki! Mało brakowało tylko do stwierdzenia, że je preparują i gotują z nich zupę (autor przeprasza wrażliwych, – ale nie ma innego sposobu na głupotę niż jej wyśmianie). Niestety w ostatnich dniach powiedziano wszystko, co można powiedzieć złego w kontekście Rosji, zawsze celując w osobę pana Władimira Putina. Podobno nawet naprowadzał osobiście tego Buk-a – aplikacją na smartfonie (rosyjskiej produkcji wartym polecenia).
Całość ma prowadzić do schematów czarno-białych. Nikt na świecie nie powinien mieć żadnych wątpliwości, kto jest winien i kto za wszystko odpowiada, chociaż nikt nie chce zauważyć prostego i banalnego faktu, że gdyby rzeczywiście Rosja chciała zakończyć ten cały konflikt, to po prostu zajęłaby Ukrainę, gdzie znaczna część ludności po prostu poparłaby te działania! Z punktu widzenia potęgi rosyjskiej armii taka operacja to jedynie pewne wyzwanie logistyczne, nic poza tym. Nie ma w tej chwili w Europie kraju, który byłby zdolny przeciwstawić się Rosji militarnie i długo nie będzie.
Więc skoro Rosjanie nie atakują, a Europa z wyjątkiem jednego zawiedzonego przez swój rząd kraju nie robi z sytuacji czegoś nadzwyczajnego, to komu zależy na trwałym wbiciu klina pomiędzy Rosję – największy energetyczny HUB na globie, a Unię Europejską, której waluta jest na dzień dzisiejszy jedynym globalnym pieniężnym miernikiem wartości?
No zastanówmy się, kto jest tym sprytnym „ktosiem”? Czy też może raczej, – kto może nim być, albowiem niczego poza informacjami pana Snowdena i WikiLeaks nie mamy. Być może nasi niemieccy sąsiedzi uczynili niedawno pierwszy krok, w kierunku uwolnienia Europy od tego niechcianego i ciążącego nam od lat protektoratu byłej kolonii, jednego z państw, które może wypaść z Unii lada dzień i rozpaść się samo niczym domek z kart. W tej prawdziwej grze wszystko jest możliwe, a naprawdę nic – może poza naszym krajem, nie dzieję się przez przypadek. Odpowiedź na zadane pytanie jest oczywista.
Gra, jaką obserwujemy, w której na pewno jeszcze się dowiemy, że pan Władimir Putin popełnił jeszcze tysiące błędów, pogrążając swój kraj – toczy się właśnie o Rosję. Praktycznie w rocznicę pierwszego ataku w XX wieku – 1914 – 2014. Musimy mieć świadomość, że Federacja Rosyjska jest jedynym krajem zdolnym do przeciwstawienia się potędze schyłkowego mocarstwa ukrytego za wielką kałużą. Więc na Rosję spadnie jeszcze więcej oskarżeń o wszystko, nawet będzie się inteligentnie szczuć Rosję na Chiny (rzekomo Rosja została ich kolonią), a Chiny będą kierowane na Rosję, bo lepiej żeby zajęły się Syberią niż Pacyfikiem.
To, co teraz obserwujemy to pierwszy akt mający na celu rozmycie dotychczasowych podstaw ekonomicznych państwa rosyjskiego. Wojna domowa na Ukrainie jest tylko kwiatkiem do kożucha, który ma służyć, jako powód formalny do działań w istocie gospodarczych. W skrócie chodzi o takie osłabienie Rosji, żeby nie mogła sięgnąć po swoje w Arktyce. Ponieważ, jeżeli to zrobi, to będzie w stanie dyktować ceny na surowce energetyczne i inne, albowiem będzie miała ich w wielokrotnym nadmiarze. Co to oznacza dla światowej ekonomii opartej na fikcji wartości luzowanego ilościowo dolara i cen ropy z Zatoki Perskiej – podstawy obecnej światowej ekonomii, nie trzeba nikomu mówić. Poza tym, bardzo się nie podoba Europa dobrze współpracująca z Rosją, albowiem po udostepnieniu źródeł surowców, to właśnie Europa stałaby się ich największym beneficjentem, a zarazem jeszcze bardziej zespoliłaby się z Rosją – dostarczając jej narzędzi i know how do modernizacji.
Pomimo wszystko nikt nie chce żadnej wojny na tym kontynencie. Dramat Bałkanów zrobił swoje, tego błędu nie można powtórzyć, jednakże Federacja Rosyjska jest w trudnej sytuacji, ponieważ jej społeczeństwo coraz donośniej grzmi z oburzenia na to, w jaki sposób ich bracia i siostry są traktowani, przez nowe władze kraju uważanego praktycznie do wczoraj, jako bratni! Niestety każdy autobus z płaczącymi i poranionymi kobietami, wygłodzonymi i odwodnionymi dziećmi, któremu udało się uciec z Ukrainy do Rosji – to kolejna kropla do słusznego gniewu Wszechrusi. W ich realiach – dzieją się rzeczy niesłychane i niespotykane na ternie b. ZSRR od „wczesnego Jelcyna”. Czy pół roku temu ktoś w Moskwie sobie wyobrażał, że rosyjskie kobiety, będą musiały płacić ukraińskim radykałom łapówki w obwodzie Ługańskim, żeby móc uciec – bez dobytku, po prostu w butach jak stoją, z dzieckiem na ręku do Rosji? Prawdopodobnie mniejszym zaskoczeniem byłoby potwierdzenie istnienia UFO! A nie bratobójcza wojna, w wyniku zniewolenia umysłów wspaniałego w duszy Narodu!