Od pięciu lat Kresowianie i narodowcy przychodzą pod KUL, by wyrazić swój sprzeciw wobec uhonorowania przez tę uczelnię Wiktora Juszczenki, który jako prezydent Ukrainy zatwierdził jako państwowy kult Stepana Bandery i Romana Szuchewycza, przywódców Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, organizatorów ludobójczej rzezi na Polakach zamieszkujących Kresy Południowo-Wschodnie Rzeczypospolitej.
Dopiero obecny rektor KUL, ks. prof. Antoni Dębiński zgodził się, by kresowa manifestacja odbywała się na dziedzińcu uczelni.
Wcześniej – wiekowych świadków ukraińskich zbrodni witały zamknięte drzwi Uniwersytetu, który jakby wstydził się decyzji poprzednich władz rektorskich. Od dwóch lat w kościele akademickim odprawiane są też na przełomie czerwca i lipca msze za dusze pomordowanych. O odebraniu doktoratu honoris causa Juszczence nikt jednak poza Kresowianami i ich kapelanem, ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim nikt głośno nie mówi. Podobnie, jak nie wspomina się o podobnym wyróżnieniu przyznanym prezydentowi chwalącemu morderców Polaków przez UMCS.
Kameralna uroczystość na KUL-u, połączona z zapaleniem zniczy pod Krzyżem Wołyńskim ustawionym samorzutnie na lubelskim Skwerze Ofiar Wołynia odbyła się jednak w tym roku w cieniu bieżących wydarzeń na Ukrainie. Nie można już mówić, że banderyzm, szowinizm ukraiński – należą już bezpowrotnie do historii. Że jest inaczej świadczą zarówno tragiczne wydarzenia w Odessie, w której współcześni banderowcy spalili kilkadziesiąt bezbronnych ofiar, jak i fakt, że to tradycji banderowskiej – odwołują się przedstawiciele najwyższych władz w Kijowie, na czele z nowym prezydentem Petro Poroszenko, czy przewodniczącym parlamentu Ołeksandrem Turczynowem, zaś w rządzieArsenija Jaceniuka wprost zasiadają członkowie i bojówkarze partii nazistowskiej – „Swobody”.
Co gorsza, zagrożenie wcale nie jest obecne tylko na Ukrainie. Przeciwnie, fakt, że w zachodniej części tego kraju wyrosło całe pokolenie zatrute zbrodniczą ideologią, że przeniknęła ona nawet w kręgi Cerkwi Grekokatolickiej – powoduje, że banderyzm jest już także w Polsce. Studenci, doktoranci, klerycy unickiego seminarium duchownego w Lublinie – niestety, banderowcy dotarli ze swymi wpływami także i do tych środowisk. Co tragiczne – korzystających z polskiej gościny, polskich stypendiów naukowych, ale już niezainteresowanych prawdą historyczną o zbrodniach popełnianych na Polakach, a także na sprawiedliwych Ukraińcach, Ormianach, Czechach, czy Żydach z Kresów.
Młodzi Ukraińcy w ubiegłym roku próbowali zakłócić obchody ku czci ofiar ludobójstwa, głośno krytykowali akcję zbierania podpisów za stworzeniem Skweru Ofiar Wołynia w Lublinie, a modlitwy Kresowian wykpiwano na stronie internetowej… unickiego Seminarium.
Mamy do czynienia z wojną o prawdę, ale i z wojną o świadomość. Także – świadomość młodego pokolenia Ukraińców, któremu należy się wyzwolenie z oparów nazizmu. Właśnie po to, byśmy mogli budować wspólną przyszłość naszych – bliskich sobie wszak i pokrewnych narodów – musimy tę walkę wygrać. Propagandzie – wystarczy przeciwstawić twarde fakty i ustalenia naukowców [oraz pluton egzekucyjny – admin].
Przy okazji 5-tej rocznicy haniebnej decyzji KUL-u i związanych z nią protestów, ale przede wszystkim w związku z 71-rocznicą Krwawej Niedzieli Wołyńskiej, 11 lipca 1943 r., kiedy to jednej nocy banderowcy spalili blisko 100 polskich miejscowości, mordując kilka tysięcy ludzi – lubelskie środowiska Kresowe, narodowe i patriotyczne występują z inicjatywą, skierowaną do lubelskiego metropolity, ks. abp. Stanisława Budzika, rektora Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie ks. dra Marka Słomki oraz do Prefekta alumnów greckokatolickich w MSD ks. Bogdana Pańczaka.
Jest rzeczą kluczowego znaczenia, by przyszli uniccy księża, zanim przystąpią do posługi – odbyli obowiązkowe zajęcia obejmujące dzieje ludobójstwa, jakiego banderowcy dopuścili się na Kresach, w tym wizyty na miejscach zbrodni, świadectwa świadków i dowody materialne zbrodni dokonywanych z wyjątkowym przecież bestialstwem.
Niestety, ukraińska młodzież opuszczając szkoły, zwłaszcza na Ukrainie Zachodniej nie tylko nie ma świadomości zbrodniczości teorii i praktyki banderyzmu, ale też nie zna podstawowych faktów o rzeziach i mordach, jakich ukraińscy nacjonaliści dopuszczali się w trakcie II wojny światowej i jeszcze długo po niej.
Nauka prawdziwej historii powinna być podstawowym wymogiem wszelkich komisji międzyrządowych i międzyuczelnianych pracujących nad uzgodnieniem programów szkolnych. Na tym odcinku współpraca polsko-ukraińska praktycznie została sparaliżowana. Możemy i musimy więc oddziaływać przynajmniej na ten odcinek edukacji młodych Ukraińców, jaki odbywa się w Polsce – na naszych uczelniach, zwłaszcza tych, na których kształcą się duchowni, ale także nauczyciele, dziennikarze, czy przyszli… politycy ukraińscy.
W obecnej atmosferze nawet ukraińscy badacze piszący prawdę o zbrodniach nacjonalistów – milkną, czując zagrożenie dla zdrowia i życia. Jeśli faktycznie chcemy pomóc budować Ukrainę nowoczesną, z obywatelskim społeczeństwem, wolnością słowa i badań naukowych i nie tylko deklaratywną demokracją – pomagajmy uczyć Ukraińców prawdy, by wyzwolić ich z oparów nazizmu.
Jest wielki wyzwaniem dla Kościoła katolickiego i Cerkwi Grekokatolickiej, by za pomocą swej jednostki edukacyjno-formacyjnej w Lublinie – uczyniły pierwszy krok w kierunku tego wyzwolenia.
Konrad Rękas