Skrajna prawica odnosi historyczne zwycięstwo we Francji. Marine Le Pen w Parlamencie Europejskim chce stworzyć frakcję eurosceptycznej skrajnej prawicy.
To, co nie udało się przez ponad 40 lat ojcu, zrealizowała wreszcie córka. Pod wodzą Marine Le Pen skrajnie prawicowy Front Narodowy wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego we Francji. Zdobył 25 proc. głosów, przed centroprawicową UMP (20 proc.) i rządzącymi socjalistami (14 proc.).
Głoszący hasła rasistowskie i antysemickie, opowiadający się za protekcjonizmem gospodarczym, niechętny wolnemu przepływowi osób w UE Front Narodowy odniósł wczoraj historyczne zwycięstwo.
– To szok i wstrząs dla Francji – skomentował premier Manuel Valls.
Liderka FN wezwała już prezydenta kraju do rozwiązania Zgromadzenia Narodowego i rozpisania przedterminowych wyborów krajowych. Nie zanosi się na to, żeby rekordowo niepopularny Francois Hollande podjął taką decyzję, ale efekty francuskiego trzęsienia ziemi mogą być poważne.
Front Narodowy to niejedyne skrajne i eurosceptyczne ugrupowanie, które odniosło wczoraj sukces. W wielu krajach zyskały one na popularności, w Danii wybory wygrała Duńska Partia Ludowa o poglądach zbliżonych do UMP. Bardzo dobry wynik (20 proc. poparcia) uzyskała skrajna Partia Wolności w Austrii, co dało jej trzecie miejsce za chadekami i socjalistami.
Nieco gorzej poradziły sobie holenderska Partia Wolności Geerta Wildersa, która zajęła dopiero czwarte miejsce, choć sondaże dawały jej pozycję lidera lub wicelidera. Marine Le Pen już przed wyborami porozumiała się z Geertem Wildersem w sprawie stworzenia wspólnej grupy politycznej w PE. Mandatów im nie zabraknie, bo sam Front Narodowy ma szansę wypełnić minimum 25 mandatów. Drugim progiem jest jednak pozyskanie reprezentacji z minimum siedmiu państw UE. Trzeba zaprosić do grupy mniejsze partie skrajnie prawicowe lub nawet pojedynczych eurodeputowanych. Do wyboru – poza wspomnianymi Francją, Holandią, Danią i Austrią – jest jeszcze przynajmniej Grecja, Finlandia, a może nawet Polska z Kongresem Nowej Prawicy. Jeśli zechce, Le Pen będzie też mogła zaprosić do grupy niemieckiego neonazistę. Partia NPD ma szansę na jeden mandat w wyniku decyzji sądu konstytucyjnego o zniesieniu progu wyborczego do PE.
W Niemczech dobry wynik osiągnęła też Alternatywa dla Niemiec opowiadająca się za wyrzuceniem Grecji ze strefy euro. Ona mogłaby być również potencjalnym koalicjantem dla skrajnej prawicy.
Nie dołączy do niej raczej inny wygrany wczorajszych wyborów – Nigel Farage ze swoją Partią Niepodległości postulującą wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Farage to eurosceptyk, ale wyraźnie dystansujący się od rasistowskich haseł Le Pen i Wildersa. Tworzy on obecnie grupę eurosceptyczną, ale nie nacjonalistyczną, Europa dla Wolności i Demokracji, do której należy m.in. Solidarna Polska, bez mandatu w nowej kadencji.
W sumie więc skrajna prawica może liczyć na kilkadziesiąt mandatów, które nie dadzą jej siły wystarczającej do podejmowania decyzji w PE. Na pewno będą za chadekami, socjalistami i liberałami, raczej za Zielonymi i komunistami. Jeśli stworzą grupę polityczną, to zyskają widoczność, lepszy czas na wygłaszanie przemówień i europejskie pieniądze.
O nastrojach antyeuropejskich i ksenofobicznych mówi się, że są podsycane przez kryzys. Jednak wczorajsze wyniki tego nie potwierdzają. Skrajna prawica nie odniosła sukcesu w żadnym z krajów dotkniętych najgłębszą recesją i bezrobociem i zmuszonych do korzystania z zagranicznych pożyczek, a więc Grecji, Portugalii, Irlandii czy Hiszpanii.
W Portugalii zmęczenie kryzysem spowodowało spadek zaufania do rządzących i dało zwycięstwo, choć nieznaczne, opozycyjnej partii socjalistycznej. W Grecji wybory wygrała skrajnie lewicowa SYRIZA, partia antysystemowa, ale niepostulująca demontażu strefy euro czy wyrzucenia z kraju imigrantów. Skrajna lewica miała też szansę na zwycięstwo w wyborach we Włoszech. W sondażach wysoko był Ruch Pięciu Gwiazd, na którego czele stoi były komik Beppe Grillo.
Anna Słojewska